Prof. Binienda w Białym Domu, a z dr. Laskiem wciąż nikt poważny współpracować nie chce

Fot. M.Czutko/wPolityce.pl
Fot. M.Czutko/wPolityce.pl

Prorządowa propaganda dotycząca naukowców, którzy pracują na rzecz prawdy o katastrofie smoleńskiej, od początku deptała wszelkie zasady przyzwoitości. Kłamliwej akcji ośmieszania naukowców i prób odbierania im wiarygodności nie zatrzymały oczywiste fakt. Ani to, że naukowcy angażujący się w prace smoleńskie są wysokiej klasy specjalistami. Ani to, że ich prac na gruncie naukowym nikt nigdy nie podważył. Ani to, że to oni nie mają żadnego powodu, by manipulować i kłamać ws. Smoleńska. O drugiej stronie tego powiedzieć nie można.

Dla medialnych manipulatorów i obrońców pancernej brzozy nic nie miało znaczenia. Trzeba było budować przekonanie, że smoleńskich naukowców nie sposób w ogóle brać na poważnie. To nic, że prof. Binienda brał udział w wyjaśnianiu katastrofy Columbia w USA, to nic, że brał udział w budowie elementów nowego Dreamlinera, który wywoływał zachwyt polskiej opinii publicznej. To nic, że dr inż. Wacław Berczyński pracował przez dekady dla Boeinga i konstruował maszyny. To nic, że Bogdan Gajewski pracuje od lat nad wyjaśnieniem wypadków lotniczych w kanadyjskiej agencji rządowej National Aircraft Certification. To nic, że prof. Kazimierz Nowaczyk wykazał jasno, że dane zawarte w raporcie MAK i komisji Millera dają inny obraz tragedii smoleńskiej niż wynika to z wniosków tych dokumentów. To nic, że dr Grzegorz Szuladziński ma wieloletnie doświadczenie w badaniu mechanizmów zniszczenia konstrukcji w wyniku eksplozji. To nic, że Glenn Jorgensen prowadzi w Danii od lat swoją praktykę dotyczącą badania katastrof lotniczych. To nic, że polscy prof. prof. — Obrębski, Witakowski, Ziółkowski, Bramski — są uznanymi fachowcami, honorowanymi różnymi nagrodami. To nie miało znaczenia. Podobnie, jak fakt, że liczba publikacji naukowych ludzi zajmujących się naukowo tragedią smoleńską przewyższa w sposób ogromny liczbę publikacji naukowych rządowych ekspertów od Smoleńska.

Zmasowana propaganda nigdy nie trzyma się faktów. Zawsze opiera się na manipulacji, kłamstwie i chwytach erystycznych. Ponieważ z naukowcami badającymi tragedię smoleńską nikt nie był w stanie prowadzić merytorycznej dyskusji, trzeba było ich ośmieszyć i zdyskredytować.

I właśnie dlatego niezwykle silnym ciosem w rządowych propagandystów są ostatnie doniesienia zza Oceanu. Jak podała Telewizja Republika prof. Wiesław Binienda jest członkiem komisji doradczej przy prezydencie USA. Co więcej, wszedł w skład ciała badającego m.in. sprawę katastrof lotniczych. Co więcej, okazuje się, że nominacja jest również uznaniem jego profesjonalizmu w obszarze i metodzie badawczej, które wykorzystywał właśnie w swoich smoleńskich analizach, z których jasno wynika, że rosyjsko-rządowa wersja wydarzeń nie jest możliwa. Skrzydło rządowego tupolewa nie mogło zostać odcięte przez brzozę! Tu nie może być obecnie żadnych wątpliwości.

Zdaje się, że również prezydent USA Barack Obama, albo jego otoczenie nie miało wątpliwości. Nie miało wątpliwości, że prof. Biniendy warto słuchać, radzić się go i zaufać jego dorobkowi, wiedzy i umiejętności.

Jak to możliwe, że w Polsce media i rząd mają czelność obrażać i dyskredytować naukowca, Polaka, który ma zaufanie najbardziej wpływowego przywódcy na świecie?

Należy niestety wątpić, by nominacja dla naukowca zakończyła festiwal kłamliwej, ohydnej kampanii przeciwko ludziom zajmującym się Smoleńskiem. Ale być może na chwilę chociaż stępi jej ostrze. Sygnał płynący zza Oceanu jest bowiem na tyle silny, że podważa wiarygodność rządowej opowieści o naukowcach, którzy są niczym chłopcy we mgle. Skoro najbardziej atakowany prof. Binenda jest w elitarnym gronie prezydenckich doradców, to może warto go jednak posłuchać…

Rząd i prorządowi narratorzy mają nie mały orzech do zgryzienia. Prof. Binienda jest w Białym Domu, a z dr. Laskiem wciąż nikt poważny współpracować nie chce. Jego działalność jest wiarygodna tylko dla płacącego mu skompromitowanego obozu rządowego i jego akolitów.

Taka jest różnica w wiarygodność obu stron…

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.