Ewa Kochanowska: Samolot uległ wybuchowi, a nie rozbiciu. Profesjonalizm CLKP jest zerowy... NASZ WYWIAD

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wSieci
Fot. wSieci

wPolityce.pl: - Analiza procedury badania obecności materiałów wybuchowych, jaką opisał tygodnik „wSieci”, jeży włos na głowie. W tej sprawie popełniono wiele szkolnych błędów. Jak Pani ocenia analizę przygotowaną przez chemików, prof. Krystynę Kamieńską-Trelę i prof. Sławomira Szymańskiego?

Ewa Kochanowska, wdowa po śp. Rzeczniku Praw Obywatelskich Januszu Kochanowskim: - Przede wszystkim chcę powiedzieć, że jestem pełna podziwu i szacunku dla osób, które podjęły się analizy opinii wykonanej przez CLKP. To wymagało odwagi. To wielka rzecz, ponieważ przyzwyczajono nas, że polscy naukowcy albo opinie naciągają, albo unikają ich wystawienia. Niektórzy niestety firmują fałszywe tezy. Jestem wdzięczna autorom tej pracy. Nie będzie można obecnie dezawuować ich opinii, przez umniejszanie dorobku, czy doświadczenia naukowców. To są uznane osoby, poważane w środowisku.

Jak Pani ocenia samą analizę?

To jest kolejny ważny dokument, układający się w pewien ciąg, którego spodziewaliśmy się od początku. Samolot uległ wybuchowi, a nie rozbiciu. Cztery lata były potrzebne, żeby do takich wniosków zacząć dochodzić. Profesjonalizm CLKP jest zerowy. Powstaje jedynie pytanie, czy zrobiono to na czyjeś życzenie, czy trotyl miał być nie wykryty, czy też badania prowadzono tak niestarannie, że każda bliższa analiza pozwala na obalenie i podważenie tej ekspertyzy. Odpowiedź na to pytanie nie jest mi znana. Jednak nie ona jest najważniejsza. Najważniejsze, że opinia prof. Krystyny Kamieńskiej-Treli i prof. Sławomira Szymańskiego powstała.

Ona rodzi wiele pytań, na które ktoś powinien odpowiedzieć

Należy choćby wyjaśnić, jak mogło dojść do wykrycia przez biegłych substancji, której nie jest w stanie wykryć urządzenie zakupione przez CLKP. Sami producenci przyznali, że ich urządzenia nie są w stanie wykryć takich materiałów, które znalazło przy ich użyciu CLKP. Jakieś cuda się dzieją…

Reporterka wPolityce.pl Anna Sarzyńska zadała pytanie premierowi Tuskowi o tę ekspertyzę. Szef rządu powiedział jedynie, że woli ekspertyzy prokuratury a nie tygodnika „wSieci”. Jak Pani to ocenia?

Wypowiedź Donalda Tuska można jedynie ocenić głośnymi obecnie słowami potomka wielkiego pisarza polskiego. Ja powiem jedynie, że dla mnie to „kamieni kupa”. Nie ma co słuchać Tuska w tej sprawie. To jest już dziurawy Titanic, z którego nawet szalupy odpłynęły. On ratuje się jak może. Ta osoba nie powinna nas już w ogóle interesować. Tusk jest zupełnie skompromitowany. Jego słowa są jeszcze mniej wiarygodne niż opinia CLKP.

Co dalej ze śledztwem smoleńskim powinno się dziać, jeśli w sprawie jednej z najważniejszych opinii doszło do tak wielkich błędów?

Takich opinii mamy w tym postępowaniu sporo. Wszelkie nasze wnioski są przez prokuraturę odrzucane, jednak mimo to wnieśliśmy o powtórne badania. Jak zachowa się prokuratura? Trudno powiedzieć. Dla mnie działalność śledczych jest oczywista. Niemniej jednak oczywiste jest także, że próbki w czasie tego badania uległy zniszczeniu. Nie wiem, czy prokuratura nie uchwyci się w związku z tym pretekstu, że nie ma już materiału do badań.

Rozmawiał Stanisław Żaryn

CZYTAJ TAKŻE: A jednak materiały wybuchowe? Biegli jeszcze przed badaniem próbek z TU-154 wiedzieli, co napiszą w raporcie. Tuskowi to się podoba!

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych