Rząd Tuska manipuluje śledztwami w sprawie katastrofy smoleńskiej, wpędzając Polaków w nerwicę i amnezję. A wybawieniem będzie swego rodzaju lobotomia

fot. PAP/Radek Pietruszka
fot. PAP/Radek Pietruszka

W sprawie katastrofy smoleńskiej rząd Donalda Tuska i ci, którzy bezkrytycznie przyjmują raport komisji Millera oraz teatr Macieja Laska stosują dwie metody zakłamania i zakopania problemu. Pierwsza skupia się na odwracaniu uwagi od tego, co dość łatwo dałoby się ustalić w tzw. cywilnym wątku prokuratorskiego śledztwa. Druga koncentruje się na emocjonalnym rozstrojeniu społeczeństwa.

Metoda na odwracanie uwagi polega na marginalizowaniu, a wręcz ukrywaniu tzw. wątku cywilnego śledztwa smoleńskiego. Zamiast tego było i jest eksponowanie śledztwa Naczelnej Prokuratury Wojskowej, które skupia się na wątkach technicznych i specjalistycznych. Ten natłok technicznych szczegółów ma zmęczyć i oszołomić opinię publiczną oraz sprawić, żeby ludzie poczuli się niekompetentni i przyjęli narrację zespołu Macieja Laska. Bardzo ważny wątek cywilny udało się praktycznie przykryć i zmarginalizować, czyli poddać społeczeństwo swoistej amnezji. Tym bardziej że przedstawiano go jako podjęty z czysto formalnych powodów, a nie dlatego, że zaistniały jakieś drastyczne zaniedbania i doszło do nadużycia władzy oraz uprawnień.

Wątek cywilny wiąże się tymczasem z fundamentalną odpowiedzialnością urzędników państwowych. Prowadziła go Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga, która umorzyła śledztwo 30 czerwca 2012 r. Stało się tak mimo stwierdzenia licznych naruszeń prawa i procedur. Ale ponoć nie miało to wpływu na przygotowanie wizyt 7 i 10 kwietnia 2010 r. Połączenie obu wizyt nie jest przypadkowe. Zrobiono tak, by wmówić społeczeństwu, że przygotowania do obu wizyt przebiegały tak samo i można je rozpatrywać łącznie. A takie założenie jest absurdem i kpiną z prawa.

Przygotowanie wizyty prezydenta RP różniło się praktycznie pod każdym względem. Obniżono jej rangę, dając sygnał, że można też obniżyć wymagania dotyczące bezpieczeństwa. Skutkiem były karygodne zaniedbania ze strony BOR, kierowanego przez gen. Mariana Janickiego. Skutkiem było zachęcenie Rosjan do potraktowania wizyty głowy państwa polskiego jak wycieczki. Ale najważniejsze jest to, co doprowadziło do pojawienia się pomysłu dwóch wizyt: nie tylko przygotowywanej od dawna wizyty prezydenta, ale wymyślonej ad hoc podróży premiera.

Władze Rosji chciały doprowadzić do tego, by rękami polskiego premiera „dać nauczkę” znienawidzonemu na Kremlu Lechowi Kaczyńskiemu. I Donald Tusk oraz jego urzędnicy weszli w to jak nóż w masło. Już wcześniej wojowali z prezydentem, ale była to wojna wewnętrzna. Przed wizytą 10 kwietnia 2010 r. porozumieli się z ówczesnym premierem Putinem, żeby działać wspólnie na rzecz zdeprecjonowania wizyty prezydenta RP, a wręcz zanegowania jej sensu i przedstawienia jako awantury. Tyle że to premier Tusk wywołał awanturę, bo jego oddzielna wizyta nie była w ogóle planowana. Rosjanie to wszystko wymyślili, a rząd Tuska zrealizował. Z udziałem samego premiera, szefa MSZ Sikorskiego, szefa MSW Jerzego Millera, ministra obrony Bogdana Klicha, szefa kancelarii premiera Tomasza Arabskiego, dowódcy BOR Mariana Janickiego.

Jaki był plan maksimum Putina, a jaki plan minimum, tego się pewnie szybko nie dowiemy, o ile w ogóle. Jedno jest pewne, gdyby nie wojna z prezydentem Lechem Kaczyńskim i rodzaj spisku z władzami Rosji, wizyta prezydenta 10 kwietnia przebiegałaby i była chroniona wedle nieporównanie wyższych standardów bezpieczeństwa. I nie byłaby traktowana przez rządy Polski i Rosji jak zwykła wycieczka czy pielgrzymka - jak to niedawno ujął prezydencki doradca Tomasz Nałęcz.

Już samo namawianie się z Putinem przeciwko głowie państwa polskiego jest złamaniem konstytucji i podstawą do postawienia zarzutów z artykułów 127 i 128 kodeksu karnego (zdrada stanu). A działania utrudniające prezydentowi sprawowanie funkcji w oczywisty sposób powinno podlegać ściganiu z artykułu 231 kodeksu karnego (nadużycie władzy i niedopełnienie obowiązków). Prokuratura umorzyła śledztwo z artykułu 231, choć w bardzo obszernym uzasadnieniu właściwie stwierdziła popełnienie szeregu przestępstw. Zarzutów z artykułów 127 i 128 w ogóle nie próbowano postawić. A po umorzeniu udawano, że nie ma sprawy, choć ona jest i trzeba będzie do tego śledztwa wrócić, bo to ono może się okazać kluczowe.

Metoda na emocjonalne rozstrojenie społeczeństwa polega na tym, żeby debata wokół smoleńskiej katastrofy była rodzajem nerwicy społecznej. Ilekroć ktoś zadaje niewygodne pytania albo podważa ustalenia komisji Millera czy tzw. objaśnienia zespołu Laska, jest to przedstawiane jako rodzaj choroby, dysfunkcji, zakłócenia społecznej równowagi. Każda z takich osób jest przez aparaty propagandowe rządu, PO, SLD, TR czy mainstreamowych mediów uznawana z jednej strony za odpowiednik nosiciela jakiegoś groźnego wirusa, z drugiej – za rodzaj dywersanta.

W obu wypadkach chodzi o stworzenie wrażenia zagrożenia: każdy, kto został uznany za nieprawomyślnego ma zagrażać wybuchem epidemii, rewolty, a wręcz wojny. Cztery lata po katastrofie powinno być cicho, a tymczasem nie jest. I rządowa propaganda przedstawia jako nienormalność nie to, że nic w tej sprawie nie przebiega tak, jak powinno, lecz krytykę takiego stanu rzeczy. Ta strategia jest nastawiona na zmęczenie Polaków podsycaniem zbiorowej nerwicy, żeby wreszcie ludzie powiedzieli, iż chcą mieć święty spokój. Bo przecież nikt nie lubi długotrwałej nerwicy. Wtedy społeczeństwo podda się swego rodzaju narkozie albo kuracji otępiającej. I o to właśnie chodzi – o ogólne otępienie po długotrwałej neurozie.

Obie metody manipulowania śledztwami w sprawie katastrofy smoleńskiej dowodzą, że obecna władza bardzo się boi normalnego ich przebiegu. Dlatego tak aktywnie działała na rzecz odwrócenia uwagi od wątku cywilnego i jego zmarginalizowania. Dlatego podsyca stan ostrej nerwicy społecznej, żeby w końcu większość zgodziła się na zabieg swego rodzaju lobotomii, po której przyjdzie ukojenie, czyli otępienie. A władza uniknie odpowiedzialności.

Stanisław Janecki

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.