Zaczęły dochodzić do nas bardzo niepokojące dźwięki. Trzaski, huki, one były od siebie odseparowane. Później te trzaski, huki, dudnięcia zaczęły nakładać się jeden na drugi. W pewnym momencie doszedł dźwięk niszczonej konstrukcji i detonacja - tak moment lądowania tupolewa na lotnisku Siewiernyj w Smoleńsku pamięta por. Artur Wosztyl, pilot Jaka-40, który lądował bezpośrednio przed Tu-154M.
Fala dźwiękowa była wyczuwalna chociaż byliśmy kilkaset metrów od miejsca, gdzie leżały pierwsze szczątki
— mówił w programie „Jeden na jeden” w TVN 24.
Wosztyl mówił też, że krótko przed spodziewanym lądowaniem tupolewa cała załoga Jaka wysiadła z samolotu, żeby je obserwować. On sam słyszał jednostajną pracę silników maszyny zbliżającej się do lotniska. W pewnym momencie silnik maszyny zwiększył obroty, co Wosztyl tłumaczył sobie wtedy próbą odejścia na drugi krąg. Potem jednak zaczęły się niepokojące dźwięki, które pilot określa „trzaskami, dudnięciami”.
Zaczęły dochodzić do nas bardzo niepokojące dźwięki. Trzaski, huki, one były od siebie odseparowane. Później te trzaski, huki, dudnięcia zaczęły nakładać się jeden na drugi. W pewnym momencie doszedł dźwięk niszczonej konstrukcji i detonacja
— opowiadał.
Dodał tez, że dotarła do niego fala uderzeniowa, choć stał w odległości ok. 500-700 metrów od miejca gdzie potem znaleziono pierwsze szczątki samolotu,
Można to określić jako podmuch powietrza, natomiast to jest także dźwięk o bardzo wysokim natężeniu, który przechodzi obok nas aż się go czuje, czuje się takie wibracje
— wyjaśnił.
Próbując opisać usłyszane wcześniej dźwięki mówił:
Ciężko mi określić, co to za dźwięki. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie słyszałem i mam nadzieję, że nigdy później tego nie usłyszę. Natomiast jak później próbowałem rozłożyć to na czynniki przez wiele miesięcy po katastrofie, oglądając różne programy, to te dźwięki były podobne do dźwięków, kiedy są robione próby wytrzymałościowe metali, rozciąganie metali do momentu całkowitej destrukcji próbki, kiedy słychać taki charakterystyczny trzask
— wyjaśnił.
Wosztyl pottwierdził, że słyszał komendę wieży w Smoleńsku, żeby prezydencki tupolew zniżył się do „wysokości decyzji” 50 metrów.
Kontroler użył takiej sugestii, że jeśli nie zobaczą lotniska z odległości 50 metrów to powinni być gotowi do odejścia na lotnisko zapasowe
— powiedział.
. Taką wersję przedstawił także w prokuraturze. Jego słowa potwierdzają zeznania technika pokładowego Jaka-40 chor. śp. Remigiusza Musia.
ansa/TVN 24
-
-
Polecamy wSklepiku.pl książkę:„wPolityce.pl Polska po 10 kwietnia 2010 r.”
W książce znalazły się analizy publicystów oraz wzruszające wspomnienia Czytelników związane z wydarzeniami z 10 kwietnia 2010 roku. Teksty w niej zawarte pozwalają zrozumieć, co tak naprawdę wydarzyło się w Smoleńsku.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/190813-por-artur-wosztyl-slyszalem-trzask-huki-dzwiek-niszczonej-konstrukcji-i-detonacje