Konferencja prasowa prokuratury wojskowej spotkała się z odpowiednią reakcją. Mamy w ostatnich dniach aktywizację pudeł rezonansowych władzy, powtarzanie bezrefleksyjne tez o tym, że prokuratura wykluczyła wybuchy na pokładzie tupolewa, a także wzrost aktywności polityków.
Premier Donald Tusk stwierdził, że ci, którzy szukają prawdy o Smoleńsku i pytają o kwestie zamachu, powinni przeprosić, a prokurator generalny Andrzej Seremet tłumaczył, że prokuratura skończyła badania wątku wybuchu, a także, że śledztwo skończy się brakiem postawienia zarzutów komukolwiek.
W smoleńskim absurdzie medialno-politycznych obrońców szaleństwa zapisanego w Raporcie Millera pomija się niesłychanie ważne stwierdzenie prokuratury. Zwrócił na to uwagę poseł Antoni Macierewicz, jednak mimo wagi sprawy nikt nie podjął tematu.
Prokurator Ireneusz Szeląg mówiąc o ekspertyzie dotyczącej brzozy rosnącej w Smoleńsku wskazał:
Biegli stwierdzili w opinii, że przedmiot, który spowodował rozdzielenie pnia brzozy miał podłużny, w przybliżeniu płaski kształt i przemieszczał się pod niewielkim kątem w stosunku do poziomu. W trakcie działania przedmiotu na pień nastąpiło jego owijanie wokół pnia, a następnie jego rozdzielenie. Na powierzchnie fragmentów drewna działały siły tnące, zginające oraz zgniatające, które doprowadziły do powstania charakterystycznych drzazg. W wyniku takiego działania mechanicznego nastąpiło rozdzielenie tych fragmentów drewna. Powierzchnie rozdzieleń obu części pnia mają kierunek od góry w dół, pod niewielkim kątem w odniesieniu do poziomu.
Ze słów Szeląga wynika jednoznacznie, że brzoza została uderzona czymś co spadało z góry („Powierzchnie rozdzieleń mają kierunek od góry w dół”). To jest oficjalny nokaut głównej tezy Raportu Millera oraz takich speców od badania katastrof lotniczych, jak Maciej Lasek.
Od lat powtarzają oni, że tupolew w momencie uderzenia w mityczną brzozę wznosił się.
W wyniku rozpoczęcia przez załogę manewru odejścia na drugi krąg (zwiększenie mocy silników i wychylenie steru wysokości) samolot zaczął się wznosić. Z uwagi na bardzo małą wysokość rozpoczęcia tego manewru (12,5 m względem ziemi) oraz ukształtowanie terenu samolot pomimo rozpoczęcia wznoszenia leciał równolegle do wznoszącego się terenu. W momencie uderzenia w brzozę samolot był pochylony do góry o kąt 12.8 stopnia i wznosił się
— pisał Maciej Lasek w odpowiedzi na pytania Grzegorza Januszko, ojca Natalii Januszko, która zginęła w Smoleńsku.
Wydaje się oczywiste, że stwierdzenia o tym, że brzoza została zniszczona w kierunku od góry w dół wykluczają tezy Laska, który twierdzi, że brzozę zniszczył wznoszący się rządowych tupolew.
Jeśli prokurator Szeląg, który kompromitował się wcześniej wielokrotnie, nie uzna, że jego wypowiedź to kolejny lapsus językowy, z którego należy się wycofać, ta wypowiedź powinna zakończyć działalność propagandowego zespołu Macieja Laska oraz doprowadzić do rewizji raportu polskiej komisji. Oficjalne stwierdzenie prokuratora oznacza druzgoczący cios w fundament rządowej propagandy.
Trudno o silniejszy cios w bajki opowiadane przez Laska, ale media nie podjęły tematu. Choć członkowie komisji byli obecni w różnych studiach, powtarzali tezy o rzekomych dowodach na brak wybuchu w tupolewie, w kwestii brzozy nie musieli się tłumaczyć.
Niestety, dla portalu wPolityce.pl członkowie komisji nie znaleźli ani chwili. Maciej Lasek nie odbierał telefonów, a jego sekretariat tłumaczył, że sam zainteresowany ma dziś wiele spotkań i jest zajęty.
Równie „rozmowni” byli inni członkowie badający przyczyny tragedii smoleńskiej.
W tej chwili na żaden komentarz się nie zdecyduje
— powiedział Edward Łojek. Dodał, że sprawą Smoleńską obecnie zajmuje się jedynie w czasie wolnym, ale nie ma czasu na rozmowę.
Wiesław Jedynak, który w poniedziałek wieczorem był gościem TVN24, również nie miał dla nas czasu. Najpierw zasłonił się spotkaniem, następnie nie odbierał telefonów.
Proszę próbować dzwonić, ale nie gwarantuje, że się uda. Ja do 15:00 pracuję, potem wychodzę. Jestem zajęty innymi sprawami
— wyjaśniał Jedynak.
Trzeci z członków komisji, do którego udało nam się dodzwonić, Piotr Lipiec gdy dowiedział się w jakiej sprawie dzwonimy, również przyznał, że nie ma czasu na komentarz dotyczący tragedii smoleńskiej.
Rozmowa nie wchodzi w grę. Tu zajmujemy się innym wypadkiem
— rzucił, po czym zakończył rozmowę.
Piotr Lipiec i Edward Łojek odesłali nas na stronę internetową rządowego zespołu propagandowego. Tam, jak przekonywali, można zadać pytanie, na które zespół odpowie.
Jak się okazuje, członkowie komisji badającej katastrofę smoleńską ani nie mają czasu na kwestie narodowej tragedii (choć są opłacani przez państwo, jako członkowie zespołu promującego raport Millera), ani nie mają ochoty na rozmowę, gdy dzwoni do nich kto inny niż „Gazeta Wyborcza” czy TVN24.
Komisja badająca tragedię smoleńską jednak nie może się uchylać od odpowiedzi na pytanie, jak to możliwe, że wznoszący się tupolew zniszczył brzozę uderzając ją od góry?
Rządowa wersja przyczyn tragedii smoleńskiej właśnie padła. Dziś wiadomo, że na poparcie tezy Laska nie ma dowodów.
Co zdarzyło się w Smoleńsku? Kunktatorska postawa śledczych, dyspozycyjność wobec polityków i działanie na rzecz obniżenia wiarygodności ustaleń śledczych sprawia, że wciąż jesteśmy daleko od rzetelnego ustalenia przyczyn śmierci dwóch Prezydentów RP, generałów i oficjalnej reprezentacji państwa polskiego.
Fakt, że rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej mają podstawy, by sądzić, że prokuratura jest coraz dalej prawdy o Smoleńsku, że mają prawo czuć, że państwo gardzi ich oczekiwaniami i potrzebami jest najcięższym oskarżeniem pod adresem polskiego państwa.
W przeddzień czwartej rocznicy warto spytać zadufanych w sobie przedstawicieli władz: skoro państwo w sprawie Smoleńska zdało egzamin, to co to za państwo? Bo wolna Polska na pewno nie…
Stanisław Żaryn
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/190586-oficjalny-nokaut-glownej-tezy-raportu-millera-jak-wznoszacy-sie-tupolew-mogl-zniszczyc-brzoze-uderzajac-ja-od-gory