Ewa Błasik o insynuacjach Laska: niech nie opowiada bzdur, bo może zasiąść na ławie oskarżonych

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. wPolityce.pl/rmf24.pl
fot. wPolityce.pl/rmf24.pl

Wdowa po śp. generale Andrzeju Błasiku, Ewa Błasik, nie kryje rozgoryczenia, że tak długo polskie władze pozwalały na szerzenie oszczerstw o jej mężu, jakoby na pokładzie tupolewa był pod wpływem alkoholu.

Jak się okazuje, od samego początku to ja mam rację i ja mówię prawdę. Mówię świętą prawdę

– w wywiadzie dla RMF FM odniosła się do ekspertyzy kategorycznie wykluczającej, by w ciele generała, a także w ciałach członków załogi tupolewa była choć kropla alkoholu.

Na pewno nie doczekam się żadnych przeprosin ze strony Rosjan. Oczekuję mądrych decyzji ze strony polskich władz, polskich polityków i polskich dziennikarzy. Mam na myśli to, żeby już więcej nie zachowywali się tak bezmyślnie. Trzeba mieć jakiś swój rozum, rozsądek. Można tym Polakom wszystko już wmówić? Są jakieś granice, prawda

– stwierdziła Ewa Błasik.

Wdowa po dowódcy polskiego lotnictwa wojskowego podkreśla ogromne rozczarowanie postawą dowództwa armii oraz b. szefa MON Bogdana Klicha, którzy – jak zaznaczyła - nie zareagowali odpowiednio na oszczerstwa Rosjan.

Przede wszystkim tutaj jest ogromna wina oficerów w mundurach, szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, również następcy mojego męża, dowódcy sił powietrznych, lotników. Solidarność generalska powinna być. Powinni murem stanąć za mną, wtedy po tej mojej pierwszej konferencji, po raporcie Anodiny. Powinien minister obrony narodowej porozmawiać ze mną, zaprosić mnie natychmiast na Klonową. „Czy to możliwe? Co możemy zrobić?”. Znał doskonale mojego męża

– podkreśliła Ewa Błasik.

*Wdowa po generale Błasiku zauważyła, iż do dziennikarzy docierały przecieki „że następnym uderzeniem w mojego męża przez stronę rosyjską będzie alkohol.”

Czyli wniosek jest jeden: wiedziały o tym służby specjalne i na pewno rządzący, minister obrony narodowej, tylko ja nie zostałam o niczym uprzedzona

– mówiła.

Odniosła się do inicjatywy, by Sejm w specjalnej uchwale uczcił pamięć jej męża. Propozycję taką zgłosiło PiS.

To jest jedyna opcja polityczna, która od początku stanowczo broni prawdy. Pragnę tutaj zaapelować do wszystkich polityków. Mój mąż nie był żołnierzem Prawa i Sprawiedliwości. Był oficerem naszej ojczyzny. Służył Polsce i wszyscy powinniśmy się solidarnie zmobilizować, aby już nie było takich politycznych przepychanek

– apelowała.

Ostro odniosła się do insynuacji Macieja Laska - szefa rządowego zespołu ds. „objaśniania” tragedii smoleńskiej - że słowo „siadajcie”, które miał ktoś wypowiedzieć w tupolewie przy wejściu do kokpitu, tuż przed tragedią, mogło być rozkazem, żeby lądować.

Mikrofony zbierały tło. Ja osobiście słyszałam różne szmery, różne wypowiedzi, kiedy przesłuchiwałam w prokuraturze te stenogramy. Słyszałam tam nawet, że ktoś mówi, iż wybiera numer 48, czyli świadczy o tym, że dzwoni do Polski… Panie redaktorze, na pewno to były odgłosy z salonki, z korytarza, z toalety. Po prostu mikrofony były bardzo czułe i zbierały jakieś głosy pasażerów, którzy byli poza kokpitem. Tam nie było wideokamery i pan Lasek niech nie opowiada tych wszystkich bzdur, bo w końcu to oni mogą zasiąść, ale przed prokuratorami lub na ławie oskarżonych, jeżeli będą dalej insynuować takie brednie i takie bzdury dotyczące mojego męża. Mój mąż nigdy by nie wszedł do kokpitu podczas lądowania. On był tylko jednym z pasażerów na pokładzie tego samolotu. Nie było jego rolą decydowanie i włączanie się w system lądowania tych lotników

– powiedziała Ewa Błasik.

JKUB/RMF FM

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych