Spór wokół stanu faktycznego (prawnego, politycznego), w jakim znalazł się Sąd Najwyższy i zarządzający nim sędziowie ma wiele pięter interpretacyjnych. Jest dyskusja wokół (nie)konstytucyjności przepisów wchodzących w życie (nikt jednak nie złożył odpowiedniego wniosku do Trybunału Konstytucyjnego), mamy konflikt wokół statusu prof. Małgorzaty Gersdorf (jest czy nie jest I prezes SN), jest pytanie o grę z Komisją Europejską, zwłaszcza w kontekście pozwu złożonego do Trybunału Sprawiedliwości UE.
Zostawiając na chwilę wątpliwości prawne, skupmy się na politycznych faktach i spróbujmy je podsumować.
We wtorek wydawało się, że obie strony (sędzia Gersdorf i Pałac Prezydencki) kupili sobie nieco czasu. Dlaczego? Zarówno prof. Gersdorf, jak i prezydent Andrzej Duda (ustami ministra Pawła Muchy) wskazali sędziego Józefa Iwulskiego jako zastępcę/następcę dotychczasowej I prezes. Małgorzata Gersdorf sugerowała pójście na urlop, w trakcie którego sprawa miała się jakoś wyklarować i wyjaśnić (na przykład orzeczeniem Trybunału Sprawiedliwości UE, o czym za chwilę), prezydent zaś wskazał Iwulskiego jako tymczasowego p.o. prezesa, do momentu wyboru nowego prezesa w procedurze wskazanej przez ustawę, po uzupełnieniu składu SN (o kilkadziesiąt nazwisk). Choć w tym ostatnim przypadku czekamy na opinię KRS w sprawie oświadczenia sędziego Iwulskiego, co mocno komplikuje całą układankę. Inna rzecz, że opinia KRS nie jest dla prezydenta wiążąca…
Ale sprawa się rypła. Prof. Gersdorf już nie mówi o szybkim pójściu na urlop (choć tego nie wyklucza), a Paweł Mucha powołał się wczoraj nie na art. 111 par. 4 ustawy, mówiącego, że po przejściu I Prezes w stan spoczynku to prezydent „do czasu objęcia stanowiska przez wybranego prezesa powierzy kierowanie Sądem Najwyższym wskazanemu sędziemu SN”. Prezydencki minister wskazał art. 14 par. 2: „W czasie nieobecności Pierwszego Prezesa SN zastępuje go wyznaczony przez niego Prezes Sądu Najwyższego”. To diametralna różnica - w pierwszym scenariuszu mamy do czynienia ze zmianą prezesa SN, w drugim - jedynie z jego tymczasowym zastępstwem. Andrzej Duda nie wydał też oficjalnego, podpisanego przez niego postanowienia o przejściu I prezes Sądu Najwyższego w stan spoczynku, co jeszcze w poniedziałek deklarowała podsekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta RP Anna Surówka-Pasek w rozmowie z „Dziennikiem Gazetą Prawną”.
Wygląda na to, że albo politycy w Kancelarii Prezydenta pogubili się w egzekwowaniu zapisów ustawy o SN, albo po prostu konserwują status quo w wersji prof. Gersdorf, bo nie mieli innych kandydatów na tymczasowego prezesa. Kiedy na sejmowych schodach dopytywałem w ministra Andrzeja Derę o to, kto będzie następcą Gersdorf, ten mówił o najstarszym sędzim SN, na co wskazuje ustawa. Ale jeśli ten nie przyjmie roli tymczasowego prezesa? Wtedy drugi w kolejności najstarszy? A jeśli i on nie przyjmie tej roli? Trzeci, czwarty, piąty…
Mówiąc wprost - prezydent po prostu mógł nie znaleźć w dzisiejszym składzie SN sędziego, który zająłby miejsce Gersdorf - i to tymczasowo, bo wkrótce (zapewne w ciągu kilku miesięcy, jak mówili mi politycy PiS) I prezes SN zostanie wybrany już w pełnej procedurze. Być może dlatego postanowił zastosować rozwiązanie konserwujące status quo, podtrzymujące prowizorkę w obsadzie kierownictwa Sądu Najwyższego. Tutaj pomocną dłoń wyciągnęła prof. Gersdorf, publikując wczorajsze zarządzenie ws. Iwulskiego.
Dlaczego tak się stało? Z jednej strony padają teorie - jak choćby Andrzeja Stankiewicza w Onecie - że mamy do czynienia z politycznym dealem między Gersdorf a Pałacem (i częścią PiS). Ale kiedy zapytałem o ten scenariusz samą zainteresowaną, Gersdorf odpowiedziała mi na konferencji prasowej:
Zawsze widzicie Państwo jakieś deale i konszachty z władzą wykonawczą z mojej strony, a swoim zachowaniem nie daję do tego podstaw. (…) Decyzję podjęłam przed pójściem do prezydenta, nie wiedząc co tam się stanie. To była próba postawienia na moim miejscu osoby godnej zaufania
— powiedziała prof. Gersdorf.
Mogło być więc tak, że prezydent został postawiony przed faktem dokonanym (i zarządzeniem Gersdorf) i sam chciał wykorzystać to pismo (plus obietnicę pójścia na urlop) do kupienia nieco czasu, o czym pisałem na początku. W tym scenariuszu jednak prezydent zostałby po prostu ograny przez sprytny duet Gersdorf-Iwulski. Jeszcze inne wyjście jest takie, że prezydent powołuje się na art. 14, bo inaczej Iwulski po prostu odmówiłby uczestniczenia w takim stanie rzeczy (i tak to zasugerował).
Jeszcze inna interpretacja - głównie zwolenników KOD - jest taka, że Andrzej Duda po prostu nie chciał podpisać postanowienia o przejściu Gersdorf w stan spoczynku, bo chciał uniknąć podstawy do postawienia go przed Trybunałem Stanu. Ale teza ta nie wytrzymuje zderzenia z rzeczywistością, bo po pierwsze - zdaniem opozycji i tak jest za co ukarać prezydenta, a po drugie - sędzia Iwulski na konferencji prasowej mówił o tym, że prezydent miał powiedzieć mu (przepraszam za podrzędnie złożone zdanie, ale jest jak jest), że takie postanowienie przekaże Gersdorf, gdy zostanie wybrany nowy prezes SN. A więc to wskazywałoby na scenariusz przeczekania przez Pałac Prezydencki, a nie polityczną grę. Niestety, ministrowie prezydenccy byli dziś nieuchwytni dla dziennikarzy, by wyjaśnić, o co im chodzi w całej sprawie. Później w parlamencie minister Mucha wskazywał, że prof. Gersdorf jest byłą I prezes, ale szczegółowo nie zagłębiał się w to, o czym piszę. Nie wykluczam też, że prezydent zostawia tym ruchem jakąś furtkę w toczących się zakulisowych negocjacjach albo chodzi o koordynację działań z Nowogrodzką. Ale to domniemania.
Totalny galimatias prawno-polityczny nie byłby możliwy, gdyby ustawa została inaczej napisana i tymczasowy prezes SN mógł być powołany z innego grona niż dotychczasowi sędziowie SN. Albo gdyby po prostu wcześniej jakieś nazwisko - a plotkowało się o kilku kandydatach - było dogadane. Najwyraźniej jednak był z tym problem. Można było szybciej przeprowadzić procedurę uzupełnienia składu SN (zgodnie z ustawą) i wyboru prezesa SN szybciej, ale w Pałacu wakaty ogłosili za późno (ponoć ze względu na negocjacje z KE) i prezydent został bez ruchu. Efekty widzimy. Problem pojawił się też przy innym pomyśle prezydenta - czyli ławników przy SN. W niedawnej procedurze w Senacie wybrano zaledwie kilkanaście osób, chociaż potrzebne jest blisko czterdzieści. Trzeba więc będzie przeprowadzić drugi nabór, bo na pierwszy zgłosiło się zbyt mało chętnych, zresztą o bardzo wątpliwej wiedzy okołoprawniczej. Nie można było tego przewidzieć? Na dziś wygląda to tak, że nikt w obozie władzy - ani w Pałacu, który był inicjatorem zmian w SN, ani w PiS, które korygowało później propozycje prezydenta - nie panuje nad tym, co się dzieje w zakresie personalnych zmian w SN.
W tle jest jeszcze możliwy werdykt Trybunału Sprawiedliwości UE. Gdyby okazało się, że pozew ze strony Komisji Europejskiej nie tylko będzie przyjęty (może być z tym różnie), ale i rozpatrzony negatywnie dla rządu, to wydane zostanie postanowienie zastępcze, które zamrozi tę ustawę o SN (trochę jak w przypadku Puszczy Białowieskiej), a docelowo - możliwe, że w ogóle projekt trafi do kosza i nie wejdzie w życie. Na to liczą politycy opozycji i spora część prawników i nie jest to scenariusz nierealny, choć zdania są podzielone co do wysokości prawdopodobieństwa takiego stanu rzeczy. Tutaj ważny będzie czas i to, ile z zapisów wejdzie w życie i będzie stanem, który nie będzie dało się cofnąć i w tym zakresie ruch pani prof. Gersdorf jest naprawdę sprytny.
Gdybym miał opierać się na intuicji, bo wiedzy na ten temat akurat nie mam, to nie zdziwiłbym się, gdyby wkrótce wszedł w życie scenariusz błyskawicznej noweli w kilka godzin - jak ostatnio ws. IPN - tylko ws. SN. Albo w sprawie wyboru tymczasowego I prezesa SN, albo już później - po możliwym werdykcie TS UE. Byłoby to rozwiązanie przecinające ten węzeł gordyjski. Na dziś mamy niesamowity galimatias prawno-polityczny, w którym mało kto pyta już o sens personalnych zmian w składzie SN, ale o to, jak wyjść z tego klinczu, w którym się znaleźliśmy. Mamy prowizorkę, a te są najtrwalsze. Kiedy pójdziemy dalej? Nikt - na dziś - nie zna na to pytanie odpowiedzi.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/402469-ile-potrwa-prowizorka-o-grze-miedzy-gersdorf-a-palacem