I jeszcze jedna uwaga, dyktowana przez doświadczenie: podczas tych kilku ostatnich feralnych dni zanotowaliśmy także wypowiedż Heather Nauert, nowej i świeżej jak szczypiorek na wiosnę rzeczniczki Departamentu Stanu USA, byłej prezenterki telewizyjnej. Wygląda na to, że mimo braku zawodowego doświadczenia, prowadzi politykę niezależną od prezydenta Trumpa, bowiem podczas konferencji powiedziała: ”Jesteśmy zaniepokojeni ciągłym dążeniem polskiego rządu do stanowienia prawa, które zdaje się ograniczać polskie sądownictwo…”, itd., itp. Oczywiście, sama tego wszystkiego nie wymyśliła, ktoś jej tę wiedzę podsuflował. Być może korzysta ze znanych pra-żródeł, Gazety Wyborczej i TVN24, zaciekle walczącymi z Polską? Albo z pośredników jak CNN czy The Washington Post, gdzie ton opiniom o Polsce nadaje Anne Applebaum? Chociaż tu trop wydaje się jasny, międzynarodówka medialna.
Ale jak wielka jest potęga liczmanów, lub prób kokietowania lewicy, niech świadczy tekst na Twitterze senatora republikańskiego Johna McCaina, tak komentującego pewien artykuł na stronie NBC News. ”Polski Sejm przyjął ustawę, dającą politykom wpływ na sądownictwo”. Zero wiedzy o Polsce, ogólnej choćby orientacji, o czym stanowią owe trzy projekty ustaw, ale imperatyw wypowiedzenia się w mainstreamowym chórze, jest najwidoczniej silniejszy od rozsądku.
Identyczne zjawisko obserwuje się pośród brytyjskich torysów. Przecież Margaret Thatcher, to ostatnia konserwatystka, która mieściła się w historycznym podziale prawica – lewica. Potem odpowiedziano na wezwanie czasów, zaczęto reformować partię i wymyślono „nowoczesny współczujący konserwatyzm”, który zaadoptował kilka zasadniczych punktów programowych labourzystów. Zaczęło się niewinnie od ucieczki od ksywki „that nasty party”, „tej wstrętnej partii”, przydanej torysom przez lewicowo-liberalne media, a skończyło na ustawicznym podlizywaniu się lewicy, aby nie dostać się na jej listę proskrypcyjną. Do czego to doprowadziło w Zjednoczonym Królestwie, widać gołym okiem. Torysów toczy robak liberalizmu, gabinet Theresy May, Westminster i elektorat podzielone na konserwatystów – tradycjonalistów i liberałów, pro- i anty-brexitowców. I wciąż trwa ta gorączkowa krzątanina, jak obłaskawić to Czerwone Monstrum.
Dziś wszędzie, w Polsce, w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii obserwujemy tę samą sytuację – prawica otwarta na kompromisy, na cywilizowane dogadanie się z lewicą, a lewica głucha na porozumienie, egzekwująca coraz więcej i definitywniej. Wystarczy spojrzeć na opozycję po ogłoszeniu podwójnego veta prezydenta Dudy. Czy sytuacja się wyciszyła? Schetyna et consortes nadal apelują o „wolne sądy”; protesty z udziałem prof. Rzeplińskiego wciąż trwają; Krystyna Janda cały czas broni „wolności do wypowiedzi twórczej”, a Komisja Europejska debatuje nad „zagrożeniami demokracji w Polsce z powodu reformy sądownictwa”. A wydawałoby się, że konserwatyści od dawna wiedzą, że wszystkie umowy z lewicą zostaną zerwane, a kontrakty złamane. Patrząc na tę lawinę medialnego błota, zalewającą ostatnio Polskę, można powiedzieć trawestując Goyę – „gdy rozum śpi, budzą się lewicowo – liberalne upiory”. Dotyczy to także mediów zagranicznych spod znaku czerwonego sztandaru, sierpa oraz młota.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
I jeszcze jedna uwaga, dyktowana przez doświadczenie: podczas tych kilku ostatnich feralnych dni zanotowaliśmy także wypowiedż Heather Nauert, nowej i świeżej jak szczypiorek na wiosnę rzeczniczki Departamentu Stanu USA, byłej prezenterki telewizyjnej. Wygląda na to, że mimo braku zawodowego doświadczenia, prowadzi politykę niezależną od prezydenta Trumpa, bowiem podczas konferencji powiedziała: ”Jesteśmy zaniepokojeni ciągłym dążeniem polskiego rządu do stanowienia prawa, które zdaje się ograniczać polskie sądownictwo…”, itd., itp. Oczywiście, sama tego wszystkiego nie wymyśliła, ktoś jej tę wiedzę podsuflował. Być może korzysta ze znanych pra-żródeł, Gazety Wyborczej i TVN24, zaciekle walczącymi z Polską? Albo z pośredników jak CNN czy The Washington Post, gdzie ton opiniom o Polsce nadaje Anne Applebaum? Chociaż tu trop wydaje się jasny, międzynarodówka medialna.
Ale jak wielka jest potęga liczmanów, lub prób kokietowania lewicy, niech świadczy tekst na Twitterze senatora republikańskiego Johna McCaina, tak komentującego pewien artykuł na stronie NBC News. ”Polski Sejm przyjął ustawę, dającą politykom wpływ na sądownictwo”. Zero wiedzy o Polsce, ogólnej choćby orientacji, o czym stanowią owe trzy projekty ustaw, ale imperatyw wypowiedzenia się w mainstreamowym chórze, jest najwidoczniej silniejszy od rozsądku.
Identyczne zjawisko obserwuje się pośród brytyjskich torysów. Przecież Margaret Thatcher, to ostatnia konserwatystka, która mieściła się w historycznym podziale prawica – lewica. Potem odpowiedziano na wezwanie czasów, zaczęto reformować partię i wymyślono „nowoczesny współczujący konserwatyzm”, który zaadoptował kilka zasadniczych punktów programowych labourzystów. Zaczęło się niewinnie od ucieczki od ksywki „that nasty party”, „tej wstrętnej partii”, przydanej torysom przez lewicowo-liberalne media, a skończyło na ustawicznym podlizywaniu się lewicy, aby nie dostać się na jej listę proskrypcyjną. Do czego to doprowadziło w Zjednoczonym Królestwie, widać gołym okiem. Torysów toczy robak liberalizmu, gabinet Theresy May, Westminster i elektorat podzielone na konserwatystów – tradycjonalistów i liberałów, pro- i anty-brexitowców. I wciąż trwa ta gorączkowa krzątanina, jak obłaskawić to Czerwone Monstrum.
Dziś wszędzie, w Polsce, w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii obserwujemy tę samą sytuację – prawica otwarta na kompromisy, na cywilizowane dogadanie się z lewicą, a lewica głucha na porozumienie, egzekwująca coraz więcej i definitywniej. Wystarczy spojrzeć na opozycję po ogłoszeniu podwójnego veta prezydenta Dudy. Czy sytuacja się wyciszyła? Schetyna et consortes nadal apelują o „wolne sądy”; protesty z udziałem prof. Rzeplińskiego wciąż trwają; Krystyna Janda cały czas broni „wolności do wypowiedzi twórczej”, a Komisja Europejska debatuje nad „zagrożeniami demokracji w Polsce z powodu reformy sądownictwa”. A wydawałoby się, że konserwatyści od dawna wiedzą, że wszystkie umowy z lewicą zostaną zerwane, a kontrakty złamane. Patrząc na tę lawinę medialnego błota, zalewającą ostatnio Polskę, można powiedzieć trawestując Goyę – „gdy rozum śpi, budzą się lewicowo – liberalne upiory”. Dotyczy to także mediów zagranicznych spod znaku czerwonego sztandaru, sierpa oraz młota.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/350504-dziennikarze-dziennikarzom-gotuja-ten-los?strona=2