Ludzie listy piszą. Rektorzy też ludzie, więc i oni listownie zwracają się w najważniejszych, ich zdaniem, sprawach. Jednak ta sztuka epistolarna uczelnianych prominentów ma pewną wadę. Widoczną z daleka i dość istotną.
Ten donośny głos wołających do prezydenta RP o niepodpisanie ustawy o Sądzie Najwyższym miałby pewną wartość, gdyby to wspaniałe, coś mi się zdaje, że zachwycone sobą gremium, miało oczy otwarte nieco szerzej. Pewnie przeczytałbym z dużo większą uwagą ich apel, gdyby z równą pasją przystąpili do politycznych ocen nieco wcześniej. Na przykład, gdy przy pomocy knajpianych nagrań, okazało się, że Polską rządzi grupa zdemoralizowanych, zepsutych do dna, łasych na żarło i alkohole płacone służbowymi pieniędzmi osobników. Na dodatek używających słownictwa przysługującego wyłącznie chamom ostatniego autoramentu. Cynicznych i niekryjących podczas tych pijatyk, że Polska znaczy dla nich tyle, ile da się z niej wydusić dla prywatnych korzyści.
W tamtym czasie jednak panowie rektorzy siedzieli cichutko, by nie powiedzieć, że milcząc aprobowali w pełni tę moralną zgraję. W znacznej części ci chlający za nasze osobnicy stanowią dziś główną siłę napędową sprzeciwu wobec zmian dokonujących się w kraju. Jakoś nie widzę poważniejszego powodu, by opisywać tę sytuację dłużej. Ja po prostu, panowie rektorzy, składam Wam z głębi serca szczere gratulacje z powodu Waszej odwagi, rozważnego odróżniania dobra od zła, a nade wszystko analitycznej myśli, tak bardzo przecież kojarzonej z prawdziwymi koryfeuszami intelektualnych zastępów. Wasze zatroskane dziś oblicza niech nadal prowadzą uczelnie, ku jeszcze dalszym miejscom na liście znaczących szkół wyższych. Taki pejzaż.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/349990-bez-inwokacji-do-zacnych-rektorow-starszych-wyksztalconych-z-duzych-miast-gdzie-byli-gdy-demoralizowano-polske-i-dojono-bez-opamietania