Demokracja w Polsce nie jest jeszcze zagrożona, ale nie można lekceważyć determinacji tych, którzy chcą siłowymi metodami obalić dobrą zmianę.
Wczorajsze, a nawet już dzisiejsze demonstracje, bo sporo ludzi maszerowało po północy ulicami Warszawy sprzed Sejmu pod gmach Sądu Najwyższego są z pewnością największym osiągnięciem opozycji w ostatnim czasie. Posługując się kłamliwą propagandą wyciągnęli na ulice sporo ludzi, w tym także młodych i zagrzewali ich do walki.
Do walki, o co? O obronę tego sądownictwa? Tych sędziów? Nie całkiem, sądy tracą niezależność i to jest powód do buntu, ale tu się gra toczy o sprawy znacznie większe. Wmówiono, co bardziej podatnym na bzdurę osobnikom, że bronią demokracji, zagrożonej wolności, przeciwstawiają się faszyzmowi, dyktaturze, no i przede wszystkim naruszaniu konstytucji. Na rozstawionych scenach jednym z punktów programu było właśnie uroczyste czytanie konstytucji.
Trzeba przyznać, że cała ta rewolta była dobrze przygotowana. I nie wygląda to na amatorską robotę.
Sporą rolę odgrywali bojówkarze z immunitetami, ale okazali się mało skuteczni, choć przebieg sejmowej komisji sprawiedliwości przejdzie z pewnością do annałów warcholstwa. Senatorowie Platformy podczas obrad komisji senackiej przy otwartych oknach śpiewali w nocy hymn, a wtórował im tłum na zewnątrz. Tak się poświęcają dla ośmiorniczek ratowania.
Szczególnie niebezpieczna jest narracja, którą najwyraźniej ktoś opracował, bo jest zbyt spójna, nawołująca do przejęcia władzy siłą. Sąd jest nasz, Sejm jest nasz, Polska jest nasza… W wypowiedziach liderów partii, tu bryluje duet Schetyna – Neumann od dłuższego czasu spotykamy się ordynarnym zastraszaniem przeciwników politycznych z Prawa i Sprawiedliwości. Buńczucznie zapowiadają: „skazanie osób, które będą głosowały, będą kierownikami projektów niszczących polską wolność, demokrację i łamiących proces demokratyczny”. W kółko stawiają kogoś przed Trybunałem Stanu. „Będziesz siedział” stało się lejtmotywem krzyków kodowskich manifestantów.
Do tego wywołuje się nienawiść, a wręcz agresję w stosunku do dziennikarzy TVP i TVPInfo. No i do każdego, kto się ośmieli stanąć po stronie obecnej władzy. Każdego pisssssowca należy tępić wszelkimi metodami.
Emocje tłumu trzeba brać poważnie. Najwyraźniej chodzi o takie ich rozhuśtanie, żeby żadne racjonalne argumenty się nie liczyły. Najbardziej groźne jest to, że protestujący są przekonani, że służą dobrej sprawie, w sytuacji gdy ich rękami swoje interesy próbują załatwiać różni szubrawcy. Manifestantów mami się ich fejkowymi hasłami, a te są podchwytywane momentami zupełnie bezrefleksyjnie. Ponad to ludzie łatwo zapominają, że Grzegorz Schetyna był zamieszany w aferę hazardową i jest specjalistą od konszachtów cmentarnych, że Ewa Kopacz to wyjątkowo ponura postać naszej polityki, Ryszard Petru postać groteskowa, a brakiem skuteczności Władysława Frasyniuka w partyjnych przedsięwzięciach można by obdzielić wiele osób. Krzyczą hasła ze sceny i to się w tym momencie liczy.
Czy u nas władza rzeczywiście leży na ulicy i czy te demonstracje mogą być przesileniem i wpłynąć na naszą scenę polityczną? To jest bardzo wątpliwe. Pan prezydent podpisze te trzy ustawy przepędzające ducha PRL – u z sądownictwa i będące filarem naprawy państwa. Poza tym uginając się pod wpływem krzykliwego tłumu straciłby ten elektorat, który ma, a nowego nie zyskał.
Obecne zamieszanie jest też spowodowane trudnościami PiS z komunikacją społeczną. Niestety media publiczne są nadal bardzo słabym punktem. Przy tej przewadze medialnej jaką mają ci, którym zależy na zniszczeniu polskich reform łatwo jest manewrować nastrojami społecznymi. Tym bardziej, że zajmują się tym najwyraźniej nie tylko krajowi specjaliści.
Sondaże na razie nie wskazują by preferencje wyborców ulegały znaczącym wahaniom, ale wiadomo elektorat zmiennym jest. Miejmy na uwadze, że komuś bardzo zależy na tym by w Polsce wróciło to co było. By miliardy, które niespodziewanie objawiły się w budżecie, nadal trafiały na te konta co trzeba, a nie były trwonione dla dobra Polaków.
Imperatyw by wywołać u nas zamieszki nie słabnie. Nieustannie są poszukiwane nowe punkty zapalne, wokół których buduje się próbę zorganizowania Majdanu. Do tej pory te poczynania ze względu na ich nieporadność były określanie Ciamajdanem, ale nie można tego lekceważyć.
Nie wystarczy mieć rację. Trzeba umiejętnie odparowywać wredną, ale jak widać momentami skuteczną propagandę. Jeśli teraz stracimy szansę naprawy państwa, taka okazja, że PiS rządzi samodzielnie może się nie powtórzyć.
Należy wierzyć w zdrowy rozsądek większości Polaków, bo, w co innego. I najważniejsze, bierzmy przykład z marszałka Joachima Brudzińskiego, który robił swoje i nie dawał się łatwo wyprowadzić z równowagi, na czym bardzo zależy krajowym ulicznym piromanom wspieranym przez enigmatycznych (choć nie tak bardzo) macherów od współczesnego kolonializmu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/349774-wmowiono-co-bardziej-podatnym-na-bzdure-osobnikom-ze-bronia-demokracji-chodzi-o-rozhustanie-emocji