Obserwowałem wczoraj posiedzenie sejmowej komisji sprawiedliwości i praw człowieka. Posiedzenie przeciągnęło się do późnej nocy, ponieważ posłowie totalnej opozycji pomylili salę sejmową z arabskim bazarem. Tumult, przekrzykiwanie jeden drugiego, przepychanki pod stołem prezydialnym. Zupełnie jakby sprzedawano szafran albo olejek arganiowy. Tymczasem chodziło o bardzo ważną reformę sądownictwa – podobno najważniejszą dla opozycji.
Opozycja zgłosiła ponad 1000 poprawek do ustawy o Sądzie Najwyższym. Autorem tego „chytrego planu” ogłosił się Ryszard Petru, który dzięki liczbie zgłoszonych zmian, chciał przeciągnąć debatę w nieskończoność. Poprawek było tak wiele, że sami wnioskodawcy nie wiedzieli, co właściwie zgłosili. Posłanka Lubnauer domagała się nawet dyskusji, tłumacząc dość bezceremonialnie, że chce poznać treść zmian zaproponowanych przez jej własną partię. W istocie niektóre z poprawek były bardzo „fundamentalne”, np. ta, która miała zmienić nazwę ustawy na „ustawę o podporządkowaniu SN władzy wykonawczej”. Mówiąc krótko, posłowie opozycji zrobili sobie ubaw, wymyślając najbardziej idiotyczne poprawki, a potem domagali się poważnej debaty na ich temat.
Ubaw (choć lepsze słowo to żenada) trwał podczas całego posiedzenia komisji. Poseł Petru wyrywał mikrofon prowadzącemu obrady posłowi Piotrowiczowi, posłanka Gasiuk-Pihowicz, jak twierdzą media, gasiła co chwila światło w sali posiedzeń i zapadały egipskie ciemności. Borys Budka bez przerwy straszył wszystkich odpowiedzialnością karną, a poseł Szczerba paradował po sali z konstytucją w rękach, ustawiając się z nią raz do jednej, raz do drugiej kamery. Błyskał przy tym dziwnym spojrzeniem, które kazało sobie zadawać pytania na temat jego stanu emocjonalnego. Wreszcie poseł Misiło przenosząc krzesło przez całą salę, zrzucił sobie i innym posłom na głowę poduszkę wyściełającą fotel. W końcu nie wytrzymał poseł Rzymkowski z ruchu Kukiz‘15, który trzasnął w stół, pytając posłów opozycji czy są parlamentarzystami czy łobuzami.
Głosowanie nad poprawkami pokazało, że nie dla opozycji nie mają one żadnego znaczenia. Za zmianami zgłoszonymi przez PO zagłosowało 6 posłów, a za tymi, które zgłosił PSL – dosłownie nikt, nawet wnioskodawcy. Bo przecież nie o poprawki chodziło lecz o kolejną zadymę.
Reforma sądownictwa rzeczywiście uderza w interesy totalnej opozycji i całego obozu III RP. Wytrąca jej z rąk ostatnie (poza unijnymi) instytucjonalne narzędzia oporu przeciw rządzącej prawicy. Można się zastanawiać nad tym, czy przygotowane przez PiS zapisy są właściwe, czy budują trwałą jakość. Można, ale pod warunkiem, że nie kwestionuje się mandatu prawicy do sprawowania rządów. Totalna opozycja od momentu przejęcia władzy przez PiS odrzuciła jakikolwiek dialog. I trwa w pustej negacji do dziś. Sama jest winna tego, że PiS nie ma z kim konfrontować swoich pomysłów. Bo z kim tu dyskutować o reformie państwa? Z komediantami?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/349700-cyrk-w-sejmie-zamiast-powaznej-debaty-jedyna-oferta-antypisowskiej-opozycji-to-calkowita-obstrukcja