Bezczelność bywa zaraźliwa. Czasami przybiera nawet postać epidemii. Sędziowska kasta złożona z wierchuszki tej korporacji nie wyciągnęła żadnych wniosków z klęski Tuska i jego ekipy. Rządząca pod przywództwem sopockiego cwaniaka sitwa była tak pewna kolejnych zwycięstw wyborczych, że utraciła całkowicie instynkt samozachowawczy. Z podziwem słuchała słów swego herszta, choćby łgał on na każdym kroku, a czynami całkowicie zaprzeczał wyświechtanym w tym towarzystwie frazesom o uczciwości i służeniu państwu.
Tusk już doskonale wie, że jego szachrajstwa zostały właściwie ocenione, wiedział o tym od dawna uciekając z kraju. Kasta sądziła, że można śmiało powielać ten sposób bycia w życiu zawodowym, ponieważ nie tylko uznała się – tak, jak Tusk – za drużynę nie do zastąpienia, ale posunęła się w praktyce, do demonstracji swej postawy. Lekceważenia i deptania zasad, na których oparte jest sprawowanie funkcji sędziowskich, całkowita utrata możliwości kontroli wewnątrz korporacji. Ty nie widzisz moich błędów i świństw, ja nie patrzę na twoje. I nie idzie tu wcale o jakieś drobne uchybienia przeciwko sędziowskim praktykom, polegającym na przykład na mylnej kwalifikacji czynu zabronionego lub pomyłkach w dokumentach. Nie, mamy tu do czynienia z wytrenowanym przez Tuska przejawem pełnej demoralizacji grupowej, choć wiem, że większość sędziów ma na pewno dobre intencje i niechęć do bezprawia. Tylko cóż z tego, skoro zawsze i wszędzie obowiązuje korporacyjna solidarność. Czy ktoś słyszał o jakichś potępieniach takich sędziów, jak Nawrocki, Łączewski, sędziów podpisujących się pod orzeczeniami potwierdzającymi przestępcze knowania złodziei warszawskich działek? Albo tak manewrującymi sprawą, by została ona przedawniona? Wszak podobnych przypadków jest mnóstwo, a całe to towarzystwo, jak chciał Wałęsa, ni be, ni me, ni kukuryku.
Jednak nastał czas dekapitacji idei praktyk ekipy Tuska, trzeba wierzyć, że ten sam los spotka oszukańcze i pełne komunałów idee wykrzykiwane dziś przez omawianą kastę i jej zwolenników. Ponoć konstytucja nie pozwala na wprowadzanie ustaw, o których jest tak wiele wrzasku. Zdaniem krzyczących pozwala jednak na oszustwa w imieniu prawa, na tolerowanie zawodowych łachmytów w togach, kradnący zarówno z półek sklepowych, jak i miliony z kas sądów. Gdyby nie prokuratorzy, to sędziowie w Krakowie kradliby owe miliony nadal. Na oczach swych kolegów po fachu. Czy ktoś uwierzy, że sędziowie przyznawali warszawskie działki za tzw. frajer? Ktoś może tak, ale ja nie. Jasne, nie ma żadnych dowodów, czyli to tylko głupota zawodowa zacnych przedstawicieli sądów. A głupota jest przecież niekaralna. Facet kwalifikujący jako rzetelny dowód wymięty świstek papieru lub dokument podpisany przez 130 letniego spadkobiercę, zwykłym głupcem? Hola, panowie z tą fantazją. To wciąż szanowany przedstawiciel władzy sądowniczej. Która miała pilnować przestrzegania prawa w Polsce jeszcze przez długie lata. Ciesząc się grupowym prestiżem, autorytetem i wzajemną czcią. Wyprowadzić! Bez sztandarów.
-
W najnowszym „wSieci”: Bunt nadzwyczajnej kasty. „Fatalne i antydemokratyczne nie jest reformowanie sądownictwa, lecz chronienie go przed reformami”.
Kup nasze pismo w kiosku lub skorzystaj z bardzo wygodnej formy e - wydania dostępnej na: http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/349578-kasta-myslala-jak-tusk-sami-sie-mianujemy-i-sami-sie-skontrolujemy-czyli-bedziemy-bezkarni-na-zawsze