Wtorkowy wieczór, upływający na spokojnym obserwowaniu słownych bijatyk w Sejmie wokół projektu ustawy o Sądzie Najwyższym, nagle ogromnie zamieszanie wywołał wniosek prezydenta Andrzeja Dudy, przedstawiony w telewizyjnym wystąpieniu. Prezydent postawił Sejmowi ultimatum. Zapowiedział, że nie podpisze ustawy o Sądzie Najwyższym, dopóki nie zostanie uchwalona zgłoszona przez niego poprawka w już przegłosowanej ustawie o Krajowej Radzie Sądownictwa. Poprawka ta zakłada, że sędziów do KRS wybiera sejmowa większość 3/5 posłów. Szybko okazało się, że jego krok stanowił zaskoczenie dla obozu władzy. Jest to niewątpliwie zwrot w sprawie reformy sądownictwa proponowanej przez PiS. Prawdopodobnie, ten niespodziewany krok prezydenta, mający w założeniu wzmocnić jakość zmian w polskim sądownictwie, obróci się przeciwko tym z mianom. Znacznie je osłabi. Wolałbym, aby to były pytania, niż tezy o sporym stopniu prawdopodobieństwa. Nie zawsze jednak bywa tak, jakby się chciało.
Prezydent Andrzej Duda zakładał bowiem milcząco, że ogromna większość polskich parlamentarzystów – mimo ogromnych różnic politycznych – w ważnych sprawach jest skłonna kierować się dobrem państwa i naszych obywateli. Problem w tym, że to założenie obarczone jest błędem. Totalna opozycja od pierwszych godzin po wyborach ma charakter absolutnie destrukcyjny. W jakimś stopniu takiej postawy opozycji prezydent doświadczył na sobie. Wbrew głoszonym hasłom o obronie praworządności i demokracji, opozycja dąży na powrót do władzy, nie czekając na kolejne wybory. Robi to kosztem niszczenia państwa, łamania prawa i zasad demokracji. Dlatego krok prezydenta, zmierzający do złagodzenia napięcia wokół reformy, do zmniejszenia obaw opozycji o upartyjnienie wymiaru sprawiedliwości – choć ja uważam, że to jest lęk teatralny na użytek polityczny – będzie prawdopodobnie wykorzystany przez opozycję do nasilenia zamętu i powiększania konfliktów jako drogi do destrukcji państwa.
Prezydent w swojej intencji chciał odebrać możliwość wysuwania oskarżeń o upartyjnienie sądownictwa. I to zarzutów przede wszystkim płynących z zagranicy. Ale wytrąca także argumenty opozycji, że sędziowie będą chodzili na sznurku PiS. Czy jednak kierowanie się zasadą, aby nie dostarczać kołom zagranicznym paliwa do ataków na Polskę jest usprawiedliwiony? Wątpię. Gdyby można było zakładać, że Komisja Europejska czy inne gremia zagraniczne w rodzaju Komisji Weneckiej, kierują się rzetelną, prawdziwą wiedzą o Polsce i na tej podstawie żądają dostosowanie obowiązującego w Polsce prawa do standardów europejskich, to próby zrealizowania wymogów stawianych przez te instytucje byłyby uzasadnione. Doskonale jednak wiemy, że źródłem wiedzy o Polsce dla ludzi z wymienionych instytucji, są ich fałszywe wyobrażenia utrwalane na podstawie tendencyjnych doniesień medialnych, sprzyjających dawnemu obozowi władzy oraz zmanipulowane donosy opozycji, która nie może pogodzić się z utratą stanowisk i wpływów. Sięga więc po najbrudniejsze sposoby, aby oczernić rządzący obóz.
Powtórzę więc. Kłopot, a nawet zagrożenie polega na tym, że propozycja, czy też lepiej powiedzieć, warunek postawiony przez prezydenta, może być wykorzystywany do bojkotowania przez opozycję reformy. Jej zablokowania.
Oby moje proroctwa okazały się fałszywe. Zaś prawdziwe były opinie, które podobnie jak moja wypowiadane były na gorąco, ale szły w optymistycznym kierunku. Ultimatum, jakie postawił prezydent Andrzej Duda, nie blokuje ani nie utrudnia przeprowadzenia reformy sądownictwa – twierdzą.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/349428-ogromne-zamieszanie-po-ultimatum-prezydenta-co-z-tego-ruchu-wyniknie