Obejrzałem w TVP Info przemówienia na wiecu opozycji. Liderów, którzy udają artylerzystów, a wychodzą im strzały z korkowców. Najbardziej martwi mnie jedno: żeby obecnie rządzący nie uwierzyli, iż przy takiej opozycji nie trzeba będzie robić nic, bo kolejna kadencja jest pewna. Brak mądrej opozycji, światłego recenzenta poczynań władzy, powoduje bowiem obniżenie standardów obowiązujących dla rządzących. A to może uderzyć w nas, obywateli. Mam jednak nadzieję, że do tego nie dojdzie, bo – jak na razie – Jarosław Kaczyński pilnuje swoich twardo. I niech tak trzyma.
A co do stawiania ludzi przed Trybunałem Stanu, „listach hańby” i rozliczeniach po wygranych przez PO wyborach (szansa na to niewielka, ale niech będzie): niech Platforma popatrzy, ile sama ma trupów w szafie. I, w moim przekonaniu, cały ten cyrk, czy jak go tam zwać - „puczyk”, jest robiony w jednym celu: „żeby było jak było” przed 2015 rokiem, czyli żeby oni nadal rządzili, a aferzyści czuli się bezkarnie.
Co do stanu sądów: wymiar sprawiedliwości, który nie potrafił przez ponad 25 lat posłać na ławę oskarżonych Jaruzelskiego, Kiszczaka i spółkę, sam się prosi o natychmiastową, bardzo głęboką reformę. Ale - jak to sprytnie przypomniał Frasyniukowi Czarzasty - w końcu obie okrągłostołowe strony na coś się umówiły. A my pałaszujemy tego gorzkie owoce do dziś.
Najbardziej ubawił mnie na wiecu pan Petru. Tuż przed przemówieniem jeszcze nerwowo zaglądał w kartki jak uczeń, który za chwilę ma wygłosić na pamięć wiersz na ocenę. Tak, to ten sam pan Petru, który poskarżył się różnym instytucjom europejskim i światowym i zaprosił ich przedstawicieli na ostatnie przed wakacjami posiedzenie Sejmu, by zobaczyli, jak w Polsce łamana jest demokracja. Moim zdaniem, zobaczą raczej (jeżeli przyjadą), jak niezborna jest obecna opozycja, która ma wszelkie parlamentarne narzędzia do tego, by przeciwstawić się PiS-owi, ale jest zbyt słaba (intelektualnie, moralnie, politycznie itd.), by to zrobić. Pan Petru przypomina mi nasze szkolne bójki. Byli tacy drugoklasiści, którzy po dostaniu łomotu od innego drugoklasisty wołali na pomoc brata czy kolegę z szóstej klasy, bo większy i silniejszy. Tam zrobił pan Petru, dając dowód, że z niego taki polityk jak z koziej d… trąba.
Kończę, bo mi się nawet nie chce wyzłośliwiać na ten ciamajdan. Nie warto. I jeżeli o coś mam do, za przeproszeniem, opozycji, pretensje, to o stan nerwów i emocji moich rodziców, ludzi już po osiemdziesiątce, którzy wprawdzie nie działali w opozycji, ale przez cały PRL – do dziś – zachowali krystaliczną uczciwość. Oglądają to wszystko w telewizji, przejmują się każdym takim pohukiwaniem opozycji bardzo, a kiedy ich odwiedzam, zawsze pada pytanie: „Jarek, co z tego wszystkiego będzie?”. A ja muszę uspokajać ich nerwy i tłumaczyć, żeby się nie przejmowali, bo to taki chocholi taniec skompromitowanych do cna figur woskowych, którym odebrano ich największy fetysz - władzę. A one nawet nie wyją, tylko popiskują z żalu za „rajem utraconym”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/349038-petru-miszcz-zachowuje-sie-jak-drugoklasista-ktory-po-dostaniu-lomotu-od-innego-drugoklasisty-wola-na-pomoc-brata-lub-kolege-z-szostej-klasy-bo-wiekszy-i-silniejszy