„Bohaterscy” wrogowie kapitalizmu ruszyli na hamburskie ulice nie tylko po to, by dać wyraz swojemu niezadowoleniu ze szczytu G20. Lewacy z całej Europy postanowili też poprawić stan swoich portfeli.
W trakcie całodniowej i całonocnej bitwy lewaków z niemiecką policją, grupy „czerwonych” ruszyły do walki z uciskiem ekonomicznym. Mieszkanie na skłotach też generuje koszty, a nie każdy potrafi zmusić się do bycia freeganinem i wyjadać resztki ze śmietnika. Ponieważ pójście do pracy oznacza poddanie się opresyjnemu, ograniczającemu wolność jednostki systemowi, a nie wszyscy rodzice chcą utrzymywać swoje dzieci do czterdziestki, młodzi bohaterowie rewolucji znaleźli alternatywne źródło dochodu.
W ramach walki z globalnym kapitałem i wszechobecnym uciskiem rozkradli w Hamburgu co się dało.
Na poniższych zdjęciach i filmach zobaczą Państwo siłę ducha prawdziwej rewolucji:
Szef niemieckiego związku zawodowego policjantów (DPolG) Rainer Wendt ostro skrytykował w sobotę władze Hamburga, zarzucając rządzącym tym krajem związkowym SPD i Zielonym tolerowanie lewicowych ekstremistów. Do krytyki przyłączyła się opozycyjna CDU.
Zagrożenie ze strony przestępczego środowiska lewicowego, skupionego w okolicach (dzielnicy) Schanzenviertel, jest od lat bagatelizowane, a teraz doszło do eksplozji przemocy. Rachunek za błędną politykę musieli zapłacić policjanci, bo to na ich plecach rozegrał się ten spór
— powiedział Wendt stacji telewizyjnej N24.
W nocy z piątku na sobotę w Schanzenviertel doszło do wielogodzinnych zamieszek. Policja opanowała sytuację dopiero po skierowaniu przeciwko awanturnikom jednostki antyterrorystycznej.
Związkowiec przypomniał, że burmistrz Hamburga, polityk SPD Olaf Scholz, porównywał szczyt G20 do festynu z okazji rocznicy portu w Hamburgu i twierdził, że mieszkańcy „nawet nie zauważą, że szczyt się odbył”.
„Jeżeli ktoś błędnie ocenił sytuację, to było to polityczne kierownictwo tego miasta i ono musi się z tego wytłumaczyć” - powiedział Wendt.
Nie wolno tolerować tego lewicowego środowiska i wierzyć, że nic złego się nie stanie. A potem odpowiedzialność zrzuca się policję. Tak nie można
— mówił związkowiec.
Wendt powiedział, że policja powinna pozostać w dzielnicy, z której w nocy z piątku na sobotę usunęła ekstremistów, by nie dopuścić do powrotu „lewicowych terrorystów”.
Lider opozycji w Hamburgu Andre Trepoll z CDU powiedział, że władze całkowicie przeliczyły się w ocenie zagrożeń.
Dlaczego SPD i Zieloni tylko uśmiechali się, gdy ostrzegaliśmy przed zagrożeniami? Wielu ludzi zostało niepotrzebnie narażonych na obrażenia
— powiedział polityk. Jego zdaniem burmistrz Hamburga „zajmował się polityką światową, podczas gdy policjanci, pozostawieni samym sobie, nadstawiali karku”.
Rzecznik lewicowego ośrodka kultury „Rote Flora” Andreas Blechschmidt zdystansował się od ekscesów. Jego zdaniem wydarzenia „wymknęły się spod kontroli”. Zamieszki uliczne były z politycznego i merytorycznego punktu widzenia błędem - powiedział lewicowy aktywista telewizji NDR. Podkreślił, że przywódcy G20 odpowiedzialni są za wojny i głód na świecie. „Rote Flora” jest symbolem lewicowej obecności w Hamburgu.
Hamburg jest jednym z 16 niemieckich krajów związkowych tworzących Republikę Federalną Niemiec. Ma własny rząd oraz szerokie uprawnienia dotyczące bezpieczeństwa.
Z Berlina Jacek Lepiarz
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/347875-tak-wyglada-hamburg-po-nocnych-awanturach-lewacy-niszczyli-ulice-pladrowali-sklepy-zdjecia-i-wideo