Rozmaici partacze chcą nam koniecznie wmówić, że wizyta Donalda Trumpa w Warszawie jest wydarzeniem drobnym, by nie powiedzieć prawie przypadkowym. Ot, nadarzyła się okazja międzylądowania w stolicy Polski podczas podróży na hamburski szczyt, więc dlaczego jej nie wykorzystać. Tacy partacze meldują wciąż swą gotowość do sponiewierania wizerunku rządzących dziś w Polsce, nie patrząc w ogóle na rzeczywistość i ewentualne koszty dywersji. Dość dużo ich tu, na miejscu, ale sporo również w unijnych strukturach, wśród osób, które często zapewniają, jak wielkimi są naszymi przyjaciółmi, lecz nie mogą spokojnie patrzeć na dyktatorskie poczynania wybranych w Polsce władz.
Po co zadawać się z Trumpem, skoro prawdziwi dobroczyńcy są tak blisko? Owi dobroczyńcy rzeczywiście czymś tam nas na bieżąco wsparli, ale perspektywicznie wciąż ograniczają, by nie napisać pragną podporządkować niemiecko – rosyjsko – francuskim interesom. Bo czymże jest stała tendencja do budowania kolejnych nitek rurociągów bałtyckich? I nie należy dać się zwieść unijnym sankcjom wobec Putina, które, po pierwsze wcale nie są specjalnie dla niego dotkliwe, po drugie zaś pewnie niedługo znikną, a rurociągi zostaną na zawsze. Jasne?
I dlatego właśnie polski rząd nie może w tej, prawdopodobnie najważniejszej gospodarczej sprawie, pozwolić na ogranie Polski i oddanie jej przyszłości w tak niepewne dla nas ręce, jak niemiecko – rosyjskie. Przy okazji trzeba tu koniecznie jednak strzelić z grubej rury – gdyby nie Stany Zjednoczone, Europa byłaby do końca zniszczona zarówno podczas I wojny, jak i następnej. Tylko przystąpienie do akcji Ameryki przywróciło Europie spokój. Armia Czerwona bez amerykańskiego zaopatrzenia padłaby, jak na początku najazdu Niemiec na sowieckie ziemie. A Niemcy, korzystając dziś z potęgi amerykańskiej militarnej, mogły wiele miliardów euro poświęcić na swój rozwój, w tym bogatą współprace z Moskwą.
Nie ma państw idealnych, Ameryka też ma swoje grzechy, ale ostatecznie, jak pokazały dwie ostatnie wojny, nie zawodzi. Czy ktoś śmiałby coś takiego powiedzieć o Niemczech lub Francji? Zatem, partacze – opamiętajcie się! Przecież wasz jazgot i tak niczego nie zmieni. Jesteśmy właśnie świadkami wielkiego i znaczącego wydarzenia! Powitajmy serdecznie amerykańskiego prezydenta, który dziś wręcza nam trump – card. I wykorzystajmy ją najlepiej, jak potrafimy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/347502-trumpcard-w-polskich-rekach-amerykanski-prezydent-wlasnie-nam-ja-przywiozl