Właściwie Jarosław Kaczyński zaskoczył mnie w sobotę tylko w jednym przypadku. Aczkolwiek nigdy nie miałem wątpliwości co do jego preferencji estetycznych, ostatnie deklaracje w tej sprawie szefa Prawa i Sprawiedliwości były pewnym zaskoczeniem. W tym sensie, że nigdy nie stawiał ich prawie na równi z innymi, wydawało się najważniejszymi wyzwaniami stojącymi przed sprawującymi władzę. Gospodarka, sprawiedliwość społeczna, ochrona zdrowia, oświata i system kształcenia, kultura we wszystkich jej przejawach często były głównymi akcentami w zestawach zamierzeń partii Jarosława Kaczyńskiego. Ale tym razem dołączył do nich jasno i bez żadnych wahań sprawę piękna i estetyki istnienia państwa.
Jakże zasadne i potrzebne to pragnienie. Urodę egzystencji poprzedniej ekipy mogliśmy podziwiać przy wielu okazjach, aczkolwiek najbardziej dobitną część jej bytu zanotowały taśmy udostępnione społeczności przez dwóch kelnerów, którzy mając do czynienia z tym wykwitem kultury każdego niemal dnia, postanowili uwiecznić go dla potomnych. Ku otwarciu publicznej dyskusji na ten, pogardzany do tej pory temat. Cóż to za inteligenci wyrażali się o najważniejszych sprawach państwa! Z jaką rozkoszą i z jakim znawstwem! A z jaką kulturą osobistą! Jeśliby zderzyć tych osobników, a choćby z tak wyszydzanym w czasach PRL Bolesławem Wieniawą – Długoszowskim – rozpacz! Generał też lubił się zabawić, łyknąć tu i tam, ale po pierwsze za swoje, po drugie zaś jego fantazje nie miały nic wspólnego z językiem plugawym, złorzeczeniem i przekleństwami rzucanymi w stronę politycznych przeciwników. Znawca literatury i filozofii klasycznej, języków atakował i kpił dowcipem i wykwintnymi kalamburami. Przechodząc do teraźniejszości przypomnę tylko, jak to najtęższe umysły przeciwników politycznych Kaczyńskiego nie potrafiły zidentyfikować i należycie zinterpretować jego słynny już cytat, iż „ inni szatani byli tam czynni”. Ładnych parę dni minęło zanim rozpoznano tu pióro Kornela Ujejskiego, a wcześniej komentowano wypowiedź na poziomie znawstwa stróża nocnego w gminnej spółdzielni. Łącznie z autorytetami gazety, której wciąż nie jest wszystko jedno.
Ubieganie się i czynienie z piękna niezbędnego akcentu w trakcie reformowania Rzeczpospolitej stanowi bardzo ważną zapowiedź programową. Tak naprawdę, to temat na solidny traktat o sposobie bycia obywateli Polski, o ich awansie prawdziwym, a nie mierzonym tylko w możliwościach wyjazdów zagranicznych, poziomem dostatku, choć są to na pewno kryteria bardzo ważne. Idzie o to, by budowany przez nas świat był nie tylko dostatni, ale też urodziwy. Zarówno w otaczających nas przedmiotach, jak i obrazach, słowach. By jakiś ułomny przygłup z zagranicy, czy też miejscowy nie mógł swym prymitywizmem i chamstwem zastępować kulturę prawdziwą, czyli piękno. Jeśli ktoś ma wątpliwości, niech poczyta na ten temat choćby rozdziały profesorów Władysława Tatarkiewicza, czy też Władysława Stróżewskiego. O pitagorejczykach nie będę wspominał, bo to jeszcze większy dysonans wobec dzisiejszej rzeczywistości.
Jeśli kiedyś zagoszczą u nas naprawdę wartości określające piękno, także w przedstawianiu politycznych zamierzeń i dokumentujące je piękne życiorysy – można będzie zasypiać spokojniej. Żadne powaby osób zgromadzonych w tytule nikomu nie zaimponują. Najwyżej osobnikom z marginesu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/346926-projekt-pieknej-polski-to-znaczy-wizja-bez-powabu-tuskow-schetyn-niesiolowskich-petru-pomasek-i-im-podobnych