Dlaczego Pana zdaniem brakuje w opublikowanych nagraniach rozmów z Katarzyną P.?
Podejrzewam, że to są prozaiczne przyczyny związane z posługiwaniem się wieloma aparatami telefonicznymi i różnymi kartami sim. Natomiast gdyby się okazało, że jednak są inne tego powody, to bardzo by mi zależało, żeby je poznać. Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś mógł celowo odstąpić od pozyskiwania informacji związanych z wymianą zdań pomiędzy małżeństwem P. w tych kluczowych, najgorętszych miesiącach między majem a sierpniem 2012.
Marcin P. jest oszustem i może nie składać prawdziwych zeznań. Podobnie jest z jego żoną?
Oczywiście. Jej sytuacja jest bardzo podobna. Z tego, co się orientuję anonsowała jednak wcześniej, że nie będzie chciała składać zeznań przed komisją, będzie więc miała prawo odmówić. Natomiast ja jestem przekonany o tym, że jednak żywotnym interesem małżeństwa P. jest złożenie zeznań, które będą opierały się o prawdę i ich wiedzę. To byłby idealny, bardzo pomocny model.
Wróćmy jeszcze do nowych świadków. Wspomniał Pan, że oczekiwałby tego, by ich lista została wydłużona. O kim konkretnie Pan myśli?
Przede wszystkim chodzi o osoby bezpośrednio odpowiedzialne za koordynację i pracę służb specjalnych. Jest jednak tutaj pewien dysonans. Otóż w sytuacji, w której różne komisje śledcze, czy inne organy państwa będą systematycznie upubliczniać różne zawiłości pracy służb specjalnych będzie to niedobre dla samego bezpieczeństwa państwa. Tymczasem nie chodzi o to, by przedstawiać opinii publicznej kuchni ich pracy, tylko uzyskanie kluczowych odpowiedzi na pytania dlaczego w taki sposób podeszli do sprawy, kto o tym decydował, czy ktoś z funkcjonariuszy miał np. odrębne zdanie i wyczuwał pismo nosem, a inni go blokowali? To są pytania, na które chciałbym dzisiaj uzyskać odpowiedź. Myślę, że kwestia świadków będzie doprecyzowana w kontekście mojej wypowiedzi, kiedy przejdziemy do kolejnego etapu, czyli właśnie przesłuchań tych wszystkich funkcjonariuszy, którzy pełnili wówczas funkcję w ramach instytucjo związanych z policją, służbami specjalnymi, itd.
Bardzo ciekawy jest w tym kontekście ten wątek, że Marcin P. wiedział, iż jest podsłuchiwany i „cisi panowie” przyjdą do jego firmy, a mimo to pewne rzeczy wyrwały mu się przez telefon.
To jest zdumiewające, czy Marcin P. dostawał ostrzeżenia, czy to były domysły. Czy to jest myślenie adekwatne do sytuacji, w której się znajdował, czy też rzeczywiście miały miejsce jakieś przecieki? Tylko tutaj na naszą niekorzyść działa upływ czasu. Mijają miesiące, mijają lata, a niestety to nas nie zbliża do wyjaśnienia pewnych spraw i dotarcia do tych rozmów.
Rozmawiał Piotr Czartoryski-Sziler
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Dlaczego Pana zdaniem brakuje w opublikowanych nagraniach rozmów z Katarzyną P.?
Podejrzewam, że to są prozaiczne przyczyny związane z posługiwaniem się wieloma aparatami telefonicznymi i różnymi kartami sim. Natomiast gdyby się okazało, że jednak są inne tego powody, to bardzo by mi zależało, żeby je poznać. Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś mógł celowo odstąpić od pozyskiwania informacji związanych z wymianą zdań pomiędzy małżeństwem P. w tych kluczowych, najgorętszych miesiącach między majem a sierpniem 2012.
Marcin P. jest oszustem i może nie składać prawdziwych zeznań. Podobnie jest z jego żoną?
Oczywiście. Jej sytuacja jest bardzo podobna. Z tego, co się orientuję anonsowała jednak wcześniej, że nie będzie chciała składać zeznań przed komisją, będzie więc miała prawo odmówić. Natomiast ja jestem przekonany o tym, że jednak żywotnym interesem małżeństwa P. jest złożenie zeznań, które będą opierały się o prawdę i ich wiedzę. To byłby idealny, bardzo pomocny model.
Wróćmy jeszcze do nowych świadków. Wspomniał Pan, że oczekiwałby tego, by ich lista została wydłużona. O kim konkretnie Pan myśli?
Przede wszystkim chodzi o osoby bezpośrednio odpowiedzialne za koordynację i pracę służb specjalnych. Jest jednak tutaj pewien dysonans. Otóż w sytuacji, w której różne komisje śledcze, czy inne organy państwa będą systematycznie upubliczniać różne zawiłości pracy służb specjalnych będzie to niedobre dla samego bezpieczeństwa państwa. Tymczasem nie chodzi o to, by przedstawiać opinii publicznej kuchni ich pracy, tylko uzyskanie kluczowych odpowiedzi na pytania dlaczego w taki sposób podeszli do sprawy, kto o tym decydował, czy ktoś z funkcjonariuszy miał np. odrębne zdanie i wyczuwał pismo nosem, a inni go blokowali? To są pytania, na które chciałbym dzisiaj uzyskać odpowiedź. Myślę, że kwestia świadków będzie doprecyzowana w kontekście mojej wypowiedzi, kiedy przejdziemy do kolejnego etapu, czyli właśnie przesłuchań tych wszystkich funkcjonariuszy, którzy pełnili wówczas funkcję w ramach instytucjo związanych z policją, służbami specjalnymi, itd.
Bardzo ciekawy jest w tym kontekście ten wątek, że Marcin P. wiedział, iż jest podsłuchiwany i „cisi panowie” przyjdą do jego firmy, a mimo to pewne rzeczy wyrwały mu się przez telefon.
To jest zdumiewające, czy Marcin P. dostawał ostrzeżenia, czy to były domysły. Czy to jest myślenie adekwatne do sytuacji, w której się znajdował, czy też rzeczywiście miały miejsce jakieś przecieki? Tylko tutaj na naszą niekorzyść działa upływ czasu. Mijają miesiące, mijają lata, a niestety to nas nie zbliża do wyjaśnienia pewnych spraw i dotarcia do tych rozmów.
Rozmawiał Piotr Czartoryski-Sziler
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/346089-nasz-wywiad-zembaczynski-po-publikacji-wsieci-trzeba-odpowiedziec-na-pytanie-dlaczego-sluzby-byly-zahibernowane-wobec-dzialan-marcina-p?strona=2