Prezydent Francji pouczył ostatnio Polskę i inne kraje naszego regionu, na czym polegają europejskie wartości. Otóż europejskie wartości – jak można wnioskować z jego słów – polegają na siedzeniu cicho, podporządkowaniu się decyzjom unijnych mandarynów, przyjmowaniu bez szemrania niepożądanych imigrantów oraz kupowaniu Caracali.
Kimże jest Emanuel Macron, że poucza innych? Człowiek, który znany jest głównie z tego, że ma żonę w wieku swojej matki. Polityk, który z przyczyn ideologicznych nie potrafi zapewnić spokoju i bezpieczeństwa własnym obywatelom. Jakie trzeba mieć mniemanie o sobie, aby uważać, że ktokolwiek rozsądny w naszej części Europy będzie traktował jego słowa poważnie? Bo przecież to my – Polska, Węgry czy Czechy moglibyśmy Macrona uczyć europejskich wartości. Takich, jakimi one niezmiennie są: opartych na chrześcijańskiej kulturze i demokracji. Demokracji rozumianej jako rzeczywiste źródło władzy obywateli, a nie jako formalna autoryzacja rządów liberalnej elity.
Macron próbuje zaistnieć na europejskiej scenie politycznej, jako silny głos Francji. Tyle, że ani on, ani Francja nie mają dziś nic do zaproponowania Europie. Jest kolejnym przedstawicielem tych samych elit, które prowadzą Unię Europejską ku przepaści, i które ciągle żyją w słodkim złudzeniu, że wystarczy tylko głośniej tupnąć, a wszyscy dookoła położą uszy po sobie.
We Francji ten sposób myślenia dominuje zresztą od dawna. Każdy prezydent od czasu Charlesa de Gaulle’a, a więc od powstania V Republiki, w chwili gdy zasiądzie w Pałacu Elizejskim zamienia się automatycznie w nabzdyczonego indora, któremu zdaje się, że jest cesarzem rzymskim, Napoleonem, alfą i omegą Europy. Wystarczy przypomnieć sobie Jacquesa Chiraca, który łajał Europę Środkową słowami, że straciły okazję, by siedzieć cicho. Skutek był taki, że Francja – po tym aroganckim wystąpieniu – jedynie osłabiła swoją pozycję w regionie. Tym bardziej, że zarówno gospodarczo jak i politycznie była już tylko nadętym balonem, trzymanym przez Niemców na sznurku.
Oczywiście, warto starać się o lepsze relacje z Francją, ale nie za wszelką cenę. Francuzi muszą także pokazać, że im na tym zależy, poszukać kompromisu. Protekcjonalny ton to ostatnia rzecz, jaka może w tym pomóc.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/345746-kolodziejski-to-my-polska-wegry-czy-czechy-moglibysmy-uczyc-macrona-na-czym-polegaja-europejskie-wartosci