Nie ma lepszego dowodu na niezbędność i pilność reformy sądownictwa niż sędzia Wojciech Łączewski.
Przede wszystkim dlatego, że wydaje wyroki jawnie polityczne, drastycznie sprzeczne z zasadami sprawiedliwości społecznej, jak to było w przypadku skazania na 3 lata bezwzględnego więzienia (sic!) Mariusza Kamińskiego.
Także dlatego, że jego aktywność pokazuje, że w Polsce sędzia może wydać każdy wyrok, nawet całkowicie oderwany od przepisów prawnych i zdrowego rozsądku, i nie ponosi za to żadnych konsekwencji.
Nie reagują koleżanki i koledzy, nie reagują władze korporacji sędziowskiej. Nie dzieje się nic. Sędzia wymyśla wyroki, dobudowuje do nich publicystyczne uzasadnienia, i nic.
Nawet niebywała, spektakularna kompromitacja sędziego Łączewskiego, który chciał we współpracy z domniemanym Tomaszem Lisem odwrócić wyniki wyborów, nie wywołała w środowisku sędziowskim żadnej refleksji. Wciąż powierzane mu są ważne sprawy. Nawet teraz, gdy jego tłumaczenia został sfalsyfikowane.
Mamy więc sędziego co najmniej „rozgrzanego”, nie skrywającego wcale, że jego celem jest możliwe dotkliwe uderzanie w rządzących, patrząc realnie także po prostu niestabilnego intelektualnie i emocjonalnie, któremu pozwala się dalej działać. Ba, powierza mu się głośne medialnie sprawy!
Można powiedzieć: szczęście, że sędzia ma pasję polityczną i realizuje ją przebrany w togę. Co by było, gdyby powierzono mu sprawy karne, związane z życiem i śmiercią?
To nie sędzia Łączewski jest problemem, ale ci, którzy wciąż pozwalają mu „sądzić”.
To ludzie nie tylko cyniczni, ale także okrutni. Na zimno bawią się nieszczęśnikiem, używając go swoich politycznych celów. A powinni po prostu mu pomóc. Tak jak pomaga się ludziom w każdej potrzebnie. Czy to medycznej, czy życiowej.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/345595-to-nie-obledny-sedzia-laczewski-jest-problemem-ale-ci-ktorzy-wciaz-pozwalaja-mu-sadzic