Do wszystkiego doszedł sam, a nazwisko bardziej mu przeszkadzało niż pomagało? Michał Tusk kreuje się na niezależnego, a wręcz „gniewnego” członka rodziny Tusków. Sugeruje, że chciał wyjść z szufladki z napisem: Tusk i osiągnąć samodzielny sukces zawodowy. Mamy uwierzyć, że niewidzialna ręka ojca nie prowadziła Michała Tuska przez salony przemysłu lotniczego? To dlatego nieznany szerze dziennikarz „Gazety Wyborczej” stał się ważnym współpracownikiem portu lotniczego w Gdańsku i kontrahentem wielkiej firmy lotniczej OLT?
Jestem wyczulony na bezczelne próby podlizywania się do mnie ze względu na to, co robi mój ojciec.
– zeznał dzisiaj Michał Tusk przed komisją śledczą, który w trakcie przesłuchania kreuje się na samodzielnego gracza, który do wszystkie go doszedł sam.
Te słowa są o tyle ciekawe, że już przynajmniej w 2010 roku lotnisko kierowane przez prominentnego pupila pomorskiej Platformy Obywatelskiej proponowało mu pracę!
Tomasz Kloskowski (prezes lotniska - red.) proponował mi pracę już 2 - 3 lata przed tym, jak zdecydowałem się na tę współpracę.
– przyznał Michał Tusk w trakcie dzisiejszego przesłuchania.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: „Przywalić w LOT”, czyli tajna misja „Józefa Bąka”! To Michał Tusk stał za medialną nagonką na polskiego przewoźnika
Członkowie komisji przypomnieli mu wywiad, który udzielił mediom, a w którym twierdził, że praca w „Gazecie Wyborczej” spowodowało jego wypalenie. Jednocześnie Michał Tusk przyznał, że decyzja o jego odejściu z redakcji, została źle przyjęta przez ojca.
Nie miałem przyczyn, by stwierdzić, że moja praca w OLT czy na lotnisku w Gdańsku ma związek z tym, kim jest mój ojciec.
– naiwnie stwierdził Michał Tusk i jednocześnie powiedział, że praca na lotnisku nie miała sztywnych ram godzinowych.
Odpowiadało mi, że nie muszę wstawać do pracy o 7 rano.
– przyznał Tusk.
Ta część zeznań ma sprawić,by opinia publiczna uwierzyła w tezę, iż Michał Tusk nie korzystał ze wsparcia ojca. Czy to prawda? Nikomu nieznany dziennikarz „Gazety Wyborczej” nagle zostaje ważnym partnerem dla szefa gdańskiego lotniska (bez konkursu), a powstająca, prężna firma OLT, niemal bez wahania decyduje się na nawiązanie z nim współpracy. Współpracy niezwykle owocnej, gdyż jak się okazuje, Marcin P. rozliczył się z Michałem Tuskiem co do złotówki. Port Lotniczy w Gdańsku nie miał takiego szczęścia, a jego straty, wynikające z układu lotniska z Marcinem P. wyniosły ponad 4 miliony złotych.
CZYTAJ TAKŻE: Ledwie otworzył usta, a już „nie pamięta”. Michał Tusk: „Nie mogę sobie przypomnieć, każdy wariant jest możliwy”
WB
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/345167-niezalezny-i-samodzielny-bez-wsparcia-ojca-michal-tusk-odpowiadalo-mi-ze-nie-musze-wstawac-o-godz-0700-do-pracy