Gdzie leży więc problem? W ambicjach politycznych wokół sukcesów dyplomatycznych, jakie Polska osiągnęła w ostatnim czasie?
Trudno mi wskazać jednoznaczne powody. Trzeba jednak wyraźnie powiedzieć, że Kancelaria Przeydenta nie ma aparatu, by sama wynegocjować szczyt NATO czy zdobyć 190 głosów na forum ONZ. Tylko w tamtym roku odbyłem siedemdziesiąt podróży zagranicznych, ok. pięćdziesięciu gości przyjąłem w Warszawie…
Pańską rolę we wszystkich tych sprawach podkreślił minister Szczerski - dziś, dla wPolityce.pl.
[WIĘCEJ:
To dobrze. Zawsze gdy jestem pytany o to, kto jest ojcem sukcesu, odpowiadam, że rodziców jest wielu, że wygrała biało-czerwona drużyna. Nie rozumiem, skąd ta nerwowa reakcja ministra Szczerskiego po zwróceniu uwagi.
Zostawmy te przepychanki. Przed lipcową wizytą Donalda Trumpa w Polsce wszystko zostało już zapięte na ostatni guzik?
Rozmowy trwają. Zespół przygotowawczy przyjedzie do Polski w drugiej połowie tygodnia; będziemy jeszcze rozmawiać o kilku sczegółowych kwestiach. Trzeba uzgodnić sprawy polityczne: czy prezydent Trump będzie spotykał się indywidualnie z politykami państw Trójmorza, do uzgodnienia jest również miejsce przemówienia Trumpa do Polaków.
Mówi się o Pl. Krasińskich.
Mówi się o różnych miejscach. Rozmowy trwają.
Niektórzy z komentatorów wskazują, że wizyta Trumpa w Polsce może być odebrana jako próba wysłania sygnału także do Berlina, jako pokazanie, że istnieje w UE przeciwwaga wobec Niemiec. Pan to tak odbiera?
To chyba zbyt daleko idąca interpretacja. Prezydent Trump szybko przyjął przecież panią kanclerz Merkel w Białym Domu i choć była to kwaśna wizyta bez podawania rąk, to było to wyraźne podreślenie roli Berlina.
Coś jest jednak na rzeczy. Do administracji prezyenta Trumpa trafiły argumenty, że jego wizyta w zaprzyjaźnionym kraju, bez kontrmanifestacji, z radosnymi Polakami na ulicach, może mieć korzystne znaczenie dla jego polityki. Natomiast czy poprzez wizytę w Polsce i swoje przemówienie będzie chciał wysłać jakiś szerszy sygnał, prowadzić jakąś politykę europejską? Trudno powiedzieć. Być może pojawi się taki akcent.
W rozmowach z administracją Trumpa i samym prezydentem pojawi się wątek polityki energetycznej? Dostawy gazu z USA do Europy, a co za tym idzie - walka Polski o niezależność energetyczną mocno zirytowały ostatnio Berlin.
I słusznie. Koncepcja, którą proponują Niemcy: a więc projekty Nord Stream 1, Nord Stream 2. OPAL itd. może być w przyszłości wykorzystywana politycznie przez Rosjan. Trwa tu naturalny wyścig z czasem: jak szybko my rozbudujemy sieć przyłączoną do terminala LNG (być może powstanie drugi terminal - koło Gdańska), jak szybko zbudujemy Rurę Bałtycką, a jak szybko swoje projekty wykonają Niemcy z Rosjanami.
To wyścig o rozwiązanie geopolityczne. Nie bardzo możemy zrozumieć, dlaczego Niemcy są przychylni rosyjskiemu projektowi, który ewidentnie jest polityczny i chce obejsć Europę Środkową po to, by w przyszłości ją szantażować.
Co słyszy Pan od niemieckich szefów dyplomacji, gdy mówi Pan o tych argumentach?
Te postulaty zgłaszam od dobrych dziesięciu lat, jeszcze w czasach poprzednich rządów. W odpowiedzi słyszę, że to projekty biznesowe, a przyłączenie rynku dostawcy (Rosjan) do rynku odbiorcy uzależni… dostawcę. Niemc wychodzą z filozofii, że wielki rynek europejski będzie dyktował Rosjanom warunki dostaw. Uważam, że to utopijne i naiwne myślenie. Rosjanie z czasem będą wykorzystywali dostawy gazu jako broń polityczną, czego nawet przesadnie nie kryją. Będą szantażowali naszą część Europy. Nie możemy się na to zgodzić.
Warszawa zgłosi ten problem przy okazji wizyty Trumpa?
Ten temat pojawiał się już w moich rozmowach z Tillersonem i jest na agendzie codziennych rozmów polsko-amerykańskich. Amerykanie rozumieją nasze postulaty i wagę problemu.
Rozmawiał Marcin Fijołek
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Gdzie leży więc problem? W ambicjach politycznych wokół sukcesów dyplomatycznych, jakie Polska osiągnęła w ostatnim czasie?
Trudno mi wskazać jednoznaczne powody. Trzeba jednak wyraźnie powiedzieć, że Kancelaria Przeydenta nie ma aparatu, by sama wynegocjować szczyt NATO czy zdobyć 190 głosów na forum ONZ. Tylko w tamtym roku odbyłem siedemdziesiąt podróży zagranicznych, ok. pięćdziesięciu gości przyjąłem w Warszawie…
Pańską rolę we wszystkich tych sprawach podkreślił minister Szczerski - dziś, dla wPolityce.pl.
[WIĘCEJ:
To dobrze. Zawsze gdy jestem pytany o to, kto jest ojcem sukcesu, odpowiadam, że rodziców jest wielu, że wygrała biało-czerwona drużyna. Nie rozumiem, skąd ta nerwowa reakcja ministra Szczerskiego po zwróceniu uwagi.
Zostawmy te przepychanki. Przed lipcową wizytą Donalda Trumpa w Polsce wszystko zostało już zapięte na ostatni guzik?
Rozmowy trwają. Zespół przygotowawczy przyjedzie do Polski w drugiej połowie tygodnia; będziemy jeszcze rozmawiać o kilku sczegółowych kwestiach. Trzeba uzgodnić sprawy polityczne: czy prezydent Trump będzie spotykał się indywidualnie z politykami państw Trójmorza, do uzgodnienia jest również miejsce przemówienia Trumpa do Polaków.
Mówi się o Pl. Krasińskich.
Mówi się o różnych miejscach. Rozmowy trwają.
Niektórzy z komentatorów wskazują, że wizyta Trumpa w Polsce może być odebrana jako próba wysłania sygnału także do Berlina, jako pokazanie, że istnieje w UE przeciwwaga wobec Niemiec. Pan to tak odbiera?
To chyba zbyt daleko idąca interpretacja. Prezydent Trump szybko przyjął przecież panią kanclerz Merkel w Białym Domu i choć była to kwaśna wizyta bez podawania rąk, to było to wyraźne podreślenie roli Berlina.
Coś jest jednak na rzeczy. Do administracji prezyenta Trumpa trafiły argumenty, że jego wizyta w zaprzyjaźnionym kraju, bez kontrmanifestacji, z radosnymi Polakami na ulicach, może mieć korzystne znaczenie dla jego polityki. Natomiast czy poprzez wizytę w Polsce i swoje przemówienie będzie chciał wysłać jakiś szerszy sygnał, prowadzić jakąś politykę europejską? Trudno powiedzieć. Być może pojawi się taki akcent.
W rozmowach z administracją Trumpa i samym prezydentem pojawi się wątek polityki energetycznej? Dostawy gazu z USA do Europy, a co za tym idzie - walka Polski o niezależność energetyczną mocno zirytowały ostatnio Berlin.
I słusznie. Koncepcja, którą proponują Niemcy: a więc projekty Nord Stream 1, Nord Stream 2. OPAL itd. może być w przyszłości wykorzystywana politycznie przez Rosjan. Trwa tu naturalny wyścig z czasem: jak szybko my rozbudujemy sieć przyłączoną do terminala LNG (być może powstanie drugi terminal - koło Gdańska), jak szybko zbudujemy Rurę Bałtycką, a jak szybko swoje projekty wykonają Niemcy z Rosjanami.
To wyścig o rozwiązanie geopolityczne. Nie bardzo możemy zrozumieć, dlaczego Niemcy są przychylni rosyjskiemu projektowi, który ewidentnie jest polityczny i chce obejsć Europę Środkową po to, by w przyszłości ją szantażować.
Co słyszy Pan od niemieckich szefów dyplomacji, gdy mówi Pan o tych argumentach?
Te postulaty zgłaszam od dobrych dziesięciu lat, jeszcze w czasach poprzednich rządów. W odpowiedzi słyszę, że to projekty biznesowe, a przyłączenie rynku dostawcy (Rosjan) do rynku odbiorcy uzależni… dostawcę. Niemc wychodzą z filozofii, że wielki rynek europejski będzie dyktował Rosjanom warunki dostaw. Uważam, że to utopijne i naiwne myślenie. Rosjanie z czasem będą wykorzystywali dostawy gazu jako broń polityczną, czego nawet przesadnie nie kryją. Będą szantażowali naszą część Europy. Nie możemy się na to zgodzić.
Warszawa zgłosi ten problem przy okazji wizyty Trumpa?
Ten temat pojawiał się już w moich rozmowach z Tillersonem i jest na agendzie codziennych rozmów polsko-amerykańskich. Amerykanie rozumieją nasze postulaty i wagę problemu.
Rozmawiał Marcin Fijołek
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/344971-nasz-wywiad-waszczykowski-o-pytaniach-do-palacu-ws-ambasadorow-i-kulisach-wizyty-trumpa-ojcow-sukcesu-polskiej-dyplomacji-jest-wielu?strona=2