Mnie się wydawało, że ta sobotnia kontrmanifestacja będzie wstrząsem. (…) że opozycja się spotka i uzgodni, że są fundamenty, w sprawie których występujemy razem i nie walczymy o te dwa punkty procentowe w sondażach, bo są zagrożone liberalna demokracja i państwo prawa. Niestety, nic takiego się nie stało. Oni (przywódcy opozycji - PS) są jak dzieci we mgle. No może gdyby zabito Frasyniuka, to wow! Wtedy byśmy sobie mocne wystąpienie w Sejmie przygotowali. Ale Paweł Kasprzak, kto to jest Kasprzak? Czy można coś na nim zarobić?
— ironizuje na łamach „Newsweeka” Władysław Frasyniuk. „A teraz jeszcze rozpoczęły się konsultacje prezydenckie w sprawie referendum konstytucyjnego i obawiam się, że opozycja na nie pójdzie. Za chwilę prezydent ich zaprosi do komitetu organizacyjnego z okazji 11 listopada i też pójdą”.
„Nie powinni?” - pyta dziennikarka. A Frasyniuk na to:
„Dlaczego mają iść do prezydenta, który mówi że jest prezydentem tylko tej części, które go wybrała? A po drugie - jest przestępcą, który łamie konstytucję (…) To musi być czytelne. Opozycja demokratyczna nie chodzi do prezydenta, który buduje system autorytarny. Przecież on podpisuje ustawy, które tworzą prawo stanu wyjątkowego. My już mamy prawo stanu wyjątkowego. A na stronie PO w internecie, na którą może wejść młody człowiek, nie ma o tym ani słowa” - gorszy się Frasyniuk. „Ona nie wygląda, jakbyśmy było państwem, w którym zdewastowano właśnie Trybunał Konstytucyjny, upolityczniono prokuraturę, dewastuje się system sądownictwa…”
Przepraszam Czytelników za te przydługie cytaty. Uznałem za wskazane zajęcia się załamującym ręce Frasyniukiem, bo nie tylko on ostatnio wyrzuca opozycji, że zachowuje się nie na miarę wyzwań czasu, w którym faszyzm sięga nam do gardeł.
Na przykład parę tygodni temu w „Tygodniku Powszechnym” Klaus Bachman, zawzięty wróg PiSu, konsultował z widoczną rozpaczą, że „jeśli wierzyć wypowiedziom polityków opozycji, Polska jest na drodze do dyktatury. Ale najwyraźniej nikt w to nie wierzy”. Bowiem gdyby opozycja naprawdę zdawała sobie sprawę z powagi sytuacji, już dawno zajęłaby się stworzeniem wspólnego frontu przeciwko PiS, powołując stały międzypartyjny komitet, złożony z wszystkich liczących się partii opozycyjnych, którego zadaniem byłoby dopilnowanie, by wybory parlamentarne odbyły się w sposób uczciwy.
A tak w ogóle to - wyrzuca Polakom Bachmann - „gdyby partia rządząca w Niemczech czy Francji, zachowywałaby się jak PiS, podporządkowując sobie Trybunał Konstytucyjny, czyszcząc prokuraturę oraz sądy – kraje te sparaliżowałby strajk generalny, trwający aż do ustąpienia takiego rządu”. Bachmann pyta retoryczne, dlaczego więc w Polsce nikt nie ogłasza takiego strajku, a opozycja wobec działań PIS ogranicza się do werbalnej krytyki i okazyjnych demonstracji z przerwą na urlop?
To ostatnie to oczywiście aluzja do zachowania Ryszarda Petru. „Takie wycieczki, jak wyjazd na Maderę… Jeśli powtarza się, że sytuacja w kraju jest poważna, trwa protest, to się takich rzeczy nie robi” - przypominał opozycjonistom wcześniej w radiu Tok polityczny elementarz Bachmann.
Podobnych głosów po stronie antyrządowej jest ostatnio sporo. Ich autorzy wydają się szczerze uważać że w Polsce zagrożona jest wolność. I równie szczerze dziwić się, że liderzy opozycji zachowują się tak, jakby tylko udawali, iż w to wierzą. Ale przecież to oczywiste, że w to wierzą naprawdę, bo to przecież dostrzega każdy normalny człowiek…!
Wyjaśnijmy więc P.T. Frasyniukowi, Bachmannowi i wszystkim innym wrogom PiS, oburzającym się na niepoważne zachowanie liderów liberalno-lewicowych: a może weźcie jednak pod uwagę, że oni zachowują się tak, jak im rozum dyktuje? Że te wszystkie krzyki o nadciągającej dyktaturze - to po prostu ściema? Na użytek „ciemnego ludu, który to kupi”?
A tylko Wy przyjmujecie to wszystko na poważnie?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/344903-a-moze-liderzy-opozycji-tak-naprawde-wcale-nie-wierza-w-swoje-dramatyczne-hasla