Przydałoby się więcej precyzji i wiedzy przede wszystkim. Ale nade wszystko przydałoby się nie szarganie tym, co dla nas wierzących jest święte. Powiem szczerze nie życzę sobie, by obie Damy wycierały sobie gęby słowem „wiara”, słowem „chrześcijaństwo” czy słowem Bożym. Chcąc mówić o dechrystianizacji trzeba rozumieć, czym jest chrystianizm, chrześcijaństwo. A to jest akurat taka rzeczywistość, której nie da się zrozumieć, będąc anty-chrześcijaninem
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl ks. prof. Paweł Bortkiewicz.
wPolityce.pl: Od uroczystości Bożego Ciała środowisko „Gazety Wyborczej”, które przy byle okazji atakuje księży próbuje nas przekonywać, że Kościół każe przyjmować uchodźców. Gęsto cytowane są tutaj wyrwane z kontekstu wypowiedzi poszczególnych hierarchów Kościoła oraz fragmenty Ewangelii. Jak Ksiądz Profesor to odbiera?
Ks. prof. Paweł Bortkiewicz: Pamiętam sprzed lat, z początków istnienia „GW”, gdy zaczęły się publikacje Michnika, Kołakowskiego i Miłosza na temat „Kościoła otwartego” autoprezentację redaktora „GW”. Nazwał on siebie „słuchaczem Kazania na Górze”. To ładne, może nawet uwodzicielskie określenie. Ale bardzo specyficzne. Czy słuchacz kazania na Górze jest słuchaczem całej Ewangelii? Czy jest słuchaczem dźwięków czy przyjmuje treść tych słów, całego orędzia? Czy słucha wybranych fragmentów czy przyjmuje integralny tekst? Czy wreszcie jest słuchaczem słów czy Tego, który te słowa głosi? W moim przekonaniu „GW” stosuje swoistą metodę owego „słuchacza Kazania na Górze”, to znaczy próbuje wydobywać pewne wątki, słowa wyrwane z rzeczywistości, słowa oddzielone od kontekstu. I manipuluje, manipuluje, manipuluje tymi fragmentami. Po to by rozbić, by skłócić… Manipulujcie, manipulujcie, manipulujcie, zawsze coś z tego w ludziach zostanie… Tak powiedział klasyk propagandy, i choć użył słowa „kłamcie”, to przecież musiał przeczuwać, że kłamać i manipulować to dla tego środowiska, o którym rozmawiamy to jedno i to samo.
Jaki jest cel tej manipulacji w odniesieniu do obecnie rządzącej władzy?
Cel jest jeden – stworzenie wrażenia, że rząd dobrej zmiany oddala się od Kościoła, oczywiście tego Kościoła otwartego, progresywnego. To oczywiście zakłada, że jest ta urojona dychotomia dwóch Kościołów – konserwatywnego i otwartego. Celem jest wprowadzenie podziału, zopozycjonowanie sił działających na rzecz dobra, ostatecznie podział społeczeństwa.
Ale przecież Polska od dawna pomaga uchodźcom na miejscu. Fakt ten- niewygodny chyba dla opozycji- jest celowo przez nią marginalizowany?
Oczywiście, pomoc ta jest świadczona w sposób ewidentny i rozległy. Wspomnę tylko, o tym, co czyni Caritas Polska. Jedną z form pomocy są deklaracje pomocy finansowej dla konkretnej potrzebującej rodziny na okres 6 miesięcy. Każdy chętny wybiera i deklaruje kwotę, z pomocą której chce wspierać daną rodzinę. Caritas zwraca uwagę, że nawet drobna i nie wystarczająca pomoc jest ważna, gdyż zsumowana może zaspokoić konkretne potrzeby. Darczyńcy mogą stworzyć też zespół jako rodzina, parafia, diecezja, wspólnota, czy firma. Inna forma pomocy to swoisty patronat dla konkretnej rodziny poprzez zadeklarowaną i realizowaną pomoc finansową. Wreszcie jest to możliwość jednorazowego gestu solidarności na rzecz konkretnej rodziny. Za tym słowem „konkretna” kryją się portrety przybliżane na stronach internetowych – opisujące ludzi, ich dramaty i potrzeby. To są przykłady realnych akcji solidarnościowych, budujących swoiste braterstwo w potrzebie między Polakami a Syryjczykami czy Libańczykami. Mamy akcje pomocy humanitarnej dostarczanej na miejsce. Mamy przykłady innych organizacji pomocowych, jak choćby Polskiej Misji Medycznej, organizującej pomoc dla Sudanu czy Somalii.
Nie można nie wspomnieć również o pomocy Ukraińcom, która jest przecież bardzo szeroka.
Oczywiście. To wciąż rosnąca pomoc dla uchodźców z Ukrainy. Nie widzę powodu, by Ukraińców przybywających do Polski nie traktować jako uchodźców. Przecież Konwencja dotycząca Statusu Uchodźców z 1951 r. określa uchodźcę jako osobę, która m.in., „na skutek uzasadnionej obawy przed prześladowaniem z powodu swojej rasy, religii, narodowości, przynależności do określonej grupy społecznej lub z powodu przekonań politycznych przebywa poza granicami swego państwa, którego jest obywatelem i nie może lub nie chce z powodu tych obaw korzystać z ochrony tego państwa […]”. Problemem jest może to, że w przypadku Ukraińców możemy skorzystać z tych kryteriów, w przypadku - jak to określam – nachodźców – z krajów islamskich, nie jesteśmy w stanie zweryfikować żadnego z tych kryteriów.
Sprawa niby oczywista, ale nie dla wszystkich. Michał Broniatowski, który zasłynął wcześniej doradzaniem totalnej opozycji, jak w Warszawie urządzić krwawy Majdan grzmi w TOK FM: „Polski Kościół toruński głosi zupełnie inną nowinę niż Kościół katolicki z papieżem na czele. To wygląda na schizmę”. Jak traktuje ksiądz Profesor te słowa?
Chylę czoła przed mocą słowa wybitnego jak sądzę znawcy Magisterium Kościoła, jakim musi być p. Broniatowski, ale być może w oceanie i rozlewisku jego wiedzy umknęły mu na przykład słowa takie jak: „Każdy musi przyczyniać się do rozwoju dojrzałej kultury otwartości, która ma na uwadze jednakową godność każdej osoby i należytą solidarność z najsłabszymi, domaga się uznania podstawowych praw każdego migranta. Do władz publicznych należy sprawowanie kontroli nad ruchami migracyjnymi, z uwzględnieniem wymogów dobra wspólnego. Przyjmowanie migrantów winno zawsze odbywać się w poszanowaniu prawa, a zatem, gdy to konieczne, towarzyszyć mu musi stanowcze tłumienie nadużyć. Należy również podjąć wysiłek znalezienia możliwych form autentycznej integracji imigrantów — przyjętych zgodnie z prawem — w środowisku społecznym i kulturowym różnych krajów europejskich. Nie wolno przy tym ulegać obojętności na powszechne wartości ludzkie, trzeba zarazem chronić dziedzictwo kulturowe właściwe każdemu narodowi”. Dodam tylko, że te słowa „Do władz publicznych należy sprawowanie kontroli nad ruchami migracyjnymi, z uwzględnieniem wymogów dobra wspólnego” to nie premier Beata Szydło, to papież Jan Paweł II. Trzeba się cokolwiek na czymś znać, by próbować to komentować.
Wspomniał Ksiądz Profesor o ochronie dziedzictwa kulturowego. Inaczej interepretują tę kwestię prof. Magdalena Środa i Agnieszka Holland, które na łamach „GW” piszą, że prezes PiS na „unieważnianiu norm moralnych i chrześcijańskich” zbija kapitał polityczny, zaś partia rządząca postanowiła dokonać „aktu kulturowej dezeuropeizacji i religijnej dechrystianizacji Polski”. Przejaw drastycznego odwrócenia pojęć, czy zamierzony cios poniżej pasa?
Tak, obie Panie popisują się nie po raz pierwszy swoją instrumentalizacją wiary. Zresztą zazwyczaj bardzo nieudolnie. Pani Środa pisała kiedyś do Papieża przypisując słowa św. Pawła Panu Jezusowi. Przydałoby się więcej precyzji i wiedzy przede wszystkim. Ale nade wszystko przydałoby się nie szarganie tym, co dla nas wierzących jest święte. Powiem szczerze nie życzę sobie, by obie Damy wycierały sobie gęby słowem „wiara”, słowem „chrześcijaństwo” czy słowem Bożym. Chcąc mówić o dechrystianizacji trzeba rozumieć, czym jest chrystianizm, chrześcijaństwo. A to jest akurat taka rzeczywistość, której nie da się zrozumieć, będąc anty-chrześcijaninem.
Dalszy ciąg na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Przydałoby się więcej precyzji i wiedzy przede wszystkim. Ale nade wszystko przydałoby się nie szarganie tym, co dla nas wierzących jest święte. Powiem szczerze nie życzę sobie, by obie Damy wycierały sobie gęby słowem „wiara”, słowem „chrześcijaństwo” czy słowem Bożym. Chcąc mówić o dechrystianizacji trzeba rozumieć, czym jest chrystianizm, chrześcijaństwo. A to jest akurat taka rzeczywistość, której nie da się zrozumieć, będąc anty-chrześcijaninem
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl ks. prof. Paweł Bortkiewicz.
wPolityce.pl: Od uroczystości Bożego Ciała środowisko „Gazety Wyborczej”, które przy byle okazji atakuje księży próbuje nas przekonywać, że Kościół każe przyjmować uchodźców. Gęsto cytowane są tutaj wyrwane z kontekstu wypowiedzi poszczególnych hierarchów Kościoła oraz fragmenty Ewangelii. Jak Ksiądz Profesor to odbiera?
Ks. prof. Paweł Bortkiewicz: Pamiętam sprzed lat, z początków istnienia „GW”, gdy zaczęły się publikacje Michnika, Kołakowskiego i Miłosza na temat „Kościoła otwartego” autoprezentację redaktora „GW”. Nazwał on siebie „słuchaczem Kazania na Górze”. To ładne, może nawet uwodzicielskie określenie. Ale bardzo specyficzne. Czy słuchacz kazania na Górze jest słuchaczem całej Ewangelii? Czy jest słuchaczem dźwięków czy przyjmuje treść tych słów, całego orędzia? Czy słucha wybranych fragmentów czy przyjmuje integralny tekst? Czy wreszcie jest słuchaczem słów czy Tego, który te słowa głosi? W moim przekonaniu „GW” stosuje swoistą metodę owego „słuchacza Kazania na Górze”, to znaczy próbuje wydobywać pewne wątki, słowa wyrwane z rzeczywistości, słowa oddzielone od kontekstu. I manipuluje, manipuluje, manipuluje tymi fragmentami. Po to by rozbić, by skłócić… Manipulujcie, manipulujcie, manipulujcie, zawsze coś z tego w ludziach zostanie… Tak powiedział klasyk propagandy, i choć użył słowa „kłamcie”, to przecież musiał przeczuwać, że kłamać i manipulować to dla tego środowiska, o którym rozmawiamy to jedno i to samo.
Jaki jest cel tej manipulacji w odniesieniu do obecnie rządzącej władzy?
Cel jest jeden – stworzenie wrażenia, że rząd dobrej zmiany oddala się od Kościoła, oczywiście tego Kościoła otwartego, progresywnego. To oczywiście zakłada, że jest ta urojona dychotomia dwóch Kościołów – konserwatywnego i otwartego. Celem jest wprowadzenie podziału, zopozycjonowanie sił działających na rzecz dobra, ostatecznie podział społeczeństwa.
Ale przecież Polska od dawna pomaga uchodźcom na miejscu. Fakt ten- niewygodny chyba dla opozycji- jest celowo przez nią marginalizowany?
Oczywiście, pomoc ta jest świadczona w sposób ewidentny i rozległy. Wspomnę tylko, o tym, co czyni Caritas Polska. Jedną z form pomocy są deklaracje pomocy finansowej dla konkretnej potrzebującej rodziny na okres 6 miesięcy. Każdy chętny wybiera i deklaruje kwotę, z pomocą której chce wspierać daną rodzinę. Caritas zwraca uwagę, że nawet drobna i nie wystarczająca pomoc jest ważna, gdyż zsumowana może zaspokoić konkretne potrzeby. Darczyńcy mogą stworzyć też zespół jako rodzina, parafia, diecezja, wspólnota, czy firma. Inna forma pomocy to swoisty patronat dla konkretnej rodziny poprzez zadeklarowaną i realizowaną pomoc finansową. Wreszcie jest to możliwość jednorazowego gestu solidarności na rzecz konkretnej rodziny. Za tym słowem „konkretna” kryją się portrety przybliżane na stronach internetowych – opisujące ludzi, ich dramaty i potrzeby. To są przykłady realnych akcji solidarnościowych, budujących swoiste braterstwo w potrzebie między Polakami a Syryjczykami czy Libańczykami. Mamy akcje pomocy humanitarnej dostarczanej na miejsce. Mamy przykłady innych organizacji pomocowych, jak choćby Polskiej Misji Medycznej, organizującej pomoc dla Sudanu czy Somalii.
Nie można nie wspomnieć również o pomocy Ukraińcom, która jest przecież bardzo szeroka.
Oczywiście. To wciąż rosnąca pomoc dla uchodźców z Ukrainy. Nie widzę powodu, by Ukraińców przybywających do Polski nie traktować jako uchodźców. Przecież Konwencja dotycząca Statusu Uchodźców z 1951 r. określa uchodźcę jako osobę, która m.in., „na skutek uzasadnionej obawy przed prześladowaniem z powodu swojej rasy, religii, narodowości, przynależności do określonej grupy społecznej lub z powodu przekonań politycznych przebywa poza granicami swego państwa, którego jest obywatelem i nie może lub nie chce z powodu tych obaw korzystać z ochrony tego państwa […]”. Problemem jest może to, że w przypadku Ukraińców możemy skorzystać z tych kryteriów, w przypadku - jak to określam – nachodźców – z krajów islamskich, nie jesteśmy w stanie zweryfikować żadnego z tych kryteriów.
Sprawa niby oczywista, ale nie dla wszystkich. Michał Broniatowski, który zasłynął wcześniej doradzaniem totalnej opozycji, jak w Warszawie urządzić krwawy Majdan grzmi w TOK FM: „Polski Kościół toruński głosi zupełnie inną nowinę niż Kościół katolicki z papieżem na czele. To wygląda na schizmę”. Jak traktuje ksiądz Profesor te słowa?
Chylę czoła przed mocą słowa wybitnego jak sądzę znawcy Magisterium Kościoła, jakim musi być p. Broniatowski, ale być może w oceanie i rozlewisku jego wiedzy umknęły mu na przykład słowa takie jak: „Każdy musi przyczyniać się do rozwoju dojrzałej kultury otwartości, która ma na uwadze jednakową godność każdej osoby i należytą solidarność z najsłabszymi, domaga się uznania podstawowych praw każdego migranta. Do władz publicznych należy sprawowanie kontroli nad ruchami migracyjnymi, z uwzględnieniem wymogów dobra wspólnego. Przyjmowanie migrantów winno zawsze odbywać się w poszanowaniu prawa, a zatem, gdy to konieczne, towarzyszyć mu musi stanowcze tłumienie nadużyć. Należy również podjąć wysiłek znalezienia możliwych form autentycznej integracji imigrantów — przyjętych zgodnie z prawem — w środowisku społecznym i kulturowym różnych krajów europejskich. Nie wolno przy tym ulegać obojętności na powszechne wartości ludzkie, trzeba zarazem chronić dziedzictwo kulturowe właściwe każdemu narodowi”. Dodam tylko, że te słowa „Do władz publicznych należy sprawowanie kontroli nad ruchami migracyjnymi, z uwzględnieniem wymogów dobra wspólnego” to nie premier Beata Szydło, to papież Jan Paweł II. Trzeba się cokolwiek na czymś znać, by próbować to komentować.
Wspomniał Ksiądz Profesor o ochronie dziedzictwa kulturowego. Inaczej interepretują tę kwestię prof. Magdalena Środa i Agnieszka Holland, które na łamach „GW” piszą, że prezes PiS na „unieważnianiu norm moralnych i chrześcijańskich” zbija kapitał polityczny, zaś partia rządząca postanowiła dokonać „aktu kulturowej dezeuropeizacji i religijnej dechrystianizacji Polski”. Przejaw drastycznego odwrócenia pojęć, czy zamierzony cios poniżej pasa?
Tak, obie Panie popisują się nie po raz pierwszy swoją instrumentalizacją wiary. Zresztą zazwyczaj bardzo nieudolnie. Pani Środa pisała kiedyś do Papieża przypisując słowa św. Pawła Panu Jezusowi. Przydałoby się więcej precyzji i wiedzy przede wszystkim. Ale nade wszystko przydałoby się nie szarganie tym, co dla nas wierzących jest święte. Powiem szczerze nie życzę sobie, by obie Damy wycierały sobie gęby słowem „wiara”, słowem „chrześcijaństwo” czy słowem Bożym. Chcąc mówić o dechrystianizacji trzeba rozumieć, czym jest chrystianizm, chrześcijaństwo. A to jest akurat taka rzeczywistość, której nie da się zrozumieć, będąc anty-chrześcijaninem.
Dalszy ciąg na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/344632-nasz-wywiad-ks-prof-bortkiewicz-o-tekscie-srody-i-holland-nie-zycze-sobie-by-obie-damy-wycieraly-sobie-geby-slowem-wiara