Możemy długo i ostro dyskutować o rządach, jakie sprawuje ekipa Prawa i Sprawiedliwości. Możemy kłócić się o standardy, dopytywać o szczegóły konkretnych personalnych nominacji, spierać się o kształt mediów publicznych i ustaw reformujących państwo, prowadzić polemiki dotyczące ruchów w dziedzinie gospodarki. Opozycja ma wilcze prawo przesadzać w swojej krytyce, kreśląc scenariusze końca demokracji i łamania podstawowych praw człowieka. Nawet skargi do zagranicznych mediów i ponadnarodowych instytucji można przeboleć, zwłaszcza mając z tyłu głowy świadomość, że tego typu zagrania odwracają się przeciw tym, którzy je podejmują.
Wszystko to mieści się w granicach w miarę normalnej debaty publicznej. Ale są sprawy i zachowania, które wykraczają poza codzienne zmagania dwóch silnych obozów politycznych. Czasem jest to wsparcie rządzących przez opozycję w kluczowych dla państwa kwestiach (jak PiS, gdy wspierało rządzącą PO w obliczu wojny na Ukrainie, jak PO, gdy wspiera PiS wokół sporu o Nord Stream 2), a czasem trzeba umieć powiedzieć „stop” rozkręcaniu emocji, których później nie będzie można zatrzymać.
Mam na myśli kwestię pikiet organizowanych przez tzw. Obywateli RP, którzy nie kryją, że ich celem jest rozbicie miesięcznic smoleńskich i doprowadzenie do awantur ulicznych. Przekroczeniem ostrych, ale akceptowalnych reguł gry w debacie publicznej jest otwarta zapowiedź łamania prawa, wsparta wypowiedziami parlamentarzystów PO, .N, PSL, UED…
Refleksja, że coś w tym wszystkim jest bardzo, bardzo nie tak pojawiła się zresztą nawet po drugiej stronie sporu, czego małym symbolem jest poniższy wpis z Facebooka. Nie trzeba przenikliwych analiz, wystarczą oczywiste porównania, by przekonać się, że „blokady” legalnych manifestacji to broń obosieczna. Chwała funkcjonariuszom policji, którzy zachowują się przy tego typu okazjach stanowczo, ale spokojnie i nie dają się wyprowadzić z równowagi.
Oczywiście można zastanawiać się też nad tym, by wygasić miesięcznice smoleńskie, które stały się, zwłaszcza po przejęciu przez PiS władzy, mało zrozumiałym rytuałem. Prezes Prawa i Sprawiedliwości mówił o takim scenariuszu całkiem niedawno:
Kiedy Andrzej Duda został wybrany na prezydenta, to padł taki postulat, by zakończyć marsze
— mówił Jarosław Kaczyński w rozmowie z Onet.pl.
Postulat taki wyszedł od środowiska organizatorów miesięcznic, zgłosiła go Anita Czerwińska z klubów „Gazety Polskiej”.
Powiedziałem, że nie. Skończymy, dopiero kiedy będą pomniki i kiedy będą konkluzje, przynajmniej wstępne, dotyczące śledztw smoleńskich
— mówił szef PiS.
Bądźmy jednak szczerzy: nawet jeśli PiS zakończy organizację miesięcznic, to tzw. Obywatele RP i tak będą protestować w miejscach, w których pojawią się politycy rządzącej partii. Raz będzie to wjazd na Wawel, innym razem uroczystości państwowe, jeszcze innym - marsz zwolenników PiS albo jakieś obchody. Chodzi tylko o to, by namieszać, wywołać awanturę, nakręcić spiralę emocji. Człowiek, który jest organizatorem protestów mówi przecież otwarcie, że chce wprowadzić do Sejmu, przy jakiejkolwiek okazji, kilka tysięcy osób. Urządzić rozróbę na ostro. A mimo to jest zapraszany przez główne ośrodki medialne III RP i wspierany przez najważniejszych polityków PO i Nowoczesnej.
Prof. Jadwiga Staniszkis w jednym z krytycznych dla PiS wywiadów stwierdziła, że polityka rządu wywołuje negatywne emocje społeczne:
PiS ośmielił lumpiarstwo – ludzi, którzy na co dzień wystają na placach małych miasteczek bez żadnych perspektyw. Ich agresja znalazła racjonalizację
— przekonywała pani profesor w rozmowie z Kulturą Liberalną.
Wydaje się, że to nie PiS ośmieliło lumpiarstwo, ale szeroko rozumiany obóz III RP ośmielił i oswoił polityczny i społeczny Mordor. Wyobrażają sobie państwo, że w roku, dajmy na to 2012 Jarosław Kaczyński namawia do agresji wobec przedstawicieli władzy z Platformy? Że zwolennicy PiS bezpardonowo atakują 11-listopadowy przemarsz Bronisława Komorowskiego? Że kładą się na ulicy i nie dają usunąć policjantom na imprezie „Orzeł może”? Że atakują parady homoseksualistów?
Byłoby to odebrane jednoznacznie i równie jednoznacznie potępione przez wszystkie możliwe autorytety, media, publicystów. I byłoby potępione słusznie, bo nawet ostra, najostrzejsza walka w debacie publicznej ma swoje granice. Tymczasem dziś czołowi przedstawiciele obozu III RP postanowili zabawić się zapałkami. Czekają na drugiego Cybę? Powiedzmy wprost: ekscytujący się dziś tzw. Obywatelami RP sami stawiają się poza marginesem debaty. Nawet jeśli z rozgorączkowanymi pikietującymi siedzi Władysław Frasyniuk pod ramię z Lechem Wałęsą.
PS. Pocieszające jest w tym wszystkim to, że cały spór dotyczy naprawdę znikomej części społeczeństwa. Sobotni wieczór w Warszawie, nawet wokół samego Krakowskiego Przedmieścia, zdominowany był przez piłkarskich kibiców świętujących wygraną z Rumunami, spacerujące rodziny i odpoczywających w piwnych ogródkach. Szkoda tylko czasu policjantów (i pieniędzy z budżetu).
Retoryka i atmosfera sporu, jaki przedstawiają nam Obywatele RP i ich zwolennicy nie zachęcą nikogo więcej poza rozemocjonowanymi jednostkami, którzy z chęcią przypną sobie przypinkę z „J…ć PiS” pisanym cyrylicą. Co nie znaczy, że skutki tych działań można lekceważyć.
Kulisy awantury: Frasyniuk ze znaczkiem „J…ć PiS” - pisanym cyrylicą! - odpycha policjanta! [WIDEO]
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/343773-oboz-iii-rp-oswoil-i-osmielil-spoleczny-mordor-ekscytujacy-sie-tzw-obywatelami-rp-sami-stawiaja-sie-poza-marginesem-debaty