Z byłym wicepremierem w rządzie Ewy Kopacz można się było nie zgadzać, ale jego głos był kiedyś w dyskusji cenny. Dziennikarze, nawet ci z nim polemizujący uważali, że jego słowa jednak mają jakąś wagę i zdobycie wypowiedzi Tomasza Siemoniaka do materiału zawsze coś wnosiło. Muszę przyznać, że jestem zaskoczony tym, jak szybko ten polityk sam się zdewaluował. Stał się zwykłym politycznym pieniaczem, który prowadzi swą prywatną wojenkę z Antonim Macierewiczem. Nic ponad zły sejmowy standard.
Rozumiem, że dla polityka partii, która rządziła przez dwie kadencje przejście do opozycji musi być bolesne. W przypadku Tomasza Siemoniaka zmiana pokazała jego najgorsze strony. Pieniactwo, żółć zalewającą oczy oraz skłonność do nadużywania przymiotników w stopniu najwyższym. Proszę zwrócić uwagę, że wszystko, o czym teraz wypowiada się były szef MON jest „największą” aferą Prawa i Sprawiedliwości. Caracale, praca podkomisji smoleńskiej, „ucieczka Berczyńskiego”, utworzenie Wojsk Obrony Terytorialnej… Przyjmuję nawet to, że musi się oburzać poczynaniami swojego następcy, ale to droga donikąd. Kto po trzech, czterech „największych” aferach zwróci uwagę na kolejną? A jak wyróżnić spośród tych wydumanych „największych” taką prawdziwą, która być może kiedyś przyjdzie?
Zdecydowanie najwiecej aktywności Tomasza Siemoniaka odnotowujemy w tematach dotyczących obronności i pracy Ministerstwa Obrony Narodowej, któremu szefował w poprzedniej kadencji. I to jest oczywiste. Przynajmniej teoretycznie na tym się powinien znać, więc jako opozycjonista mógłby trafnie recenzować poczynania Antoniego Macierewicza. Mógłby, gdyby każde jego słowo nie nosiło znamion osobistej wendety.
Pozycja opozycyjnego szeregowego posła musi pana Siemoniaka strasznie uwierać. To musi być frustrujące, gdy nawet dziennikarze puszczają jego słowa mimo uszu. Ale inaczej się nie da. Gdy on robi briefing, to z grubsza wiadomo, co na nim zostanie powiedziane. To nie jest cenny głos w żadnej dyskusji poza codzienną polityczną nawalanką. A jeszcze gorzej jest, gdy ta nawalanka byłego wicepremiera rozszerza się poza „jego branżę”. Doprawdy kabaretowo wypada były szef resortu obrony, gdy broni Puszczy Białowieskiej przed… „barbarzyńską wycinką”. Degradacja w toku. Przedwczorajszy pułkownik dzisiaj jest już tylko sfrustrowanym kapralem.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/342644-zaskakujaco-szybka-degradacja-tomasza-siemoniaka-gdy-powazny-polityk-staje-sie-pieniaczem