To jednak zadziwiające, jak szybko i bez większego echa przeszedł koniec projektu pt. „Kijowski”. Zadziwiające, bo przecież szeroko rozumiany obóz III RP włożył w tę inicjatywę, w tego człowieka i jego otoczenie, sporo energii, czasu i pieniędzy. Mateusz Kijowski w pewnym momencie swojej kariery rozdawał karty liderom partii opozycyjnych, sam otrzymał miejsce na okładkach „Wyborczej” i kozetce w poczekalni TVN. Do tego zwiedzał świat, nawiązując kontakty z przedstawicielami instytucji unijnych (swoją drogą sporo to również mówi o kondycji brukselskich elit), opowiadając, jak to w Polsce trudno się żyje. Pozostały tylko urocze zdjęcia.
Powiedzmy jednak wprost: zatopienie projektu Kijowski to wielka porażka obozu III RP, a przy tym świadectwo ogromnego zagubienia, jakie tam panuje. Średnio uważny obserwator polityki po kwadransie słuchania Kijowskiego (najlepiej w wersji z obrazem) musiał dojść do wniosku, że z tej mąki chleba nie będzie. Kucyk, skórzana kurtka, motocykl - wszystko to miało w założeniach być powiewem świeżości, może nawet i ekstrawagancji. Rzeczywistość to zweryfikowała. Afery fakturowe, zamieszanie wokół alimentów, wewnętrzne konflikty, wreszcie - spadek zainteresowania samym KOD. To dorobek człowieka, na którego postawiły elity III RP. Świadectwo jakiegoś paraliżu intelektualnego, a zarazem potwierdzenie (kolejne…) tezy, że za siłami odsuniętymi w 2015 roku od władzy nie stoją jakieś wielkie siły posiadające nieograniczone wpływy. Nikt przy zdrowych zmysłach nie postawiłby na Kijowskiego. Oni postawili.
Zostawmy jednak nieszczęśnika z kucykiem, który odszedł, ciągnąc za sobą całą ideę Komitetu Obrony Demokracji (no chyba że ktoś wierzy w charyzmę Krzysztofa Łozińskiego, gratuluję humoru), którego zwolennicy i członkowie zostali ze swoim poparciem dla KOD (za to bez włożonych tam pieniędzy) jak Himilsbach z angielskim. Najistotniejsze pytanie po całym tym kabarecie wokół Kijowskiego brzmi: co dalej? Na kogo postawią elity walczące o powrót „tego, co było”? Wydaje się, że scenariusz na dziś to postawienie na Platformę. Tak przynajmniej wynika z programowego, strategicznego eseju, jaki w „Polityce” publikują Mariusz Janicki i Wiesław Władyka.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
To jednak zadziwiające, jak szybko i bez większego echa przeszedł koniec projektu pt. „Kijowski”. Zadziwiające, bo przecież szeroko rozumiany obóz III RP włożył w tę inicjatywę, w tego człowieka i jego otoczenie, sporo energii, czasu i pieniędzy. Mateusz Kijowski w pewnym momencie swojej kariery rozdawał karty liderom partii opozycyjnych, sam otrzymał miejsce na okładkach „Wyborczej” i kozetce w poczekalni TVN. Do tego zwiedzał świat, nawiązując kontakty z przedstawicielami instytucji unijnych (swoją drogą sporo to również mówi o kondycji brukselskich elit), opowiadając, jak to w Polsce trudno się żyje. Pozostały tylko urocze zdjęcia.
Powiedzmy jednak wprost: zatopienie projektu Kijowski to wielka porażka obozu III RP, a przy tym świadectwo ogromnego zagubienia, jakie tam panuje. Średnio uważny obserwator polityki po kwadransie słuchania Kijowskiego (najlepiej w wersji z obrazem) musiał dojść do wniosku, że z tej mąki chleba nie będzie. Kucyk, skórzana kurtka, motocykl - wszystko to miało w założeniach być powiewem świeżości, może nawet i ekstrawagancji. Rzeczywistość to zweryfikowała. Afery fakturowe, zamieszanie wokół alimentów, wewnętrzne konflikty, wreszcie - spadek zainteresowania samym KOD. To dorobek człowieka, na którego postawiły elity III RP. Świadectwo jakiegoś paraliżu intelektualnego, a zarazem potwierdzenie (kolejne…) tezy, że za siłami odsuniętymi w 2015 roku od władzy nie stoją jakieś wielkie siły posiadające nieograniczone wpływy. Nikt przy zdrowych zmysłach nie postawiłby na Kijowskiego. Oni postawili.
Zostawmy jednak nieszczęśnika z kucykiem, który odszedł, ciągnąc za sobą całą ideę Komitetu Obrony Demokracji (no chyba że ktoś wierzy w charyzmę Krzysztofa Łozińskiego, gratuluję humoru), którego zwolennicy i członkowie zostali ze swoim poparciem dla KOD (za to bez włożonych tam pieniędzy) jak Himilsbach z angielskim. Najistotniejsze pytanie po całym tym kabarecie wokół Kijowskiego brzmi: co dalej? Na kogo postawią elity walczące o powrót „tego, co było”? Wydaje się, że scenariusz na dziś to postawienie na Platformę. Tak przynajmniej wynika z programowego, strategicznego eseju, jaki w „Polityce” publikują Mariusz Janicki i Wiesław Władyka.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/341995-zatopienie-projektu-kijowski-to-wielka-porazka-obozu-iii-rp-jaka-bedzie-strategia-na-kolejne-miesiace-sygnaly-sa-jasne