Dwa lata temu Andrzej Duda wygrał wybory prezydenckie. W polityce wszystko jest możliwe, ale coś równie „filmowego” pewnie polityk szybko nam się już nie przytrafi. Młody, niezbyt szeroko znany polityk, w kilka tygodni rozbił w puch potęgę Bronisława Komorowskiego, przez wielu doświadczonych ludzi uważanego za prezydenta nie do pokonania. Wygrał dzięki swoim talentom, dobrej kampanii i entuzjazmowi milionów Polaków, zmęczonych zakłamaniem i bylejakością III RP.
Andrzej Duda ma naprawdę silny mandat demokratyczny. Zwyciężył wbrew mediom lewicowo-liberalnym, wówczas bezdyskusyjnie królującym na polskim podwórku, odwołując się wprost do rodaków. Powinien o tym pamiętać każdego dnia, odganiając podszepty sugerujące, że jest jakaś droga na skróty do drugiej kadencji, wiodąca przez salony i salonowe media. To pułapka, która skończy się paroma awanturami i nieprzyjemnym dyskomfortem. Zyskają tylko salony i „pośrednicy”, nagrodzeni cynicznym poklaskiem.
O drugiej kadencji prezydenta, podobnie jak rządu, zdecyduje powodzenie projektu przebudowy państwa, o którym mówił dziś w orędziu Andrzej Duda. Prezydent ma rację - to zmiana naprawdę głęboka, której rozmach dostrzegamy przywołując materiały sprzed dokładnie 2 lat:
Każdy rozdźwięk z większością parlamentarną i rządem, który rzekomo ma wzmacniać prezydenta (i chwilami rzeczywiście może)- jest więc jednocześnie także kolejnym zagrożeniem dla Andrzeja Dudy. Gdy projekt dobrej zmiany się załamie, żadne rozdźwięki ani żadne weta nic nie pomogą.
Zmiana, która dokonuje się dziś w Polsce, jest niezwykle korzystna dla ogromnej większości Polaków. Dlatego też wrzask przeciwników staje się tak niesłychanie histeryczny. Oni też zaczynają widzieć, że porządna, często tylko przyzwoita polityk i zwykła gospodarność przynoszą nadzwyczajne efekty, także gospodarcze. A że do błędu trudno się przyznać, więc tym silniej brną w zaprzeczenie.
W tym kontekście trzeba wspomnieć o nasilającej się krytyce mediów publicznych, zwłaszcza TVP, ze strony części konserwatywnych publicystów. Intencje są szlachetne: marzenie o starannie wyważonych mediach publicznych, równo krytycznych wobec wszystkich. Idea piękna, i należy do niej dążyć. Czy jednak jej realizacja jest możliwa w takim a nie innym otoczeniu medialnym? Wielkie koncerny prywatne to w większości przecież nie odpowiedniki Sky czy ITV, nawet nie CNN, ale struktury mentalnie wschodnie, powołane nie do informowania, ale do pilnowania Polaków i zwalczania wszelkich zagrożeń dla systemu ukształtowanego po 1989 roku.
To media publiczne - ułomne jak my wszyscy - tworzą dziś to minimum pluralizmu w przekroju społecznym, które pozwala realizować program naprawy Polski. I jest to rzecz na tyle ważna (i cenna), że nietrafione decyzje czy przesłodzone materiały nie równoważą szali.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/341271-cos-rownie-filmowego-jak-zwyciestwo-andrzeja-dudy-szybko-nam-sie-juz-nie-przytrafi