O sprawie usuniętego z Polskiego Radia 24 Filipa Memchesa celnie napisali już Piotr Zaremba i Robert Mazurek. Poniżej więc tylko o pewnym nie poruszonym przez nich aspekcie zagadnienia.
Ten inny aspekt to uniwersalna prawda: ktoś potraktowany jak wróg najczęściej staje się wrogiem naprawdę, choćby przedtem wcale nim nie był. To oczywista psychologiczna prawidłowość, od której wprawdzie bywają wyjątki, ale bardzo nieliczne. A to stawanie się wrogiem dotyczy nie jedynie konkretnych skrzywdzonych, tylko całych środowisk, postrzegających to co z nimi zrobiono jako skrzywdzenie właśnie.
Obecni decydenci otóż uruchomili taki proces na skalę dość masową. Coraz więcej jest wszędzie takich Memchesów, można już mówić o dość powszechnym zjawisku, i to niestety (niestety, bo mimo rozmaitych zastrzeżeń jestem po stronie PiS) może mieć polityczne konsekwencje.
Nie jest to bezpośredni efekt czyjejkolwiek decyzji. Można mówić raczej o rezultacie pośrednim – konsekwencji generalnej strategii, polegającej na rozpoczęciu natarcia na wszystkich frontach. Będącej z kolei wyrazem przeświadczenia, że tak naprawdę to dotąd panował PRL, i Polska niepodległa powstaje dopiero teraz, drogą rewolucyjnego zrywu przeciw panującym dotąd zdrajcom. Takie założenie tworzy sytuację psychologiczną pt. „kto nie z nami, ten przeciw nam”, co w sposób oczywisty musi ewoluować ku „kto nie jest w wystarczającym stopniu z nami, ten przeciwko nam”, a następnie w stronę „kto nie jest z nami w sposób, który my akceptujemy, ten jest przeciwko nam”. To samo w sobie bezpośrednio sprzyja eliminowaniu rozmaitych Memchesów jako nie dość radykalnych lub nie dość posłusznych. Albo nie dość katolickich, co w konkretnym przypadku Filipa musi budzić rozbawienie.
Sprzyja temu eliminowaniu również pośrednio – bo opisana strategia i atmosfera kreuje kariery przede wszystkim tych najradykalniejszych, tych często najbardziej nienawidzących, tych najbardziej złaknionych odwetu – i personalnego, i w sensie psychologicznej kompensacji lat IIIRP. A ludziom tego typu oczywiście z Memchesami nie po drodze.
Łagodnie mówiąc, nie sprzyja to utrwaleniu władzy Prawa i Sprawiedliwości.
Zwolennicy rewolucji odpowiadają na to trojako. Czasem mówią, że cała sytuacja w Polsce jest do tego stopnia walką najczarniejszego zła z najbielszym dobrem, że po prostu tak trzeba i jeśli tak, to z powodów moralnych lepiej stracić władzę niż cokolwiek złagodzić. Jeśli są w tym szczerzy – a nie zawsze są, czasem gigantyczny radykalizm skrywa po prostu prozaiczne interesy – to warto ich spytać, czy (zakładając że polska rzeczywistość wygląda tak, jak oni głoszą; ja tak nie uważam, ale przyjmuję takie założenie roboczo, dla potrzeb tej dyskusji) jednak nie lepiej zrealizować tylko część programu przebudowy, niż na skutek zbytniego radykalizmu nie urzeczywistnić, a zwłaszcza nie utrwalić w ogóle niczego? Nie odpowiedzą na to pytanie.
Czasem mówią, że nie należy dawać posłuch kraczącym Kassandrom, bo przecież notowania partyjne trwają i się realnie nie zmieniają. Warto więc ich spytać, czy już zapomnieli, że notowania Platformy też bardzo długo trwały wysoko wbrew, wydawałoby się, wszystkiemu. Mówiłem wtedy, że to nieprawda iż ludzi nie obchodzą kolejne afery. Że takie informacje nie powodują natychmiastowych zmian, ale odkładają się w podświadomości wyborców, by w końcu zadziałać efektem skumulowanym. Warto próbować pamiętać różne fakty dłużej, niż kilka miesięcy.
Wreszcie – czasem mówią, że przeróżni Memchesowie i społeczna reakcja na pozbywanie się Memchesów są nieistotne, bo jest przecież 500+, i w ogóle PiS wesprą wyborcy z przyczyn społecznych. Tym warto przypomnieć, że decyzja wyborcy jedynie rzadko jest efektem zimnej kalkulacji, czyje rządy będą konkretnie dla niego korzystniejsze ekonomicznie. Na tę decyzję wpływa cały splot czynników; gdy PiS stracił władzę w 2007 roku nie było wprawdzie 500+, ale gospodarka była rozpędzona i Polacy bogacili się na potęgę. Okazało się to nie być najważniejszym czynnikiem, wpływającym na ich wybory polityczne.
Nie wiem, czy powyższe refleksje mogą cokolwiek zmienić, ale warto zostawiać ślad, żeby kiedyś nikt nie mógł powiedzieć, iż nikt nie ostrzegał.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/340617-memchesow-jest-wielu-czyli-naprawde-lepiej-nie-robic-sobie-wrogow