Nie mam pojęcia jakie osoby i z jakiego klucza były dobierane do prowadzenia sprawdzenia, czy te maszyny odpowiadają naszym oczekiwaniom i spełniają nasze wymagania, które zostały zaprezentowane przez oferenta. Dużo pytań tutaj się ciśnie. Jak to możliwe, że tyle parametrów zostało sprawdzonych bodajże w ciągu kilku dni? Ciężko jest to zrozumieć, tym bardziej, że śmigłowce nie latają cały dzień, ale z przerwami od 1,5 do 2,5 godzin
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl gen. bryg. rez. pil. Dariusz Wroński, były szef Wojsk Aeromobilnych i Zmotoryzowanych, ekspert lotnictwa wojskowego zajmujący się śmigłowcami.
Tygodnik „wSieci” ujawnił, że wojsko od lat ostrzegało MON za czasów rządów PO-PSL, że zakup Caracali dla polskiej armii nie jest dobrym rozwiązaniem. Czy Pan też tak uważa?
Chcę podkreślić, że występuję tutaj jako ekspert niezależny, natomiast są pewne rzeczy, których prawdopodobnie nigdy nie dowiemy się od samych polityków. Z prostego powodu- oni nigdy nie rozmawiają z dowódcami niższych szczebli, co jest dla mnie dramatem i w pewnym sensie nieporozumieniem. Jeżeli np. Kongres Amerykański chce dowiedzieć się u źródła, aby nie mieć żadnych rozterek w jakiejś sprawie, to wzywa danego kapitana, majora, czy pułkownika armii amerykańskiej, który z zachowaniem wszelkich reguł mówi co o sprawie sądzi lub jakie jest jego doświadczenie w temacie. U nas tego w ogóle nie ma.
Dlaczego?
Sam chciałbym wiedzieć. Przez te wszystkie lata pomimo tego, że w środowisku wojskowym uchodziłem i nadal uchodzę za eksperta, „pies z kulawą nogą” nie zapytał jakie jest moje zdanie na temat Caracali. Nikt z polityków nie rozmawiał z ekspertami i nadal to zjawisko jest niestety kontynuowane. A tu chodzi o to, by osoby decyzyjne usłyszały, co myślą o tym ludzie doświadczeni, którzy mają po 20-30 lat pracy na sprzęcie i ogromne doświadczenie z jednej, czy drugiej wojny. Tacy ludzie są w stanie powiedzieć czego oczekiwaliby od sprzętu, co według nich jest dobre, a co jest jeszcze lepsze. Oni wiedzą w jakim kierunku powinien pójść np. rozwój rakiet, artylerii, śmigłowców, jakie są rzeczywiste potrzeby. To w ogóle nie istnieje. A jeśli politycy już z kimś rozmawiają, to są to generałowie z najwyższych szczebli, typu: szef Sztabu Generalnego, inspektorzy, kiedyś dowódcy wojsk lądowych, sił powietrznych, marynarki wojskowej, sił specjalnych, itd. Jest szansa, że coś drgnęło, chociażby po wizytach ministra Kownackiego w 1 Brygadzie Lotnictwa Wojsk Lądowych.
Trudno mi uwierzyć w to, że tak fatalnie wygląda ta komunikacja na linii politycy- wojskowi przy tak ważnych przetargach.
Z całym szacunkiem dla tych ludzi, bo to są bardzo mądre osoby, które zawiadują strategicznymi przedsięwzięciami, ale czasem nawet nie zetknęli się z daną tematyką. Dlatego tak ważne jest, by głos mogli zabierać także ludzie z linii eksperci, na zasadzie pokazania jak oni to widzą. A dopiero później, mając pakiet informacji, decyzję na dany temat powinien podjąć minister obrony, czy sekretarz stanu. Oni też mają wiedzę i czasami pewne kompromisy są fantastycznym wyjściem dla państwa.
Pan jednak pełnił wówczas odpowiedzialne funkcje w armii, związane właśnie ze śmigłowcami i Pana głos w przetargach na nie powinien dużo znaczyć.
Mógł mnie wysłuchać, ponieważ taka była podległość, dowódca wojsk lądowych. Czasem przy jakiejś okazji udało się przeprowadzić krótką wymianę zdań z szefem Sztabu Generalnego. To wszystko. Nikt poza nimi jednak nie chciał usłyszeć co sądzi gestor i praktyk o sprzęcie czy wyposażeniu.
To znaczy, że kiedy pojawiła się kwestia Caracali nikt do Pana się nie zgłosił, żeby wyraził Pan swoją opinię?
Absolutnie nikt. Nie mam pojęcia jakie osoby i z jakiego klucza były dobierane do prowadzenia sprawdzenia, czy te maszyny odpowiadają naszym oczekiwaniom i spełniają nasze wymagania, które zostały zaprezentowane przez oferenta. Dużo pytań tutaj się ciśnie. Jak to możliwe, że tyle parametrów zostało sprawdzonych bodajże w ciągu kilku dni? Ciężko jest to zrozumieć, tym bardziej, że śmigłowce nie latają cały dzień, ale z przerwami od 1,5 do 2,5 godzin. Trzeba wówczas odtwarzać gotowość dla śmigłowca, bo po 10 czy 15 godzinach przebywania w powietrzu muszą przejść typowy przegląd. Poza tym załogi też zbyt długo nie mogą latać, w zależności od stopnia wyszkolenia pilot może latać 4 do 5 godz. maksymalnie jako instruktor. Więc jak to się stało, że tak szybko przemknęli testowanie, próby jednego raptem śmigłowca? Typem, zbliżonego tylko do oferowanych. Takich pytań jest cała masa.
Co Pana jeszcze nurtowało?
Trzeba pamiętać o tym, że to wojska lądowe nie patrząc na inne rodzaje sił zbrojnych postanowiły podjąć próbę pozyskania śmigłowców, które już naprawdę dramatycznie wołały o wymianę z różnych powodów. Kiedy jednak rozpoczęliśmy z 26 sztukami poszczególne kroki proceduralne i okazało się, że idzie nam całkiem nieźle, bo zostało to wpisane do planu modernizacji technicznej, nagle obudziła się marynarka, siły powietrzne, a potem jeszcze dołączyły wojska specjalne. Oni też chcieli mieć nowe śmigłowce.
Czym to skutkowało?
W ten sposób cały czas wzrastała ta liczba śmigłowców z 16 sztuka aż do 70. Ktoś tym sterował, ale w tym momencie należało zadać sobie pytanie: o rodzaj platformy. Bo jeżeli dla wojsk lądowych odpowiada jedna platforma, bo te zadania będą w głównej mierze prowadzone na lądzie- mowa tu o przewozie sił i środków uzbrojenia, jednym słowem transporcie- a tylko część zadań będzie dotyczyła rozpoznania, ratownictwa, etc., to jednak dla innych rodzajów sił zbrojnych już niekoniecznie. Marynarka dołożyła swoje, inne zadania. Pamiętajmy, że tam jest duża wilgotność, jest środowisko zasolenia, wpływ na silniki i całe oprzyrządowanie, wykonywanie zadań bez widzialności linii brzegowej, bez temperatury oddawania od ziemi, itd., itd. Wtedy wiadomo już było, że tu potrzebny jest zupełnie inny śmigłowiec.
Dalszy ciąg na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Nie mam pojęcia jakie osoby i z jakiego klucza były dobierane do prowadzenia sprawdzenia, czy te maszyny odpowiadają naszym oczekiwaniom i spełniają nasze wymagania, które zostały zaprezentowane przez oferenta. Dużo pytań tutaj się ciśnie. Jak to możliwe, że tyle parametrów zostało sprawdzonych bodajże w ciągu kilku dni? Ciężko jest to zrozumieć, tym bardziej, że śmigłowce nie latają cały dzień, ale z przerwami od 1,5 do 2,5 godzin
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl gen. bryg. rez. pil. Dariusz Wroński, były szef Wojsk Aeromobilnych i Zmotoryzowanych, ekspert lotnictwa wojskowego zajmujący się śmigłowcami.
Tygodnik „wSieci” ujawnił, że wojsko od lat ostrzegało MON za czasów rządów PO-PSL, że zakup Caracali dla polskiej armii nie jest dobrym rozwiązaniem. Czy Pan też tak uważa?
Chcę podkreślić, że występuję tutaj jako ekspert niezależny, natomiast są pewne rzeczy, których prawdopodobnie nigdy nie dowiemy się od samych polityków. Z prostego powodu- oni nigdy nie rozmawiają z dowódcami niższych szczebli, co jest dla mnie dramatem i w pewnym sensie nieporozumieniem. Jeżeli np. Kongres Amerykański chce dowiedzieć się u źródła, aby nie mieć żadnych rozterek w jakiejś sprawie, to wzywa danego kapitana, majora, czy pułkownika armii amerykańskiej, który z zachowaniem wszelkich reguł mówi co o sprawie sądzi lub jakie jest jego doświadczenie w temacie. U nas tego w ogóle nie ma.
Dlaczego?
Sam chciałbym wiedzieć. Przez te wszystkie lata pomimo tego, że w środowisku wojskowym uchodziłem i nadal uchodzę za eksperta, „pies z kulawą nogą” nie zapytał jakie jest moje zdanie na temat Caracali. Nikt z polityków nie rozmawiał z ekspertami i nadal to zjawisko jest niestety kontynuowane. A tu chodzi o to, by osoby decyzyjne usłyszały, co myślą o tym ludzie doświadczeni, którzy mają po 20-30 lat pracy na sprzęcie i ogromne doświadczenie z jednej, czy drugiej wojny. Tacy ludzie są w stanie powiedzieć czego oczekiwaliby od sprzętu, co według nich jest dobre, a co jest jeszcze lepsze. Oni wiedzą w jakim kierunku powinien pójść np. rozwój rakiet, artylerii, śmigłowców, jakie są rzeczywiste potrzeby. To w ogóle nie istnieje. A jeśli politycy już z kimś rozmawiają, to są to generałowie z najwyższych szczebli, typu: szef Sztabu Generalnego, inspektorzy, kiedyś dowódcy wojsk lądowych, sił powietrznych, marynarki wojskowej, sił specjalnych, itd. Jest szansa, że coś drgnęło, chociażby po wizytach ministra Kownackiego w 1 Brygadzie Lotnictwa Wojsk Lądowych.
Trudno mi uwierzyć w to, że tak fatalnie wygląda ta komunikacja na linii politycy- wojskowi przy tak ważnych przetargach.
Z całym szacunkiem dla tych ludzi, bo to są bardzo mądre osoby, które zawiadują strategicznymi przedsięwzięciami, ale czasem nawet nie zetknęli się z daną tematyką. Dlatego tak ważne jest, by głos mogli zabierać także ludzie z linii eksperci, na zasadzie pokazania jak oni to widzą. A dopiero później, mając pakiet informacji, decyzję na dany temat powinien podjąć minister obrony, czy sekretarz stanu. Oni też mają wiedzę i czasami pewne kompromisy są fantastycznym wyjściem dla państwa.
Pan jednak pełnił wówczas odpowiedzialne funkcje w armii, związane właśnie ze śmigłowcami i Pana głos w przetargach na nie powinien dużo znaczyć.
Mógł mnie wysłuchać, ponieważ taka była podległość, dowódca wojsk lądowych. Czasem przy jakiejś okazji udało się przeprowadzić krótką wymianę zdań z szefem Sztabu Generalnego. To wszystko. Nikt poza nimi jednak nie chciał usłyszeć co sądzi gestor i praktyk o sprzęcie czy wyposażeniu.
To znaczy, że kiedy pojawiła się kwestia Caracali nikt do Pana się nie zgłosił, żeby wyraził Pan swoją opinię?
Absolutnie nikt. Nie mam pojęcia jakie osoby i z jakiego klucza były dobierane do prowadzenia sprawdzenia, czy te maszyny odpowiadają naszym oczekiwaniom i spełniają nasze wymagania, które zostały zaprezentowane przez oferenta. Dużo pytań tutaj się ciśnie. Jak to możliwe, że tyle parametrów zostało sprawdzonych bodajże w ciągu kilku dni? Ciężko jest to zrozumieć, tym bardziej, że śmigłowce nie latają cały dzień, ale z przerwami od 1,5 do 2,5 godzin. Trzeba wówczas odtwarzać gotowość dla śmigłowca, bo po 10 czy 15 godzinach przebywania w powietrzu muszą przejść typowy przegląd. Poza tym załogi też zbyt długo nie mogą latać, w zależności od stopnia wyszkolenia pilot może latać 4 do 5 godz. maksymalnie jako instruktor. Więc jak to się stało, że tak szybko przemknęli testowanie, próby jednego raptem śmigłowca? Typem, zbliżonego tylko do oferowanych. Takich pytań jest cała masa.
Co Pana jeszcze nurtowało?
Trzeba pamiętać o tym, że to wojska lądowe nie patrząc na inne rodzaje sił zbrojnych postanowiły podjąć próbę pozyskania śmigłowców, które już naprawdę dramatycznie wołały o wymianę z różnych powodów. Kiedy jednak rozpoczęliśmy z 26 sztukami poszczególne kroki proceduralne i okazało się, że idzie nam całkiem nieźle, bo zostało to wpisane do planu modernizacji technicznej, nagle obudziła się marynarka, siły powietrzne, a potem jeszcze dołączyły wojska specjalne. Oni też chcieli mieć nowe śmigłowce.
Czym to skutkowało?
W ten sposób cały czas wzrastała ta liczba śmigłowców z 16 sztuka aż do 70. Ktoś tym sterował, ale w tym momencie należało zadać sobie pytanie: o rodzaj platformy. Bo jeżeli dla wojsk lądowych odpowiada jedna platforma, bo te zadania będą w głównej mierze prowadzone na lądzie- mowa tu o przewozie sił i środków uzbrojenia, jednym słowem transporcie- a tylko część zadań będzie dotyczyła rozpoznania, ratownictwa, etc., to jednak dla innych rodzajów sił zbrojnych już niekoniecznie. Marynarka dołożyła swoje, inne zadania. Pamiętajmy, że tam jest duża wilgotność, jest środowisko zasolenia, wpływ na silniki i całe oprzyrządowanie, wykonywanie zadań bez widzialności linii brzegowej, bez temperatury oddawania od ziemi, itd., itd. Wtedy wiadomo już było, że tu potrzebny jest zupełnie inny śmigłowiec.
Dalszy ciąg na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/340328-nasz-wywiad-gen-wronski-zabiera-glos-ws-caracali-wiadomo-bylo-ze-tu-potrzebny-jest-zupelnie-inny-smiglowiec