Frans Timmermans, wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej, holenderski polityk i „ulubieniec” narodu polskiego, co można potwierdzić czytając o nim opinie forumowiczów na niemal wszystkich bez wyjątku portalach, w tym słusznych i wiernopoddańczych wobec brukselskiej elity rządzącej półmiliardową społecznością europejską - przybędzie z wizytą do Polski. Nie do jakiejś Szydło albo innego Dudy, ale do samego Adama Michnika na imprezę „Gazety Wyborczej”. Poniekąd prywatnie i wcale się nie zdziwię, że całkiem prywatnie wypowie się na temat łamania zasad konstytucji przez niepraworządny parlament oraz rząd. Ciekawa jestem, czy zajmie stanowisko w sprawie nie zamieszczania na łamach GW reklam przez spółki skarbu państwa, a przede wszystkim ograniczania przez nie prenumeraty tej wpływowej gazety, wpływowej w kraju i za granicą, zwłaszcza zachodnią. Czy ewentualnym wystąpieniem w jej obronie wpłynie na wzrost sprzedaży GW i podniesie słupki poparcia dla orientacji politycznej, walczącej o powrót do władzy, bo się jej to należy jak psu micha. O tę michę wszak chodzi i zwycięstwo ideologii lewicowo - centrowo-liberalnej, czy jak jej tam, reprezentowanej przez miłą sercu Timmermansa, Platformę Obywatelską.
Tymczasem w krajach UE rośnie niezadowolenie z polityki Brukseli, narzucającej krajom członkowskim kwoty imigrantów i urządzającej im gospodarkę, finanse oraz integrację polityczną. W miniony wtorek Timmermans zwołał posiedzenie ministrów d/s europejskich, poświęcone łamaniu praworządności w Polsce, w którym wzięło udział 22 przedstawicieli, zamiast 28 i według Timmermansa, najwyraźniej rozczarowanego rezultatem tych nikomu niepotrzebnych obrad, ich uczestnicy „opowiedzieli się” za kontynuowaniem z naszym rządem dialogu. Wszyscy mówili: „Nie chcemy stawiać żadnego państwa w narożniku, ale czujemy wspólną odpowiedzialność za rządy prawa”. Timmermans oświadczył przy tym, że nie ma mowy o wprowadzaniu sankcji KE w stosunku do Polski z powodu nie przestrzegania przez nią praworządności. No proszę, nie będzie sankcji, ale będzie dialog, na co rząd Polski wyraża oczywiście zgodę. Dialog to takie gadanie, z którego może coś wyniknąć, ale zazwyczaj nie wynika. Jest za to okazją do wspólnego spędzenia czasu i wspólnego posiłku na koszt podatników. Spośród 22 uczestników tego spotkania najbardziej atakowały nas: Belgia, Włochy, Francja, Niemcy i Szwecja. Było do przewidzenia, jest do przewidzenia, że Niemcy i Francja będą dążyć do Unii dwóch prędkości, a tą pierwszą ma być zreformowana strefa euro. A drugą prędkość będą stanowiły kraje „nowej Europy”, także te, które przyjęły euro za swoją walutę. Będą musiały robić swoje, tak jak to dzieje się w Polsce i dobrze na tym wyjdą. Zwłaszcza, jeśli postawią na zainicjowaną przez Warszawę współpracę regionalną Europy Środkowo - Wschodniej i bez łaski Brukseli będą budować dobrobyt swoich narodów własną prędkością, niezależnie i suwerennie od jakichś Junckerów i Timmermansów. Polityków pozbawionych autorytetu, plotących banialuki o jakiejś praworządności, która w praktyce ma polegać na oddaniu kompetencji parlamentów krajowych eurokracji brukselskiej. To się nie może udać i dlatego Timmermans i przyjaciele spuszczają z tonu, co cieszy i napawa optymizmem na przyszłość.
Co się zaś tyczy określenia „populizm”, którego lewactwo europejskie i amerykańskie nadużywa w stosunku do krajów rządzonych przez partie konserwatywne, dbające o zachowanie tradycji, w tym chrześcijańskich i o dobro obywateli, wygląda na to, że to właśnie establishment postawił na populizm, ale ideologiczny i właśnie z tego powodu znalazł się w narożniku dziejów.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/340116-establishment-w-narozniku-dziejow-timmermans-przybedzie-z-wizyta-do-polski-do-samego-adama-michnika