Oszustwo, wyłudzenia i poświadczanie nieprawdy. Z informacji, do których dotarł portal wPolityce.pl prawdopodobnie takie zarzuty usłyszy część zatrzymanych dzisiaj osób w sprawie warszawskiej reprywatyzacji. Wielkim interesem reprywatyzacyjnym kierować miał biznesmen Maciej M. wraz z synem Maksymilianem, a ich prawniczą prawą ręką oraz wykonawca niektórych machlojek miał być mec. Andrzej M. – prawdziwy „ekspert” od reprywatyzacji warszawskiej. Z naszych ustaleń wynika też, że śledczy zajmują się również dużym wątkiem sędziowskim w tej sprawie. Są pewni, że bez udziału sędziów większość przekrętów nie mogłaby dojść do skutku.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: UJAWNIAMY kulisy dzisiejszych zatrzymań CBA ws. reprywatyzacji. Biznesmeni z wielkimi majątkami i adwokat, który umie załatwić wszystko
Na czym polegał proceder, którym parali się zatrzymani w sprawie prawnicy i biznesmeni? Chodzi o wyłudzenia kamienic „na kuratora” współwłaściciela. Prawnicy wyszukiwali nazwiska osób, które mogły być właścicielami lub współwłaścicielami nieruchomości. Pomocne były w tym księgi wieczyste, do których bez trudu można zajrzeć w sądach. Następnie fabrykowano „pełnomocnictwo” od takiej osoby i już pan mecenas lub tzw. „słup” stawał się kuratorem „właściciela” i za jego zgodą mógł dokonywać wszelkich działań. Tak więc mógł zbyć roszczenie reprywatyzacyjne lub „swój” udział w kamienicy. W przypadku sprawy nieruchomości przy ul. Królewskiej w Warszawie.
Kuratorem został mieszkaniec karaibskiej wyspy. Ani Marcin M., ani jego mecenas, który prowadził sprawę Andrzej M. nie widzieli tego człowieka na oczy. Podobno przesłał mecenasowi M. pełnomocnictwo. I tu zaczyna się rola sądów. Sędzia, w przypadku tej sprawy, nie zadał sobie trudu, by sprawdzić dane kuratora z egzotycznego kraju, nie wezwał go na rozprawę. Uznał, że mec. Andrzej M. mówi prawdę i przedstawia prawdziwe pełnomocnictwo. Jak się okazuje, mogło to być dobrze ukartowanym oszustwem. W branży reprywatyzacyjnej metoda na „kuratora” to norma. Często kurator reprezentuje osobę, która ma…130 lat. W reprywatyzacyjnej aferze nikt nie sprawdzał takich przypadków, a sędziowie bezrefleksyjnie wierzyli cwanym adwokatom.
Czy robili to bezmyślnie, czy coś za tym stało. Z ustaleń portalu wPolityce.pl wynika, że działalność sądów w sprawach związanych z ostatnimi zatrzymaniami, znajduje centralne miejsce w śledztwie.
Badany będzie duży wątek sędziowski w tej sprawie. Nie chce się wierzyć, że sędziowie dokonywali pewnych czynności z czystej niewiedzy lub lenistwa.
– mówi osoba zaznajomiona ze szczegółami śledztwa.
Czytaj na kolejnej stronie…
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Oszustwo, wyłudzenia i poświadczanie nieprawdy. Z informacji, do których dotarł portal wPolityce.pl prawdopodobnie takie zarzuty usłyszy część zatrzymanych dzisiaj osób w sprawie warszawskiej reprywatyzacji. Wielkim interesem reprywatyzacyjnym kierować miał biznesmen Maciej M. wraz z synem Maksymilianem, a ich prawniczą prawą ręką oraz wykonawca niektórych machlojek miał być mec. Andrzej M. – prawdziwy „ekspert” od reprywatyzacji warszawskiej. Z naszych ustaleń wynika też, że śledczy zajmują się również dużym wątkiem sędziowskim w tej sprawie. Są pewni, że bez udziału sędziów większość przekrętów nie mogłaby dojść do skutku.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: UJAWNIAMY kulisy dzisiejszych zatrzymań CBA ws. reprywatyzacji. Biznesmeni z wielkimi majątkami i adwokat, który umie załatwić wszystko
Na czym polegał proceder, którym parali się zatrzymani w sprawie prawnicy i biznesmeni? Chodzi o wyłudzenia kamienic „na kuratora” współwłaściciela. Prawnicy wyszukiwali nazwiska osób, które mogły być właścicielami lub współwłaścicielami nieruchomości. Pomocne były w tym księgi wieczyste, do których bez trudu można zajrzeć w sądach. Następnie fabrykowano „pełnomocnictwo” od takiej osoby i już pan mecenas lub tzw. „słup” stawał się kuratorem „właściciela” i za jego zgodą mógł dokonywać wszelkich działań. Tak więc mógł zbyć roszczenie reprywatyzacyjne lub „swój” udział w kamienicy. W przypadku sprawy nieruchomości przy ul. Królewskiej w Warszawie.
Kuratorem został mieszkaniec karaibskiej wyspy. Ani Marcin M., ani jego mecenas, który prowadził sprawę Andrzej M. nie widzieli tego człowieka na oczy. Podobno przesłał mecenasowi M. pełnomocnictwo. I tu zaczyna się rola sądów. Sędzia, w przypadku tej sprawy, nie zadał sobie trudu, by sprawdzić dane kuratora z egzotycznego kraju, nie wezwał go na rozprawę. Uznał, że mec. Andrzej M. mówi prawdę i przedstawia prawdziwe pełnomocnictwo. Jak się okazuje, mogło to być dobrze ukartowanym oszustwem. W branży reprywatyzacyjnej metoda na „kuratora” to norma. Często kurator reprezentuje osobę, która ma…130 lat. W reprywatyzacyjnej aferze nikt nie sprawdzał takich przypadków, a sędziowie bezrefleksyjnie wierzyli cwanym adwokatom.
Czy robili to bezmyślnie, czy coś za tym stało. Z ustaleń portalu wPolityce.pl wynika, że działalność sądów w sprawach związanych z ostatnimi zatrzymaniami, znajduje centralne miejsce w śledztwie.
Badany będzie duży wątek sędziowski w tej sprawie. Nie chce się wierzyć, że sędziowie dokonywali pewnych czynności z czystej niewiedzy lub lenistwa.
– mówi osoba zaznajomiona ze szczegółami śledztwa.
Czytaj na kolejnej stronie…
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/339370-ujawniamy-nowe-fakty-w-sprawie-zatrzyman-aferzystow-reprywatyzacyjnych-metoda-na-kuratora-czyli-jak-dzialala-szajka-biznesmenow-i-prawnikow