Sondażowe sukcesy Platformy Obywatelskiej oznaczają poważne konsekwencje dla pozostałych partii opozycyjnych.

Z kolejnych badań coraz jaśniej wyłania się obraz Platformy przejmującej elektorat nie tylko Nowoczesnej, ale także PSL-u oraz SLD.

CZYTAJ: Kantar Public: PiS na prowadzeniu. PO z 1 pkt. straty. Czyżby znów ruszyła akcja pompowania Platformy po spadkach?

Ludowcy coraz rzadziej przekraczają próg wyborczy, mimo, że - jak twierdzą - wieś ma do rządów Prawa i Sprawiedliwości sporo uwag. W ostatnim badaniu Kantar Public zdobywają ledwie 2 punkty poparcia - tyle co partia Razem oraz Wolność.
To nawet zabawne, bo PSL przez lata powtarzało jak mantrę, że każdy sojusz z PiS oznaczałby sprowadzenie się tej partii do roli podjadanej przystawki. Więc PSL trzymało się z dala od PiS. A mimo to znalazło się w roli przystawki, tyle że Platformy.

SLD też zaczyna wytracać impet. Kantar Public daje postkomunistom ledwie 4 punkty, a więc poniżej progu. Mniej, niż wskazywały badania sprzed kilku tygodni. Takie są nieuchronne konsekwencje nakręcania spirali konfrontacji. Władysław Kosiniak-Kamysz maszeruje, ale punktuje tylko Schetyna. Włodzimierz Czarzasty podkręca atmosferę, ale premię zbiera lider PO. Nie ma się co dziwić: skoro sytuacja jest rzeczywiście tak dramatyczna, to nie ma miejsca na niuanse: albo jesteś za Prawem i Sprawiedliwością, albo przeciw. Jeśli jesteś przeciw, to musisz popierać najsilniejszego. Zwłaszcza jeśli jest on wielokrotnie silniejsi niż pozostałe propozycje.

A pamiętajmy, że niemal pewna jest nowa inicjatywa salonowo-lewicowa, z Robertem Biedroniem jako liderem. I to ona zbierze tych wyborców, którzy nie chcą iść z Platformą.

Budowanie atmosfery histerii, kreowanie klimatu końca demokracji, strategia ulicy i zagranicy, Prawa i Sprawiedliwości nie zabiły. Od stycznia wiemy, że obóz rządzący przetrwa do końca kadencji i będzie walczył o kolejną. Ale w tym boju będą ofiary śmiertelne: mniejsze partie, które fatalnie rozeznały swoje interesy.