Jeżeli staram się o tym mówić i sprawę nagłaśniać, to nie dlatego, że dostałem cios w twarz, bo jestem dużym mężczyzną i nie z cukru. Takie rzeczy mi się już zdarzały. Choćby w stanie wojennym. Ale nagłaśniam to po to, by uświadomić do czego może doprowadzić taka utrata kontroli
— mówi w rozmowie z portalemw Polityce.pl Adam Borowski, b. opozycjonista, który został zaatakowany podczas obchodów miesięcznicy smoleńskiej na Krakowskim Przedmieściu.
CZYTAJ TEŻ: Na Marszu Pamięci bandzior uderzył Adama Borowskiego. Adam pojmał bandziora. Ktoś podał decyzję „BIĆ!”
wPolityce.pl: Został Pan wczoraj zaatakowany podczas Marszu Pamięci. Jak do tego doszło? Czy pan rozpoznał sprawcę?
Adam Borowski: Sprawcę widziałem i go znam. Ale problem jest nie w samym uderzeniu. Uderzenie oczywiście jest nieprzyjemne, bo jest to pewien barbarzyński akt, choć także wyraz bezsilności. Bo jeśli się używa siły fizycznej, to jest to bezsilność. Ale rzecz w tym, że tamta strona, która jest przeciwna obchodom rocznicy smoleńskiej po raz pierwszy użyła siły. Nie wystarczyło im, że byli obok, odgrodzeni przez policjantów, ale weszli w tłum. I nie wchodzili w tłum jako przeciwnicy, ale uczestniczyli w tym przemarszu od katedry, udając, że są uczestnikami miesięcznicy.
Czyli idąc nie mieli swoich białych róż?
Mieli je zapewne, ale wyciągnęli później zza pazuchy, czy skądś. Ale de facto byli przemieszani z uczestnikami obchodów. I to jest bardzo niebezpieczna sytuacja. Bo zgromadzenie rządzi się swoimi prawami. Emocje łatwo wymykają się spod kontroli. To, że oni przeszkadzali w takich chwilach jak Apel Pamięci – kiedy się przywołuje tych, którzy stracili życie – gwiżdżąc i wrzeszcząc – to jest akt barbarzyństwa nie mieszczący się w naszej kulturze i cywilizacji.
A z czego pana zdaniem wynika ten rosnący poziom agresji?
To jest frustracja, świadectwo pewnej niemocy. Polska idzie w dobrym kierunku, a oni wciąż kłamią, że jest państwem autorytarnym. A wszyscy widzą, że swobód obywatelskich jest aż nadto. Brakuje tylko odpowiedzialności za słowo. Oni plotą, co im ślina na język przyniesie, bez żadnych konsekwencji. A niektóre wypowiedzi kwalifikowałyby się do tego. Polskie państwo nie reaguje, wykazując pewną wstrzemięźliwość, aby nie dawać pretekstów do kolejnych oskarżeń.
Policja też ich nie dała? Jak się wczoraj zachowywały siły porządkowe?
Policja zachowywała się bardzo dobrze. Ci obywatele RP, których udało się „wyizolować” - byli otaczani i zabezpieczani, oddzielani od uczestników manifestacji. Oczywiście oni się spotkali z pewną wrogością uczestników, bo nie jest przyjemnie, gdy się przeszkadza w trakcie śpiewania „Boże, coś Polskę” .To jest przecież pieśń hymniczna, jedna z najświętszych dla każdego Polaka, przy której się stoi na baczność, z szacunku dla polskiej historii, tradycji, dla naszych bohaterów. Zresztą kiedy krzyczeliśmy „Cześć i chwała bohaterom!”, to oni też wyli i przeszkadzali. I to oczywiście musiało się spotkać z wrogim nastawieniem uczestników. Z drugiej strony oni prowokowali tylko po to, żebyśmy my się na nich rzucili, żeby zostali poturbowani, żeby mieli pretekst mówienia na świecie, że Polska jest krajem autorytarnym, że rodzi się tu faszyzm. Więc jeżeli staram się o tym mówić i sprawę nagłaśniać, to nie dlatego, że dostałem cios w twarz, bo jestem dużym mężczyzną i nie z cukru. Takie rzeczy mi się już zdarzały. Choćby w stanie wojennym. Ale nagłaśniam to po to, by uświadomić do czego może doprowadzić taka utrata kontroli i że może znowu dojść do ofiar – tak, jak to się stało w przypadku Marka Rosiaka, który został zamordowany. Ta droga prowadzi donikąd.
Widzi Pan jakiś sposób na zahamowanie tej eskalacji agresji?
To jest oczywiście trudne, bo żeby emocje nie były eskalowane potrzebna jest wola dwóch stron. W sytuacji, gdy interesy zostały naruszone, przez odsunięcie od władzy, kiedy skończyło się korzystanie z przywilejów bycia przy władzy, to nie spodziewam się, by tamta strona zaprzestała eskalacji. Natomiast istotą rzeczy jest – zapobiegać. Dlatego niezrozumiała jest decyzja sądu, który cofnął decyzję wojewody o tym, by odmówić obywatelom RP demonstracji dokładnie w tym samym czasie i miejscu, co miesięcznica smoleńska. Bo to może naprawdę doprowadzić do nieszczęścia.
Może ten wczorajszy incydent zmieni nastawienie sądu…
Mam nadzieję, że będzie to jakieś memento i że jednak ustawa, która zabrania organizowania w tym samym czasie i miejscu dwóch przeciwnych demonstracji powinna być respektowana, a sąd nie będzie tu robić żadnych wygibasów prawnych.
Rozmawiała Anna Sarzyńska
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/339261-adam-borowski-naglasniam-incydent-na-marszu-bo-moze-znowu-dojsc-do-ofiar-tak-jak-to-sie-stalo-w-przypadku-marka-rosiaka-nasz-wywiad