I jak się teraz czujesz, elektoracie Platformy? „Kłamaliśmy rano, nocą i wieczorem” – mówił kiedyś węgierski premier Gyurcsány na zamkniętej naradzie posłów Węgierskiej Partii Socjalistycznej. W przypadku partii Grzegorza Schetyny żadne taśmy nie są potrzebne. Jeszcze w ubiegłym roku obecny lider totalnej opozycji twierdził, że nie przyjmując uchodźców „Polska stawia się na marginesie” i że „stanowisko rządu Beaty Szydło jest niezrozumiałe”, gdyż „nie możemy wychodzić przed szereg i mówić: my nie chcemy. Bo to Europa powinna decydować”.
Dziś przyznał, że wszystko to pic na wodę. I dopytywany przez reportera TVP stwierdził nagle, iż… „Platforma nie jest za przyjęciem uchodźców”. Czy to chwila pomroczności jasnej u człowieka, którego przyboczni od wielu miesięcy oszukiwali wyborców, strasząc ich unijnymi sankcjami po deklaracjach PiS, iż rząd Szydło żadnych uchodźców do Polski nie przyjmie? Raczej - czysty cynizm. Po prostu - nie udało się rodaków zastraszyć, kłamiąc rano, nocą i wieczorem, o czym świadczą kolejne sondaże. Nie powiódł się plan: Platforma zrobi dobrze Unii, to Unia przywróci ją do władzy. Jeszcze kilka miesięcy temu przeciwko przyjmowaniu nieproszonych gości ze świata islamu było sześćdziesiąt kilka procent Polaków, dziś liczba ta wzrosła do 73 proc. Jest „po ptokach”.
Cóż miała począć Platforma, zagoniona w kozi róg przez cztery pytania PiS i mająca do wyboru już tylko dwie opcje: albo powtarzać starą śpiewkę wbrew woli rodaków, albo przyznać, że opinie jej najważniejszych działaczy były stekiem bzdur. Dla ludzi tak wyprutych z wszelkich idei wybór mógł być tylko jeden: kłamaliśmy. Kłamaliśmy ustami Joanny Muchy, że fala imigrantów może Polskę „ubogacić kulturowo”. Kłamaliśmy ustami posła Szczerby, iż uchodźcy są w Polsce „mile widziani” i że „jesteśmy gotowi przyjąć każdą ich liczbę”. Kłamaliśmy ustami posła Tomczyka, że stać nas jako kraj na przyjęcie imigrantów w „dowolnej liczbie”, choćby i 50 tysięcy. A kiedy Jarosław Kaczyński tłumaczył w Sejmie, że najlepszą drogą pomocy ofiarom wojny jest pomaganie im w ich krajach poprzez pokaźne sumy przekazywane na ośrodki dla uchodźców w pobliżu ich miejsc zamieszkania, jak odpowiadała Ewa Kopacz? „Prezes Kaczyński pokazał, że najważniejsi dla PiS są nie ludzie, a własny interes, interes jednej partii. Słowami prezesa Kaczyńskiego PiS pokazał swoją twarz partii antyeuropejskiej”. Wtórował jej Ludwik Dorn, mówiąc: „Ratyfikowaliśmy Traktat Lizboński, gdzie jest mowa o solidarności z innymi krajami europejskimi, które dziś mają problem z uchodźcami. To, co prezentuje PiS, to robienie z Polski samotnej wyspy, z którą w godzinę próby nikt nie będzie się liczył”.
Czas przypomnieć ówczesne słowa Kaczyńskiego: „Trzeba zabezpieczyć granice europejskie i trzeba pomagać na miejscu. Unia Europejska, w tym Polska, musi się zdobyć na wysiłek by im pomóc, ale nie można zgodzić się na proces, który doprowadzi do upadku porządku europejskiego i cywilizacji, która wywodzi się z chrześcijaństwa”. Ale Kopacz grzmiała: „Macie odwagę powiedzieć, że nie chcecie przyjmować imigrantów? To powiedzcie to swoim wyborcom!”. PiS miało tę odwagę, Platforma wolała brnąć w oszczerstwa i groźby rozpadu Unii. A oddane jej media, jak choćby „Polityka”, swymi najbardziej znanymi piórami twierdziły, że słowa Kaczyńskiego „spychają Polskę ku peryferiom Europy”.
A dziś? Wiceprzewodniczący PO, Sławomir Neumann nawet nie mrugnie powieką, gdy niemal cytuje Kaczyńskiego słowo w słowo. „Uważamy, że powinniśmy pomagać uchodźcom, imigrantom - legalnym i nielegalnym - w miejscach, w których mają najłatwiej do asymilacji, także w obozach, które są w krajach przygranicznych (…). Mówimy, że powinniśmy pomagać im poza granicami Polski”.
Cóż tu jeszcze komentować? Może tylko to, że swoją gwałtowną woltą Platforma pokazała środkowy palec nie tylko samej sobie, ale przede wszystkim zapatrzonym w nią wyborcom, którzy od wielu miesięcy pluli na rząd Szydło, że „zaściankowy”, że „ciemnogród”, że „rozwala Unię”. Cóż mają dziś zrobić ci biedni ludzie, którzy uwierzyli w „kulturowe ubogacanie”? Jak się czują ci, których nazywa się w Polsce „lemingami”, bo są ślepi i głusi na argumenty, a dziś okazało się, że poglądy wtłaczane im do głów były jedynie cyniczną, polityczną grą? Bo w rzeczywistości „Platforma nie jest za przyjęciem uchodźców”?
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
I jak się teraz czujesz, elektoracie Platformy? „Kłamaliśmy rano, nocą i wieczorem” – mówił kiedyś węgierski premier Gyurcsány na zamkniętej naradzie posłów Węgierskiej Partii Socjalistycznej. W przypadku partii Grzegorza Schetyny żadne taśmy nie są potrzebne. Jeszcze w ubiegłym roku obecny lider totalnej opozycji twierdził, że nie przyjmując uchodźców „Polska stawia się na marginesie” i że „stanowisko rządu Beaty Szydło jest niezrozumiałe”, gdyż „nie możemy wychodzić przed szereg i mówić: my nie chcemy. Bo to Europa powinna decydować”.
Dziś przyznał, że wszystko to pic na wodę. I dopytywany przez reportera TVP stwierdził nagle, iż… „Platforma nie jest za przyjęciem uchodźców”. Czy to chwila pomroczności jasnej u człowieka, którego przyboczni od wielu miesięcy oszukiwali wyborców, strasząc ich unijnymi sankcjami po deklaracjach PiS, iż rząd Szydło żadnych uchodźców do Polski nie przyjmie? Raczej - czysty cynizm. Po prostu - nie udało się rodaków zastraszyć, kłamiąc rano, nocą i wieczorem, o czym świadczą kolejne sondaże. Nie powiódł się plan: Platforma zrobi dobrze Unii, to Unia przywróci ją do władzy. Jeszcze kilka miesięcy temu przeciwko przyjmowaniu nieproszonych gości ze świata islamu było sześćdziesiąt kilka procent Polaków, dziś liczba ta wzrosła do 73 proc. Jest „po ptokach”.
Cóż miała począć Platforma, zagoniona w kozi róg przez cztery pytania PiS i mająca do wyboru już tylko dwie opcje: albo powtarzać starą śpiewkę wbrew woli rodaków, albo przyznać, że opinie jej najważniejszych działaczy były stekiem bzdur. Dla ludzi tak wyprutych z wszelkich idei wybór mógł być tylko jeden: kłamaliśmy. Kłamaliśmy ustami Joanny Muchy, że fala imigrantów może Polskę „ubogacić kulturowo”. Kłamaliśmy ustami posła Szczerby, iż uchodźcy są w Polsce „mile widziani” i że „jesteśmy gotowi przyjąć każdą ich liczbę”. Kłamaliśmy ustami posła Tomczyka, że stać nas jako kraj na przyjęcie imigrantów w „dowolnej liczbie”, choćby i 50 tysięcy. A kiedy Jarosław Kaczyński tłumaczył w Sejmie, że najlepszą drogą pomocy ofiarom wojny jest pomaganie im w ich krajach poprzez pokaźne sumy przekazywane na ośrodki dla uchodźców w pobliżu ich miejsc zamieszkania, jak odpowiadała Ewa Kopacz? „Prezes Kaczyński pokazał, że najważniejsi dla PiS są nie ludzie, a własny interes, interes jednej partii. Słowami prezesa Kaczyńskiego PiS pokazał swoją twarz partii antyeuropejskiej”. Wtórował jej Ludwik Dorn, mówiąc: „Ratyfikowaliśmy Traktat Lizboński, gdzie jest mowa o solidarności z innymi krajami europejskimi, które dziś mają problem z uchodźcami. To, co prezentuje PiS, to robienie z Polski samotnej wyspy, z którą w godzinę próby nikt nie będzie się liczył”.
Czas przypomnieć ówczesne słowa Kaczyńskiego: „Trzeba zabezpieczyć granice europejskie i trzeba pomagać na miejscu. Unia Europejska, w tym Polska, musi się zdobyć na wysiłek by im pomóc, ale nie można zgodzić się na proces, który doprowadzi do upadku porządku europejskiego i cywilizacji, która wywodzi się z chrześcijaństwa”. Ale Kopacz grzmiała: „Macie odwagę powiedzieć, że nie chcecie przyjmować imigrantów? To powiedzcie to swoim wyborcom!”. PiS miało tę odwagę, Platforma wolała brnąć w oszczerstwa i groźby rozpadu Unii. A oddane jej media, jak choćby „Polityka”, swymi najbardziej znanymi piórami twierdziły, że słowa Kaczyńskiego „spychają Polskę ku peryferiom Europy”.
A dziś? Wiceprzewodniczący PO, Sławomir Neumann nawet nie mrugnie powieką, gdy niemal cytuje Kaczyńskiego słowo w słowo. „Uważamy, że powinniśmy pomagać uchodźcom, imigrantom - legalnym i nielegalnym - w miejscach, w których mają najłatwiej do asymilacji, także w obozach, które są w krajach przygranicznych (…). Mówimy, że powinniśmy pomagać im poza granicami Polski”.
Cóż tu jeszcze komentować? Może tylko to, że swoją gwałtowną woltą Platforma pokazała środkowy palec nie tylko samej sobie, ale przede wszystkim zapatrzonym w nią wyborcom, którzy od wielu miesięcy pluli na rząd Szydło, że „zaściankowy”, że „ciemnogród”, że „rozwala Unię”. Cóż mają dziś zrobić ci biedni ludzie, którzy uwierzyli w „kulturowe ubogacanie”? Jak się czują ci, których nazywa się w Polsce „lemingami”, bo są ślepi i głusi na argumenty, a dziś okazało się, że poglądy wtłaczane im do głów były jedynie cyniczną, polityczną grą? Bo w rzeczywistości „Platforma nie jest za przyjęciem uchodźców”?
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/339052-klamali-rano-noca-i-wieczorem-jak-sie-teraz-czujesz-elektoracie-po