Mimo spektakularnej akcji promującej „Marsz Wolności”, mimo ciężkich milionów, które musiały pójść na kręcenie spotów, druk i wysyłkę ulotek, na oklejenie autobusów i billboardów, mimo oczywistej manipulacji wokół słów o „gorszym sorcie” (które dotyczyły polityków donoszących zagranicę, obciążonych genem Targowicy) frekwencja na wczorajszym marszu była bardzo niska. Od 12 tysięcy uczestników (według policji) do 90 tysięcy (według Ratusza).
Platformie udało się dzięki temu marszowi udowodnić jedno: nic polskiej wolności nie zagraża. Jak ktoś nie ma ochoty maszerować, to go żadna siła, nawet sroga mina Grzegorza Schetyny, do tego nie zmusi. A jak ktoś miała ochotę maszerować z lęku przed traconą wolnością, nikt mu tego nie zabraniał. Można było sobie obrażać kogo się chciało, można było pomachać pięściami, można było zamanifestować swoją niechęć do prezesa PiS. Święte prawo niezadowolonych, manifestować niezadowolenie. Święte prawo zadowolonych leżeć brzuchem do góry i korzystać ze słońca, które nas w tym roku nie rozpieszcza. Tak to właśnie jest w demokracji, że każdy robi to, na co ma ochotę.
W piątek Małgorzata Kidawa-Błońska stwierdziła, że skoro nie ma kampanii wyborczej, to Platforma nie musi mieć programu.
Rozpocznie się kampania wyborcza, wtedy przedstawimy nasz program
—powiedziała na konferencji pani marszałek.
Jedynym znanym i od miesięcy manifestowanym programem opozycji jest odsunięcie PiS od władzy, bo niby zagraża ono wolności Polaków. Tymczasem właśnie w sobotę Platforma obaliła sens śladowego programu jaki posiadała.
Prawo i Sprawiedliwość właściwie powinno Platformie wysłać kwiaty z podziękowaniami za to, że dobrowolni ei bez przymusu udowodniła, że jest dokładnie inaczej niż sama od miesięcy twierdzi. Mamy pełną wolność. Nikt nikogo za poglądy nie zamyka. Jeśli ktoś będzie zamknięty, to być może przestępcy, którzy kręcili lody, choćby przy „dzikiej reprywatyzacji”. I jeśli o wolność od odpowiedzialności opozycji chodzi, to akurat w tej materii może się przejechać.
Zresztą zdaje się, że właśnie tak rozumie wolność lider KOD, Mateusz Kijowski, który niedawno przyznał, że w KOD z puszek kradli wszyscy.
Nie, nie wyjąłem za dużo. Po audycie zobaczymy, że byli inni, którzy wyjęli więcej ode mnie. Nie mam poczucia, że nawaliłem najbardziej
-mówił w „RzeczoPolityce”.
Najwyraźniej więc Kijowski walczył o demokrację, w której jest wolność dla kombinatorów i cwaniaczków najwyraźniej. Na szczęście po kompromitacji obrońców demokracji (w skrócie: kod) po KOD szybko zostanie tylko wspomnienie. Albo i to nawet nie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/338669-dzieki-marszowi-wolnosci-platforma-obywatelska-odniosla-spektakularny-sukces-udowodnila-ze-nic-nie-zagraza-polskiej-wolnosci