„Marsz Wolności” robi wrażenie porażki, bo jeżeli organizatorzy mówią, że oczekują pół miliona, a realnie jest to paręnaście tysięcy, to jest to porażka
— mówił Bronisław Wildstein w programie „Gość Wiadomości” na antenie TVP.
Publicysta „wSieci” komentował dzisiejszy przemarsz zwolenników Platformy Obywatelskiej przez Warszawę. Manifestacja nosiła nazwę „Marszu Wolności”.
Uderzające jest, że był to „Marsz Wolności”, a gdyby zapytać jakiej wolności ten marsz bronił, to dowiadujemy się, że z Trybunałem Konstytucyjnym jest nie tak, że z gimnazjami jest nie tak. Co ma spór o gimnazja wspólnego z wolnością? Czy pojawił się tam jakikolwiek uzasadniony zarzut odbierania wolności?
— pytał Wildstein i przypomniał wywiad Magdaleny Jethon z Robertem Mazurkiem, gdy była szefowa radiowej „Trójki” pytana o to, jaka ustawa ogranicza jej wolność odpowiedziała, że sobie nie przypomina.
Dziennikarz odniósł się też do słów wypowiedzianych przez Grzegorza Schetynę z mównicy.
Dlaczego tym obywatelom opowiada się, że walczy się o wolność, gdy walczy się o władzę? (…) Po co ich oszukiwać?
Przypomniał też inne zapowiedzi Schetyny.
Mobilizacja „ulica i zagranica” w całości poległa. Manifestacje zostaną, bo to normalny element w demokracji, ale wizja obalenia rządu w ten sposób, to nie ma co mówić
— powiedział Wildstein.
Wyobrażenie, że da się rząd obalić wyjściem na ulice, okazało się fikcją
— dodał.
Zdaniem Wildsteina nie widać wielkich szans na zwycięstwo PO dzięki manifestacjom ulicznym.
Ludzie, którzy bronią status quo, to nie są ludzie zdesperowani. A walczyć na ulicy potrafią właśnie ludzie zdesperowani. Ci ludzie tacy nie są, są jedynie niechętni wobec obecnej władzy. (…) To są ludzie, którzy raczej mają poczucie, że im się odbiera przywileje, pozycję
— powiedział.
Komentował też rozpad tzw. Komitetu Obrony Demokracji.
KOD się z własnej woli zmarginalizował i skompromitował, poprzez działania swojego szefa i nie tylko. (…) To moim zdaniem koniec KOD-u
— stwierdził.
Podczas marszu Platformy nie zabrakło byłych esbeków i funkcjonariuszy służb PRL. Zdaniem Wildsteina, ich obecność świadczy o bezczelności.
Specyficzna bezczelność tych ludzi wyhodowana przez bezkarność w III RP. O specjalne przywileje walczą ludzie, którzy powinni odpowiadać prawnie za przynależność do organizacji zbrodniczej, przestępczej. Oni chcą mieć przywileje, być lepsi niż inni
— powiedział.
Na 7 maja przypada 40. rocznica zabójstwa Stanisława Pyjasa. Pyjas był przyjacielem Bronisława Wildsteina.
Ta sprawa jest wyjaśniona. Wiadomo, że zrobiła to SB
— stwierdził dziennikarz „wSieci”.
Od początku były ogromne zaniechania, sprawa była blokowana. Wspomniał pan Andrzeja Milczanowskiego, jednego z pierwszych szefów MSW, który ma bardzo ładną kartę solidarnościową, ale to też człowiek, który blokował dostęp do dokumentów przez wiele lat wymiarowi sprawiedliwości
— tłumaczył Wildstein.
Odniósł się też do słów prof. Romanowskiego, który twierdzi publicznie, że Pyjas nie został zabity.
Prof. Andrzej Romanowski to człowiek, dla którego zbrodnią jest lustracja. Dlaczego on w ogóle mówi o jakiejś prawdzie? To swoista bezczelność ze strony człowieka, który domagał się utajnienia tych wszystkich dokumentów, walczył z lustracją i bronił agentów
— powiedział.
W tej chwili jest problem czasu. Te środowiska trzymają się mocno, nie znajdujemy ludzi skłonnych zeznawać. Walczą o swoją skórę. Nic im nie groziło, a grozić może im właśnie złamanie tej „omerty”, tej zmowy milczenia
— dodał.
mly/TVP Info
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/338612-wildstein-po-marszu-wolnosci-dlaczego-tym-obywatelom-opowiada-sie-ze-walczy-sie-o-wolnosc-gdy-walczy-sie-o-wladze-po-co-ich-oszukiwac