Dzięki „Marszowi Wolności” znowu w świat popłynie rzeka szlamu przyklejającego się do Polski. Oburzamy się, że kandydat na prezydenta Francji pozwala sobie artykułować pod naszym adresem obraźliwe brednie. Weźmy jednak pod uwagę, że obraz Polski uprawniający do szkalowania nas dominuje na świecie.
Co dociera do obcokrajowców przede wszystkim? Program 500+, program mieszkanie+, dobre wyniki gospodarcze, malejące bezrobocie czy sprawiedliwe obniżenie ubeckich emerytur? Nic podobnego? Dzięki dobrze zorganizowanej globalnej siatce medialnej nagłaśnianie są formaty stawiające nas blisko Korei Północnej.
Powielane są oskarżenia o łamanie konstytucji, o zamach na sądownictwo, o zawłaszczanie mediów, o dyktaturę, a teraz postawiano na najbardziej plastyczny przekaz: ograniczanie wolności. Takie uniwersalne hasła poruszą mieszkańców Boliwii, Wietnamu, Ugandy, a nawet Eskimosów.
Nie byłoby to oczywiście możliwe bez wzmożonej aktywności hybrydowych brygad tutaj na miejscu. Hojnie wspierane finansowo KOD czy Nowoczesna, nieznana nikomu partia dysponująca budżetem ok. 11 mln na kampanię wyborczą, okazały się żałosnymi wydmuszkami. Przede wszystkim przez pajacowatych liderów, obficie dostarczających tematów do memów internetowych.
Te inwestycje okazały się chybione. Jednak jak widać, ci którzy mają interes w tym, żeby Polska była nadal krajem kolonialnym, ci którzy na początku transformacji potrafili nas okraść z majątku narodowego, ci którzy wyrzucili w Warszawie na bruk 40 tysięcy osób, by przejąć ich mieszkania, nie składają broni.
A co więcej nie żałują grosza. Nie wiem czy jest możliwe do sprawdzenia budżet „Marszu Wolności”, ale takiej akcji promocyjnej i takiej mobilizacji medialnej, nie było tutaj od dawna. I trudno uwierzyć, że za wszystko płaci z własnych środków Platforma. To muszą być grube miliony złotych albo nawet i dziesiątki milionów.
Tak jak posłowie z PO chcieli zajrzeć w kontrakt na Caracale, tak może dla równowagi daliby zajrzeć w faktury związane z 6 maja.
Pytanie o program Platformy, można potraktować jak żart. Ten program jest od lat niezmienny. Kręcić lody, brać łapówki, żerować na dotacjach i wcinać ośmiorniczki na koszt podatnika.
„Marsz Wolności” z jednej strony wygląda groteskowo, a z drugiej strony wręcz upiornie. Trudno uwierzyć, żeby ktoś bez hipnozy czy dopalaczy, mógł zaakceptować przywództwo, wyciągniętego z politycznego złomowiska i nawet niepoddanemu upiększającemu odrdzewianiu, Grzegorza Schetyny.
Dziś mamy wolną Polskę, o której marzyli powstańcy, zesłańcy, więźniowie wszelkich kazamatów, żołnierze na wszystkich frontach świata i jeśli dopuścimy do tego, że prym będą tu wiedli pospolici awanturnicy, inspirowani przez naszych odwiecznych wrogów, to ofiara wielu naszych przodków pójdzie na marne.
A i my możemy się znaleźć w opresji. Nie bójmy się słów. Udział w takim hucpiarskim przedsięwzięciu jak „Marsz Wolności”, to swada bliska targowickiej zdradzie.
Jak widać czas walki o prawdziwą Polskę jeszcze się nie skończył, ona trwa nieustannie. Przybiera całkiem inne, nowe formy, ale to nie zwalnia nas z czujności.
Skomasowane dorabianie nam gęby jako państwu, za którym ewidentnie stroi finansjera światowa, przy wsparciu rodzimej agenturki, musi natrafić na zdecydowaną odpowiedź.
Każdy kto organizuje, kto reklamuje, kto bierze udział w tzw. „Marszu Wolności” niech wie, że tym działaniem właśnie na tą naszą wolność niszczy. Czy z głupoty czy z wyrafinowania, to nie ma żadnego znaczenia.
Platforma straszy rozliczeniami, ale może warto się wreszcie dokładnie przyjrzeć animatorom antypolskich działań kretów zrzeszonych w szeregach tej jakże pożytecznej dla obywateli partii.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/338581-haslo-marsz-wolnosci-w-polsce-ktora-nie-byla-tak-wolna-od-wiekow-jest-elementem-dyskredytowania-nas-w-oczach-opinii-swiatowej