Warto było odsunąć ich od władzy, choćby tylko po to by zobaczyć jak spadają im pieczołowicie wypielęgnowane maski. Perfumowali je każdego poranka niczym Valmont z powieść Choderlosa de Laclosa. Tyle, że daleko im do inteligencji, przebiegłości tego nikczemnego libertyna. Ba, jeden z nich był nazywany kieszonkowym Talleyrandem. To naprawdę obraza dla „kulawego diabła”. Piekielnie inteligentnego i potrafiącego ujmująco rozbroić oponenta błyskotliwą szpilą.
Nasz kieszonkowy Talleyrand nie bywa ironiczny. Również sarkazm trzyma się go słabiej niż tupet Tommy Foxa. Nasz najwybitniejszy z wybitnych dyplomatów nie potrzebuje nawet kozetki, na której wyjawiłby swoje prawdziwe JA. Wystarczy mu Twitter, gdzie do woli może celebrować własny dowcip i klasę. Rzeczywiście dostaje oklaski. Od moherów z KOD, dziadka Waldemara i hejterów, dla których samolot ułożony z parówek w rocznice 10/04 był szczytem dowcipu. Brawo bije mu też były wróg numer jeden michnikowszczyzny („Giertych do wora, wór do jeziora”), a dziś salonowy lew zwany koniem. Prawnik bywa jednak rzeczywiście błyskotliwym komentatorem, który ironicznie potrafi przyłożyć byłym politycznym kompanom. A jednak brawo bije prostactwu. Dlaczego? Pewny by jeszcze mocniej usadowić się po stronie obozu „postępowego”.
Prawda, że błyskotliwe? Humor dla inteligencji wyjęty z Allena. A gdzie tam! Przecież to pisze członek elyty z Wielkiej Brytanii. Absolwent Oxfordu samego. Więc to coś więcej niż Monthy Pyton. Może nawet Benny Hill? W sumie wielki koń może poklepać po główce Radka, który choć był ministrem nigdy nie dorósł do roli Radosława.
Cóż, człowiek może wyrosnąć z prostackiego środowiska. A jednak prostactwo nie zawsze wycieknie z niego. Mój kolega mawiał: cham zawsze pozostanie chamem. Na wieki wieków. Bez amen.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/338150-celebrowane-chamstwo-oni-nie-potrzebuja-kozetki-by-pokazac-prawdziwe-ja-wystarczy-im-twitter