Ten serial obłaskawia zło, pokazuje Kaczyńskiego jako człowieka śmiesznego, ale sympatycznego
— tak o „Uchu Prezesa” mówi „GW” pisarka Maria Nurowska, której zdaniem prezes PiS jest „potworem” (dosłownie tak).
Piszę o tym w kontekście trwających na zapleczu PiS momentami dość histerycznych debat o tym, jak to „Ucho” jest paskudne i jak bardzo może rzekomo zagrozić wyborczej pozycji tej partii. To prawda – twórcy kabaretu ugrupowania Kaczyńskiego nie lubią, reżyser Tadeusz Śliwa mówi zresztą otwarcie o swoich poglądach. I wyłaniający się z kolejnych odcinków obraz kierownictwa tej partii nie jest, oględnie to ujmijmy, pochlebny. To ma prawo denerwować tych, którzy z ową partią do końca się utożsamili.
Tylko że zarazem po stronie antypisowskiej dość częste są opinie takie właśnie, jak cytowana Nurowskiej. Że tak naprawdę serial „ociepla” zły PiS. Tak twierdzi naprawdę sporo radykalnych antypisowców.
I moim zdaniem jest coś na rzeczy. Wprawdzie całe otoczenie Prezesa jest potraktowane kompletnie bezlitośnie, jako złożone z ludzi albo głupich, albo szalonych, albo co najmniej w najwyższym stopniu miałkich, zaś zawsze totalnie zdominowanych przez szefa; walczących między sobą o jego łaski i dla ich zdobycia zdolnych do wszystkiego. To prawda, tylko że zarazem sam serialowy Kaczyński przerasta swoich współpracowników pod każdym względem do tego stopnia, że go to w oczach widza monumentalizuje. Dostrzega ich małość, i choć po stalinowsku bawi się nią, to wręcz w każdym niemal odcinku jej skala tak jakby zaskakuje go na nowo. I w powietrzu zdają się wisieć słowa, których Prezes Górskiego nie wypowiada, ale całym sobą sugeruje: „widzicie, z kim ja muszę pracować…?”
Najbliższe otoczenie Kaczyńskiego nie ma oczywiście powodu, by cieszyć się z faktu iż jest tak postrzegane. Natomiast cała partia…? Cała formacja…?
Myślę, że pod tym względem bilans wygląda inaczej. Bo z różnych względów tak się stało, że jest to ugrupowanie niemal całkowicie wodzowskie. I ci, którzy na nie głosują, czynią tak nie dla…. (tu proszę wpisać nazwiska bardzo ważnych pisowców, brutalnie skarykaturyzowanych przez Górskiego), tylko dla Kaczyńskiego. On jest jej niemal jedynym, za to gigantycznym, aktywem.
Otóż wyłaniający się z serialu obraz Kaczyńskiego nie jest karykaturą w potocznym sensie tego słowa. To demiurg przerastający o kilka głów nie tylko swój sztab, ale też przeciwników. To polityk wielkiego formatu, i śmiesznostki podkreślają tę wielkość.
Raz jeszcze podkreślam – mówimy o partii wodzowskiej, dla której politycznego powodzenia kluczowy jest właśnie obraz przywódcy. A ten, moim zdaniem, w „Uchu” wcale nie jest zły. Odwrotnie, choć w specyficzny sposób.
I nie twierdzę, że taki był cel twórców miniserialu. Tylko że tak im wyszło. Taki jest efekt. Oczywiście, mogą zrobić ze swoim dziełem wszystko, zmienić je w każdą stronę. Ale póki co, powtórzmy, efekt jest, jaki jest.
I na zakończenie – pojawiające się twierdzenia, jakoby „Ucho” mogło politycznie zabić PiS, odbieram jako śmieszne. Po pierwsze dlatego, że polityczny efekt miniserialu Górskiego jest moim zdaniem odmienny – taki, jaki starałem się przedstawić wyżej. Ale nawet gdyby było inaczej, to jeśli ktoś naprawdę uważa, że satyryczny kabaret może obalić rząd, to wystawia zarazem temu rządowi bardzo niską notę. Zwłaszcza władzy silnej - wewnętrznie i swoimi osiągnięciami – ośmieszający ją kabareciarze nie wywracają. Głoszących takie tezy podejrzewam o poszukiwanie – już teraz, z góry – usprawiedliwienia, alibi dla rządzących na wypadek kolejnej porażki projektu IV RP. Poszukiwanie w stylu i kierunku, moim zdaniem, wbrew ich intencji ośmieszającym ten projekt.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/337897-jeszcze-o-uchu-prezesa-czyli-kabarety-nie-obalaja-rzadow