Lech Wałęsa przyzwyczaił nas swoimi wypowiedziami, że nie należy brać go na poważnie. Kiedyś jego słowa mogły śmieszyć, dzisiaj budzą już tylko politowanie. Były prezydent jak słusznie zauważyła Dorota Łosiewicz, nie mówi o niczym innym niż tylko „obalanie, katapultowanie i puszczanie w skarpetkach”. Oczywiście tylko tych, którzy mają cokolwiek wspólnego z obecnym rządem. Nie inaczej było w ostatnim wywiadzie Wałęsy dla TVN24.
Nie chcę mi się wierzyć, że Monika Olejnik zaprasza Wałęsę licząc, że usłyszy od swojego rozmówcy jakąkolwiek złotą myśl. To raczej kwestia pewnego zobligowania, spłaty długów. Niekoniecznie przez nią samą. Ręce za to zacierają redakcje informacyjne, które tylko czekają, aż prezydent coś „chlapnie” i będzie można dać „mocny tytuł”. Przeglądając nagłówki w różnych mediach, widać, że Wałęsa zaspokaja aż nadto łakomych na skandale przedstawicieli IV władzy. I z pewnością nad kolejnym wywiadem udzielonym przez byłego prezydenta można byłoby przejść do porządku dziennego, gdyby nie jedno zdanie, które w zestawieniu z kilkoma ostatnimi wydarzeniami każe się na chwilę zatrzymać.
Jak wiadomo Wałęsa najgwałtowniej reaguje na hasło: Jarosław Kaczyński. Monika Olejnik doskonale zdając sobie z tego sprawę, zarzuciła przynętę. Długo nie trzeba było czekać.
Jarosław Kaczyński to jest mały zawistny człowiek, to on mnie zrobił „Bolkiem”. On wykańcza wszystkich, którzy mogą być lepsi od niego. Wydaje mu się, że mnie wykończył, a teraz wydaje mu się, że wykończy Tuska, a niedługo on sam zostanie wykończony, nawet wiem jak, ale nie powiem
Cofnijmy się o kilka dni. 25 kwietnia poseł Prawa i Sprawiedliwości prof. Krystyna Pawłowicz alarmowała o konferencji, do której miało dojść w Sali Kolumnowej w Sejmie, a której uczestnikami mieli być SB-cy i żołnierze LWP. Wielu z nich z pewnością stawiło się pod Sejmem w grudniu 2016 roku, węsząc możliwość obalenia rządu PiS. Tym razem chcieli walczyć o słusznie im zabrane przywileje emerytalne. Sprawa nagłośniona przez prof. Pawłowicz spotkała się z szybką reakcją Kancelarii Sejmu, która konferencję odwołała.
Jak dowiedział się portal wPolityce.pl na Sali Kolumnowej miało się stawić blisko 700 osób, a pamiętajmy, że już samo pamiętne głosowanie nad budżetem na wspomnianej sali nie było łatwe, choćby ze względu na brak miejsca dla samych parlamentarzystów.
Czy można mówić o prowokacji? Bez dwóch zdań. Dlaczego? Choćby dlatego, że organizatorzy konferencji wprowadzili Kancelarię Sejmu w błąd zatajając istotne szczegóły wydarzenia.
Jednocześnie w tej konkretnej sprawie Kancelaria Sejmu jest zmuszona cofnąć zgodę na przeprowadzenie konferencji. Decyzja została podjęta z przyczyn organizacyjnych i bezpieczeństwa - organizator zgłosił do uczestnictwa w niej niemalże 700 osób. Dodatkowo, podkreślam, że zarówno liczba gości, jak i rzeczywista tematyka konferencji, nie była ujęta we wstępnym wniosku organizatorów
—czytamy w oświadczeniu kancelarii Sejmu, po odwołaniu konferencji.
Sama poseł Pawłowicz po tym jak poinformowała media o wydarzenia, otrzymała pogróżki.
Po publikacji artykułu o konferencji w Sejmie, na facebooku otrzymałam groźby. Dostałam ostrzeżenie, że „ręka sprawiedliwości wkrótce mnie dosięgnie”. Jestem również straszona pociągnięciem do odpowiedzialności
—mówiła w rozmowie z portalem wPolityce.pl.
To nie pierwszy raz, kiedy postkomuniści dają o sobie znać. Płk Mazguła już kilka miesięcy temu wzywał armię do buntu, zaś jego koledzy nawzajem motywowali się do „wzięcia sprawy swoje ręce”, pytając się oto, który z nich ma jeszcze broń.
Czy można zatem przejść nad słowami Wałęsy obojętnie? Tym razem wydaje się, że nie. Dołożę tutaj jeszcze wpis Witolda Gadowskiego na jego Facebooku.
Kolejny kwiatek. Informacja od Czytelnika: „Witam Panie redaktorze ! Pod wpływem filmiku o spotkaniach byłych wojskowych i ludzi służb z politykami , postanowiłem podzielić się z Panem pewna historią. Otóż jeden z moich dalszych znajomych pracuje zespole prasowym byłego prezydenta Polski z ramienia SLD. Człowiek ten podczas jednego z naszych ostatnich spotkań pozwolił sobie na opowieść, że jego pracodawca spotyka się teraz z byłymi wojskowymi i jak to określił „jeśli wszytko się uda to doprowadzi to do ważnych rzeczy”
—czytamy.
I choć Wałęsę w chwili wypowiadania słów o „wykończeniu Kaczyńskiego” mogła ponieść furia powodowana nienawiścią do prezesa Prawa i Sprawiedliwości, to w świetle coraz częstszych doniesień o aktywności były wojskowych, należy zachować czujność. Ciężko przypuszczać o jakiej formie „wykończenia Kaczyńskiego” mówił Wałęsa, być może nie będą z tym mieli nic wspólnego postkomuniści. W powietrzu czuć jednak zbliżające się przesilenie…
CZYTAJ TAKŻE: Żołdak Jaruzelskiego chce wojny z legalną władzą! Płk. Mazguła: „Tak, nawołujemy do buntu przeciwko karykaturze władzy”
CZYTAJ TAKŻE: Nie tęsknię za „bronkowaniem”, ani za „wałęsizmami”. Wstyd mi za byłych polskich prezydentów
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/337613-z-cyklu-a-moze-prezydent-gdzies-poleci-i-wszystko-sie-zmieni-co-mial-na-mysli-walesa-mowiac-o-wykonczeniu-kaczynskiego