W ten sposób patrzy się także na George’a Sorosa – miliardera, który nie ukrywa ambicji politycznych przekształcania świata zgodnie z swoim wyobrażeniem. Jest rzeczą charakterystyczną jest to, że kiedyś – w czasach transformacji – w krajach Europy zachodniej opinia o nim była bardzo zła. Pamiętam nawet różne publikacje w prasie niemieckiej, ostrzegające przed nim jako spekulantem giełdowym, uosobieniem łupieżczego kapitalizmu. Było to w czasie, gdy wiele krajów naszej części Europy z wielką chęcią przyjmowały zakładane przez niego fundacje i organizacje. Jednak dziś jego rola jest inna. Wtedy wydawał się on sprzymierzeńcem w procesie demontażu instytucji totalitarnych w społeczeństwach zniszczonych przez komunizm, wydawał się być promotorem demokracji, dziś otwarcie występuje przeciw demokratycznie wybranym rządom. Nie przypadkiem więc w tych krajach narasta nieufność wobec instytucji przez niego sponsorowanych. Nastąpiła charakterystyczna zamiana ról - teraz w Niemczech czy Francji przypisuje mu się dawną rolę, podczas gdy w krajach naszego regionu postrzega się go coraz bardziej negatywnie. Nie należy jednak przeceniać jego znaczenia, ani też go demonizować.
Ale czy przejaw tej sympatii wobec Sorosa nie przekracza już granic jakiegoś uwielbienia? W końcu w jego obronie zaprzęga się ogromną machinę instytucjonalną.
Nie wykluczam oczywiście, że sam Soros ma wpływ na poszczególnych polityków, pamiętamy przecież ujawnioną jakiś czas temu listę europosłów, także z Polski, którzy cieszą się jego zaufaniem. Jednak głównym motywem działania unijnych polityków jest uderzenie w Węgry. Sądzę, że wynika to z dzisiejszej ideologii, głoszącej, że istnieje wielkie zagrożenie populizmem i antyliberalizmem, którego uosobieniem jest między innymi Viktor Orban. Konflikt rządu węgierskiego z ważnym przedstawicielem globalnej finansjery zadaje się potwierdzać tę diagnozę. To jednak tylko część ogólnej walki z „populizmem”.
Jak ta cała sytuacja może się skończyć? Orban ugnie się, czy też starczy mu siły, by się przeciwstawić i postawić na swoim?
Oczywiście, że Węgrzy będą negocjować, będą stosować taktykę ustępstw i negocjacji. Orban zaczynał nawet swoją wczorajszą wypowiedź niezwykle dyplomatycznie, przechodząc później do ostrzejszych sformułowań.
Ale ta debata pokazała wyraźnie, że narasta konflikt wewnątrz UE. Federalistycznie nastawieni, politycy, głoszący wartości współczesnego „liberalizmu”, zwłaszcza z tych mniejszych krajów, jak np. Verhofstadt, domagają się od komisarza Timmermansa, by zarządzał Europą Środkowo-Wschodnią silną ręką. Ten spór narasta i nie pewności, że to się łatwo skończy. Nie wiem więc, czy dotychczasowa taktyka Orbana tym razem poskutkuje.
Rozmawiał Adam Kacprzak
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
W ten sposób patrzy się także na George’a Sorosa – miliardera, który nie ukrywa ambicji politycznych przekształcania świata zgodnie z swoim wyobrażeniem. Jest rzeczą charakterystyczną jest to, że kiedyś – w czasach transformacji – w krajach Europy zachodniej opinia o nim była bardzo zła. Pamiętam nawet różne publikacje w prasie niemieckiej, ostrzegające przed nim jako spekulantem giełdowym, uosobieniem łupieżczego kapitalizmu. Było to w czasie, gdy wiele krajów naszej części Europy z wielką chęcią przyjmowały zakładane przez niego fundacje i organizacje. Jednak dziś jego rola jest inna. Wtedy wydawał się on sprzymierzeńcem w procesie demontażu instytucji totalitarnych w społeczeństwach zniszczonych przez komunizm, wydawał się być promotorem demokracji, dziś otwarcie występuje przeciw demokratycznie wybranym rządom. Nie przypadkiem więc w tych krajach narasta nieufność wobec instytucji przez niego sponsorowanych. Nastąpiła charakterystyczna zamiana ról - teraz w Niemczech czy Francji przypisuje mu się dawną rolę, podczas gdy w krajach naszego regionu postrzega się go coraz bardziej negatywnie. Nie należy jednak przeceniać jego znaczenia, ani też go demonizować.
Ale czy przejaw tej sympatii wobec Sorosa nie przekracza już granic jakiegoś uwielbienia? W końcu w jego obronie zaprzęga się ogromną machinę instytucjonalną.
Nie wykluczam oczywiście, że sam Soros ma wpływ na poszczególnych polityków, pamiętamy przecież ujawnioną jakiś czas temu listę europosłów, także z Polski, którzy cieszą się jego zaufaniem. Jednak głównym motywem działania unijnych polityków jest uderzenie w Węgry. Sądzę, że wynika to z dzisiejszej ideologii, głoszącej, że istnieje wielkie zagrożenie populizmem i antyliberalizmem, którego uosobieniem jest między innymi Viktor Orban. Konflikt rządu węgierskiego z ważnym przedstawicielem globalnej finansjery zadaje się potwierdzać tę diagnozę. To jednak tylko część ogólnej walki z „populizmem”.
Jak ta cała sytuacja może się skończyć? Orban ugnie się, czy też starczy mu siły, by się przeciwstawić i postawić na swoim?
Oczywiście, że Węgrzy będą negocjować, będą stosować taktykę ustępstw i negocjacji. Orban zaczynał nawet swoją wczorajszą wypowiedź niezwykle dyplomatycznie, przechodząc później do ostrzejszych sformułowań.
Ale ta debata pokazała wyraźnie, że narasta konflikt wewnątrz UE. Federalistycznie nastawieni, politycy, głoszący wartości współczesnego „liberalizmu”, zwłaszcza z tych mniejszych krajów, jak np. Verhofstadt, domagają się od komisarza Timmermansa, by zarządzał Europą Środkowo-Wschodnią silną ręką. Ten spór narasta i nie pewności, że to się łatwo skończy. Nie wiem więc, czy dotychczasowa taktyka Orbana tym razem poskutkuje.
Rozmawiał Adam Kacprzak
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/337559-nasz-wywiad-prof-krasnodebski-o-ataku-na-wegry-w-pe-to-byl-pretekst-by-dac-upust-frustracji-z-powodu-tego-ze-procedura-wobec-polski-utknela-w-miejscu?strona=2