Nie trzeba rozumieć, na czym polega handel bronią czy sprzętem specjalnym, żeby dostrzec ten bardzo wymowny przykład dorabiania się kosztem Cenzinu
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Anita Gargas, autorka programu Magazyn Śledczy.
wPolityce.pl: W „Magazynie śledczym” poruszyła Pani problem spółki Cenzin, która wchodzi w skład Polskiej Grupy Zbrojeniowej i dostarcza m.in. amunicję i wysokiej klasy sprzęt specjalny dla polskich sił zbrojnych i innych służb mundurowych. Skąd pomysł, aby zająć się właśnie tą sprawą?
Red. Anita Gargas: Jesteśmy ekipą dziennikarzy śledczych, którzy zajmują się nieprawidłowościami w różnych resortach i instytucjach publicznych. Z tego względu szczególną uwagę zwracaliśmy na podsumowujące okres rządów PO-PSL audyty w poszczególnych sektorach państwa. Kiedy dobiegł końca audyt w spółce Cenzin, uznaliśmy, że w interesie publicznym należy ujawnić informacje, które wynikają z tego dokumentu.
Dlaczego firma, która od lat wzbudza kontrowersje, dopiero teraz staje się punktem zainteresowania? Rząd PO-PSL nie interesował się wyjaśnieniem tej sprawy?
Przypomnę, że w ostatnich latach ten pion był nadzorowany przez różnych ministrów: m.in. Pawlaka i Piechocińskiego. Teraz te sprawy nadzoruje minister obrony narodowej Antoni Macierewicz. Jak widać, min. Macierewicz traktuje te sprawy serio i nadzór w jego przypadku nie jest fikcyjny, tylko rzeczywisty. Zdziwienie musi budzić fakt, że taka spółka jak Cenzin, która zajmuje się obrotem specjalnym, wymagającym specjalnych koncesji, zamiast przynosić konkretne zyski i wnosić do Skarbu Państwa olbrzymie kwoty, minimalnie wychodziła na plus. Zyski, które osiągała, były tak naprawdę symboliczne. Dziwi mnie, że wcześniej nikt nie zwrócił na to uwagi – nikt z tych ludzi, którzy mieli bezpośredni nadzór nad spółką.
Poza tym, że wbrew oczekiwaniom Cenzin nie przynosił krociowych zysków, jest jeszcze jedna sprawa. Spółka ta była kiedyś przykrywką do nielegalnych działań funkcjonariuszy służb specjalnych. Ze względu choćby na związane z nielegalnym handlem bronią wydarzenia sprzed lat - należało brać tę spółkę często pod lupę. Tego nie robiono.
Kierownictwo Cenzinu, decydenci mieli absolutną swobodę działania. Oczywiście odbywały się jakieś kontrole, byli jacyś audytorzy, ale nie wykazywano żadnych nieprawidłowości. Potem okazuje się, że od lat mieliśmy do czynienia z patologiami na różnych poziomach. Np. pozycja Cenzinu była osłabiana przez konkurencyjne firmy powiązane towarzysko bądź rodzinnie z członkami kierownictwa Cenzinu. Zyski, zamiast trafiać do Skarbu Państwa, trafiały do prywatnych firm. Tylko dlatego, że osoby z kierownictwa pozwalały tym zewnętrznym podmiotom żerować na Cenzinie.
Ale to nie jedyna kwestia, która budzi wątpliwości w przypadku działania Cenzinu?
Inna kwestia to odbywające się niemal na porządku dziennym nadużycia w magazynach Cenzinu, gdzie przechowywano broń, amunicję, sprzęt specjalny. Takie towary nie tracą na swej wartości, nawet gdy leżą w magazynie wiele miesięcy. Tymczasem – jak wynika z audytu - w Cenzinie dochodziło systematycznie do olbrzymich przecen, sięgających nawet 99 proc. Na przykład noktowizory za 34,5 tysiąca złotych osoby wtajemniczone mogły kupić za kilkaset złotych. Nasi informatorzy wyraźnie mówią, że przeceniony sprzęt z magazynów zakupiony przez „samych swoich” trafiał później do sklepów z bronią, gdzie był sprzedawany już po cenach rynkowych. Nie trzeba rozumieć, na czym polega handel bronią czy sprzętem specjalnym, żeby dostrzec ten bardzo wymowny przykład dorabiania się kosztem Cenzinu.
Opisuję tu tyko dwa patologiczne mechanizmy: firm, które żerowały na Cenzinie, a były stworzone przez ludzi powiązanych towarzysko bądź rodzinnie z członkami kierownictwa spółki, oraz sprzedaży broni i sprzętu z gigantycznymi przecenami. A takie przykłady można mnożyć.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Nie trzeba rozumieć, na czym polega handel bronią czy sprzętem specjalnym, żeby dostrzec ten bardzo wymowny przykład dorabiania się kosztem Cenzinu
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Anita Gargas, autorka programu Magazyn Śledczy.
wPolityce.pl: W „Magazynie śledczym” poruszyła Pani problem spółki Cenzin, która wchodzi w skład Polskiej Grupy Zbrojeniowej i dostarcza m.in. amunicję i wysokiej klasy sprzęt specjalny dla polskich sił zbrojnych i innych służb mundurowych. Skąd pomysł, aby zająć się właśnie tą sprawą?
Red. Anita Gargas: Jesteśmy ekipą dziennikarzy śledczych, którzy zajmują się nieprawidłowościami w różnych resortach i instytucjach publicznych. Z tego względu szczególną uwagę zwracaliśmy na podsumowujące okres rządów PO-PSL audyty w poszczególnych sektorach państwa. Kiedy dobiegł końca audyt w spółce Cenzin, uznaliśmy, że w interesie publicznym należy ujawnić informacje, które wynikają z tego dokumentu.
Dlaczego firma, która od lat wzbudza kontrowersje, dopiero teraz staje się punktem zainteresowania? Rząd PO-PSL nie interesował się wyjaśnieniem tej sprawy?
Przypomnę, że w ostatnich latach ten pion był nadzorowany przez różnych ministrów: m.in. Pawlaka i Piechocińskiego. Teraz te sprawy nadzoruje minister obrony narodowej Antoni Macierewicz. Jak widać, min. Macierewicz traktuje te sprawy serio i nadzór w jego przypadku nie jest fikcyjny, tylko rzeczywisty. Zdziwienie musi budzić fakt, że taka spółka jak Cenzin, która zajmuje się obrotem specjalnym, wymagającym specjalnych koncesji, zamiast przynosić konkretne zyski i wnosić do Skarbu Państwa olbrzymie kwoty, minimalnie wychodziła na plus. Zyski, które osiągała, były tak naprawdę symboliczne. Dziwi mnie, że wcześniej nikt nie zwrócił na to uwagi – nikt z tych ludzi, którzy mieli bezpośredni nadzór nad spółką.
Poza tym, że wbrew oczekiwaniom Cenzin nie przynosił krociowych zysków, jest jeszcze jedna sprawa. Spółka ta była kiedyś przykrywką do nielegalnych działań funkcjonariuszy służb specjalnych. Ze względu choćby na związane z nielegalnym handlem bronią wydarzenia sprzed lat - należało brać tę spółkę często pod lupę. Tego nie robiono.
Kierownictwo Cenzinu, decydenci mieli absolutną swobodę działania. Oczywiście odbywały się jakieś kontrole, byli jacyś audytorzy, ale nie wykazywano żadnych nieprawidłowości. Potem okazuje się, że od lat mieliśmy do czynienia z patologiami na różnych poziomach. Np. pozycja Cenzinu była osłabiana przez konkurencyjne firmy powiązane towarzysko bądź rodzinnie z członkami kierownictwa Cenzinu. Zyski, zamiast trafiać do Skarbu Państwa, trafiały do prywatnych firm. Tylko dlatego, że osoby z kierownictwa pozwalały tym zewnętrznym podmiotom żerować na Cenzinie.
Ale to nie jedyna kwestia, która budzi wątpliwości w przypadku działania Cenzinu?
Inna kwestia to odbywające się niemal na porządku dziennym nadużycia w magazynach Cenzinu, gdzie przechowywano broń, amunicję, sprzęt specjalny. Takie towary nie tracą na swej wartości, nawet gdy leżą w magazynie wiele miesięcy. Tymczasem – jak wynika z audytu - w Cenzinie dochodziło systematycznie do olbrzymich przecen, sięgających nawet 99 proc. Na przykład noktowizory za 34,5 tysiąca złotych osoby wtajemniczone mogły kupić za kilkaset złotych. Nasi informatorzy wyraźnie mówią, że przeceniony sprzęt z magazynów zakupiony przez „samych swoich” trafiał później do sklepów z bronią, gdzie był sprzedawany już po cenach rynkowych. Nie trzeba rozumieć, na czym polega handel bronią czy sprzętem specjalnym, żeby dostrzec ten bardzo wymowny przykład dorabiania się kosztem Cenzinu.
Opisuję tu tyko dwa patologiczne mechanizmy: firm, które żerowały na Cenzinie, a były stworzone przez ludzi powiązanych towarzysko bądź rodzinnie z członkami kierownictwa spółki, oraz sprzedaży broni i sprzętu z gigantycznymi przecenami. A takie przykłady można mnożyć.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/337493-nasz-wywiad-anita-gargas-o-aferze-cenzinu-handel-bronia-i-uklady-towarzyskie-rodem-z-wsi-z-kieszeni-podatnikow-wyciekaly-miliardy