Byli dyrektorzy Muzeum II Wojny Światowej (MIIWŚ) odwołani przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, po połączeniu kierowanej przez nich placówki z Muzeum Westerplatte: prof. Paweł Machcewicz, Janusza Marszalec, Piotr Majewski oraz Rafał Wnuk - były kierownik działu naukowego wystosowali list otwarty do darczyńców pamiątek.
Zaufaliście nam i przekazaliście do Muzeum II Wojny Światowej bezcenne rodzinne relikwie
—czytamy we wstępie do pisma.
Bez nich nasza wystawa nigdy by nie powstała. (…) Dziś, po likwidacji dotychczasowego, stworzonego przez nas Muzeum II Wojny Światowej i powołaniu w jego miejsce nowej placówki o tej samej nazwie, lecz zupełnie innych władzach i programie, wielu z Was deklaruje zamiar wycofania darów i depozytów. Mimo wymuszonego odejścia z Muzeum większości z nas, jego wystawa stała na razie nie została zmieniona przez nową dyrekcję. Czujemy się za nią nadal odpowiedzialni, także wobec Was jako darczyńców. Jest ona bowiem poruszającym zapisem losów wielu polskich rodzin, którego nikt nie ma prawa naruszać w imię doraźnych rozgrywek politycznych. Ośmielamy się prosić jednak Państwa o powstrzymanie się od wycofywania rodzinnych pamiątek…
—apeluje byłe kierownictwo MIIWŚ.
Wydawałoby się, że mamy tu do czynienia z normalną postawą urzędników państwowych, którzy choć nie zgadzają się z decyzją przełożonych wyżej stawiają dobro zwiedzających, niż krzywdzącą ich zdaniem decyzję resortu kultury. Chciałoby się rzec: „Panowie zachowali się jak trzeba”.
Rządy i formy wystaw zmieniają się i będą się zmieniać, ale bezcenne pamiątki na zawsze już pozostaną do dyspozycji zwiedzających, którzy dzięki temu będą mogli poznawać historię swojego, a cudzoziemcy naszego kraju. Choć w kraju (jak zresztą w kilku innych państwach) trwa ostry spór polityczny pewne rzeczy pozostają niezmienne, bo leży to w dobrze pojętym interesie obywateli. Te bezcenne eksponaty, które darowali muzeum często zwykli ludzie, mówią bowiem same za siebie bez względu na narracje jakie przedstawią historycy kierujący w danej chwili placówką. Niestety na tym zdaniu apel się nie skończył. Do ostatniego cytowanego wyżej zdania „Ośmielamy się prosić jednak Państwa o powstrzymanie się od wycofywania rodzinnych pamiątek tak długo,… - autorzy listu otwartego dodali frazę:
dopóki wystawa pozostaje integralną całością. Zapewniamy też Państwa, że jako autorzy tej ekspozycji dołożymy wszelkich starań, aby nie dopuścić do samowolnych zmian jej treści.
Nie mogli panowie dyrektorzy wytrzymać. Wyszło z nich to co siedziało zawsze w środku. Ludzka małość. Bo przecież jak nie rządzą, to nie ma wystawy. Tylko oni mogą butnie twierdzić, że mają monopol na zmiany. A kto im go dał? Przecież nie Platforma Obywatelska i skorumpowane władze Gdańska w stosunku do których prokuratura prowadzi śledztwa, a sąd wezwał ponownie na rozprawę. Te prawo dał wam panowie historycy suweren, wybierając ich na swoich przywódców. Ale obecnie zmienił zdanie. A wy nie umiecie się z tym pogodzić. Tak rozumiecie demokrację, jak historię.
Jakiś czas temu przeprowadzając pierwszy wywiad z nowym dyrektorem muzeum deklarował on chęć konsultowania z wami treści zmian w ekspozycji. Zgodziłem się z nim. Ale po tym apelu do darczyńców, który de facto jest jakimś rodzajem szantażu zmieniam zdanie. Według mnie przejmowanie się „dokładaniem przez was wszelkich starań, aby nie dopuścić do”- jak wy to nazywacie – „samowolnych zmian w jej treści” - jest zwykłą stratą czasu. Przeproście najpierw ludzi, których jeszcze niedawno obrażaliście w wywiadach, jak prof. Machcewicz red. Piotra Semkę.
Swoim pismem o powyższej treści potwierdzacie tylko słuszność decyzji resortu kultury co do pozbawienia was stanowisk. Weźcie więc pod uwagę, że Muzeum II Wojny Światowej nie należy ani do was, ani do Platformy Obywatelskiej, a już tym ani bardziej do waszego zausznika prezydenta Gdańska, z którego znajomością lubicie się tak obnosić. Właśnie ostatnio, kiedy minister kultury, prof. Piotr Gliński zgłosił kandydaturę Krzysztofa Wyszkowskiego do rady programowej Europejskiego Centrum Solidarności w Gdańsku, Paweł Adamowicz zaprotestował twierdząc, że „to człowiek konfliktowy i destrukcyjny i wszędzie widzi i tropi domniemanych agentów służb wszelakich”. Upomniał go Jarosław Sellin mówiąc, by „nie wtrącał się do naszych kandydatów”.
Przyłączam się do apelu wiceministra MKiDN, przypominając, że zarówno Muzeum II Wojny Światowej jak i ECS są własnością narodu, a nie trójmiejskiej Platformy i „zblatowanych” z nią lokalnych elitek.
Ośmielamy się prosić Państwa o powstrzymanie się od wycofywania rodzinnych pamiątek tak długo, dopóki wystawa pozostaje integralną całością.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/337177-muzeum-drugiej-wojny-swiatowej-czyli-proby-szantazu-lokalnych-elitek