Szkodząc Schetynie i PO, mimo że partia nie miała wyjścia i musiała wziąć Tuska na sztandary, co wydawało się atutem, Tusk wzmacnia upadającego Ryszarda Petru. I zapewne robi to świadomie oraz przeciw Schetynie. Po prostu Petru łapie oddech zawsze wtedy, gdy PO jest skupiona przede wszystkim na sobie. Słyszałem z dobrego źródła, że Tusk chwalił się w najbliższym gronie (podczas urodzinowej imprezy), jak to Petru powinien być mu wdzięczny. I zaśmiewał się z „wkurzenia Grzegorza”, dbając o to, żeby informacje na ten temat przekazano obecnemu przewodniczącemu PO. Tusk na sztandarach PO zyskuje po prostu znaczący nośnik promocji, choć długofalowo partia nie ma z tego żadnych korzyści, a już Grzegorz Schetyna ponosi wyłącznie straty. Ale Tuskowi właśnie o to chodzi: o mieszanie, konfliktowanie, napuszczanie na siebie, sterowanie emocjami. I odgrywanie roli wielkiego manipulo, choć właściwie weekendowego. Manipulując niejako przy okazji, głównie podczas weekendowych pobytów w Polsce, Tusk daje do zrozumienia Schetynie, że nawet robiąc to od niechcenia, jest od niego skuteczniejszy.
Tylko pozornie Donald Tusk wydaje się kimś, kim nie trzeba się specjalnie martwić. No, może poza Grzegorzem Schetyną. Bo lekkość, z jaką wszystko traktuje sprawia, że może podjąć brzemienne w skutkach decyzje kompletnie się tym nie przejmując albo nie poczuwając do odpowiedzialności. Takie było siedem lat jego rządów w Polsce na stanowisku premiera. I nie było w tym cienia przypadku. Tusk po prostu pozuje na swawolnego Dyzia, żeby unikać odpowiedzialności. To z pełnym cynizmem i premedytacją przyjęta strategia. W razie kłopotów, zawsze winni są inni albo wszystko jest polityczną intrygą, którego to argumentu Donald Tusk użył, gdy kilka dni temu wyszedł z warszawskiej prokuratury wojskowej. Strategia „ślizgacza” to zresztą znak czasów, bowiem wielu kolegów Donalda Tuska w Brukseli ją stosuje. Tusk dodaje jeszcze od siebie coś, co można nazwać strategią Tulipana (od tytułu telewizyjnego serialu o oszuście lowelasie). Uwodzi wyłącznie po to, żeby kogoś z czegoś „ograbić” i wykorzystać. Ale pod kostiumami ślizgacza, Tulipana i fajnego kumpla kryje się cyniczny gracz. Kostiumy mają go tylko chronić przed odpowiedzialnością. Bo jak taki „fajny koleś” może chcieć zrobić coś złego?
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Szkodząc Schetynie i PO, mimo że partia nie miała wyjścia i musiała wziąć Tuska na sztandary, co wydawało się atutem, Tusk wzmacnia upadającego Ryszarda Petru. I zapewne robi to świadomie oraz przeciw Schetynie. Po prostu Petru łapie oddech zawsze wtedy, gdy PO jest skupiona przede wszystkim na sobie. Słyszałem z dobrego źródła, że Tusk chwalił się w najbliższym gronie (podczas urodzinowej imprezy), jak to Petru powinien być mu wdzięczny. I zaśmiewał się z „wkurzenia Grzegorza”, dbając o to, żeby informacje na ten temat przekazano obecnemu przewodniczącemu PO. Tusk na sztandarach PO zyskuje po prostu znaczący nośnik promocji, choć długofalowo partia nie ma z tego żadnych korzyści, a już Grzegorz Schetyna ponosi wyłącznie straty. Ale Tuskowi właśnie o to chodzi: o mieszanie, konfliktowanie, napuszczanie na siebie, sterowanie emocjami. I odgrywanie roli wielkiego manipulo, choć właściwie weekendowego. Manipulując niejako przy okazji, głównie podczas weekendowych pobytów w Polsce, Tusk daje do zrozumienia Schetynie, że nawet robiąc to od niechcenia, jest od niego skuteczniejszy.
Tylko pozornie Donald Tusk wydaje się kimś, kim nie trzeba się specjalnie martwić. No, może poza Grzegorzem Schetyną. Bo lekkość, z jaką wszystko traktuje sprawia, że może podjąć brzemienne w skutkach decyzje kompletnie się tym nie przejmując albo nie poczuwając do odpowiedzialności. Takie było siedem lat jego rządów w Polsce na stanowisku premiera. I nie było w tym cienia przypadku. Tusk po prostu pozuje na swawolnego Dyzia, żeby unikać odpowiedzialności. To z pełnym cynizmem i premedytacją przyjęta strategia. W razie kłopotów, zawsze winni są inni albo wszystko jest polityczną intrygą, którego to argumentu Donald Tusk użył, gdy kilka dni temu wyszedł z warszawskiej prokuratury wojskowej. Strategia „ślizgacza” to zresztą znak czasów, bowiem wielu kolegów Donalda Tuska w Brukseli ją stosuje. Tusk dodaje jeszcze od siebie coś, co można nazwać strategią Tulipana (od tytułu telewizyjnego serialu o oszuście lowelasie). Uwodzi wyłącznie po to, żeby kogoś z czegoś „ograbić” i wykorzystać. Ale pod kostiumami ślizgacza, Tulipana i fajnego kumpla kryje się cyniczny gracz. Kostiumy mają go tylko chronić przed odpowiedzialnością. Bo jak taki „fajny koleś” może chcieć zrobić coś złego?
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/337021-tygodniowe-tournee-tulipana-tuska-po-polsce-najbardziej-zaszkodzi-po-i-schetynie?strona=2