Tekst ukazał się w tygodniku „wSieci”.
Bohaterem ballady „Uczeń czarnoksiężnika” jest młody adept magii pragnący się zabawić umiejętnościami, nad którymi nie do końca panuje. Goethe wykorzystał stary jak ludzka świadomość motyw, który pojawia się choćby w opowieściach o dżinie wypuszczonym z butelki czy o Golemie.
Wyobrażenie, że władamy światem i jego tajemnymi mocami, dowodzi naszego infantylizmu imusi się kończyć źle. Czy skojarzenia te mają uzasadnienie w odniesieniu do powszechnego lamentu, który spowodowało odkrycie „postprawdy”, uznanej za słowo roku 2016 przez słownik oksfordzki? Szok opiniotwórczych ośrodków Zachodu wywołały: Brexit, zwycięstwo Trumpa, awcześniej sukces Fideszu i PiS. Elity naszego świata każdą swoją klęskę muszą tłumaczyć obłędem zbiorowości manipulowanej przez „populistów” i „demagogów”.
Czy przypadkiem to nie te same elity wraz z Derridą dekonstruowały pewniki naszej cywilizacji? Czy nie egzaltowały się formułą Nietzschego, że prawda to „ruchliwa armia metafor, metonimii, antropomorfizmów, które […] po długim użytkowaniu wydają się ludowi kanoniczne i obowiązujące: prawdy są złudami, o których zapomniano, że nimi są, metaforami, które się zużyły i utraciły zmysłową siłę wyrazu”? Czy wraz z Rortym nie apelowały z irytacją, abyśmy przestali się wreszcie zajmować prawdą, bo jest ona wyłącznie naszą konstrukcją? Czy nie tłumaczyły nam, że opowieść o ludzkich dziejach to wyłącznie konfrontacja odmiennych narracji, a ktoś, kto naiwnie poszukuje nieuwarunkowanej prawdy, cierpi na grzech esencjalizmu?
Wszystkie owe wyszukane koncepty zeszły pod strzechy redakcji, fundacji i klubów, a ich wyrazem stał się głupawy frazes, że „każdy ma swoją prawdę”, dowodzący, iż zapomnieliśmy Sokratesa i ponad dwa tysiące lat postępującej za nim myśli, aby wrócić do czasów najbardziej prostackiej sofistyki, wktórej opinie utożsamiane są z prawdą. Czy obecnie, kiedy kolejny raz się okazało, że idee mają konsekwencje, ci, którzy je głosili, rzeczywiście wyrywają sobie włosy zgłowy ztego powodu? Gdyby tak było, nie byłoby źle. Jeśli współczesne elity zrozumiałyby, że zabawa ideami to śmiertelnie poważna sprawa, która może się obrócić także przeciw nim, mielibyśmy podstawy, aby liczyć na ozdrowieńczy wstrząs.
Jest jednak inaczej. Serwowana nam dzisiaj opowieść o postprawdzie jest wielką operacją propagandową i manipulacją, która może przynieść dodatkowe, ponure konsekwencje. Czy naprawdę zwolennicy Brexitu kłamali bardziej niż jego przeciwnicy? Zanalizujmy choćby kampanię Trumpa iHillary Clinton. To nieprawda, że ci, którzy zwyciężyli z rzecznikami establishmentu, mistyfikowali bardziej od nich, albo że przenieśli marketing polityczny wnowy wymiar. Ba, mieli bez porównania mniejsze środki niż ich adwersarze, więc manipulowali mniej.
Nie twierdzę, że byli czyści jak łza, a wiele ich działań też mogło niepokoić. Zauważam tylko, że przyjęli reguły gry (albo ich brak), które narzucili obrońcy status quo dysponujący od dekad gigantyczną przewagą wmediach i ośrodkach opiniotwórczych. Dziś dotychczasowi monopoliści nie posiadają się z oburzenia, że nie wystarczyło tego, co miało zagwarantować im sukces na zawsze, gdyż buntownicy potrafili znaleźli sobie nowe kanały komunikacji. To stąd gorączkowe próby cenzurowania wolności wypowiedzi – ostatni jaskrawy przykład z Francji: penalizacja zniechęcania do aborcji – i plany cenzurowania internetu.
Dla renomowanego „The Economist” przykładem „postprawdy” jest „wiara w smoleński zamach”, bo przecież naukowcy… W rzeczywistości naukowcy twierdzą coś wręcz przeciwnego, eksplozja bowiem w powietrzu jest jedyną hipotezą, którą można wyjaśnić wszystkie okoliczności tragedii. „The Economist” nie interesuje się tym, a prawdę ma… Za to wie, z kim trzymać i od kogo czerpać informacje. Jeśli zgodnie z nowymi projektami czytelnicy internetu ograniczeni zostaliby do jego głównej sieci, wiedzieliby to samo, co czytelnicy angielskiego tygodnika.
Wyjątkowo zaglądam do Wikipedii. Autorytety, które tłumaczą hasło „postprawda”, pochodzą wyłącznie z „Wyborczej”, „Polityki” i Onetu. Wespół z towarzyszami nie spoczną, dopóki nikogo innego nie będzie można znaleźć nie tylko winternecie, lecz i w przestrzeni publicznej.
Wówczas zatriumfuje „Prawda”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/336749-o-postprawdzie-elity-naszego-swiata-kazda-swoja-kleske-musza-tlumaczyc-obledem-zbiorowosci