Gdy „pod drzwiami staną i nocą kolbami w drzwi załomocą”, pani Krysia bohatersko „ze snu podnosząc skroń, stanie u drzwi. Bagnet na broń!”.
Ciężko pracowała na to przez wiele lat i wreszcie są efekty. Krystyna Janda stała się najważniejszą polską Ciotką Dobra Rada. Jak zauważa w najnowszym panegiryku gazeta pierwszego niegdyś w Polsce Wuja Dobra Rada, Pierwsza Ciotka III RP zajmuje się wszystkim: Donaldem Trumpem i USA, Marine Le Pen i Francją, Andrzejem Rzeplińskim i Trybunałem Konstytucyjnym, pigułką „dzień po” i zapewne także zasobami wody na Europie – księżycu Saturna czy bieleniem rafy koralowej. Ciotka Dobra Rada musi się tym wszystkim zajmować, gdyż ktoś kiedyś może ją spytać o zdanie, szczególnie jej znajomi z zagranicy. A może ktoś spytać ją dlatego, że to jest przypisane do roli Pierwszej Ciotki III RP. I wtedy pani Krysia odkrywczo odpowie, że Jarosław Kaczyński jest gorszy od Marine Le Pen i Donalda Trumpa razem wziętych, Andrzej Rzepliński to Reytan broniący praworządności do upadłego, pigułka „dzień po” to ostoja wolności, woda na Europie – zasób strategiczny dla Ziemian, zaś rafa koralowa bieleje ze wstydu, że ludzkość nie dba o naturalne środowisko. Bez opinii pani Krysi w tych wszystkich kwestiach „chodzilibyśmy jak poj…ni” – jak to ponad dekadę temu na łamach „Wprost”, gdzie wtedy razem pracowaliśmy, odkrył i opisał nieoceniony Maciej Rybiński.
Instytucja Ciotki Dobra Rada jest bezpośrednią kontynuacją roli Ciotki Rewolucji, którą w 1986 r. znakomicie opisał Tadeusz Konwicki w swoim zbiorze wspomnień, felietonów i anegdot - „Nowy Świat i okolice”. Konwicki zauważył: „W latach pięćdziesiątych Polską rządziły ciotki rewolucji. Proszę mnie nie poprawiać. Ja wiem, że w szkołach uczą, iż władzę sprawowali wtedy Bierut, Cyrankiewicz albo Różański. Ale naprawdę wszyscyśmy podlegali bezapelacyjnie ciotkom rewolucji. Były to panie w średnim wieku, ale jeszcze nie stare, choć zdarzały się śród nich i staruchy pamiętające jeszcze Lenina, na ogół niezbyt urodziwe, choć bywały i niebrzydkie, a nawet z pewnymi skromnymi pretensjami męsko-damskimi. Były zazwyczaj czarniawe, przy kości, krótko ostrzyżone, energiczne, zdecydowane w odruchach, rozkochane w marksizmie-leninizmie i fanatycznie oddane władzy ludowej”. Ciotka Dobra Rada to w prostej linii córka Ciotki Rewolucji. A ponieważ pani Krysia w bardzo zaangażowany sposób podeszła do swej roli, stała się Pierwszą Ciotką III RP. I z wyżyn najjaśniejszej ciotkowości nie tylko ma o wszystkim coś do powiedzenia, ale też dyryguje życiem społecznym: a to rzucając hasło protestu kobiet, a to wymyślając powitanie Donalda Tuska na Dworcu Centralnym w Warszawie. Bo, zdaniem pani Krysi, „artystka nie ma prawa mieć nic w dupie”. Dlatego Pierwsza Ciotka III RP niczego tam nie ma, zaś wszystko ma na uwadze, czyli w głowie.
Najbardziej wstrząsające w tym, co porusza i angażuje panią Krysię jako Ciotkę Dobra Rada są telefony i maile od jej znajomych z zagranicy w stylu: „Co tam? Jeszcze tam siedzisz? A nie przyjechałabyś? Rzuć to! Swoje zrobiłaś, udowodniłaś, zagrałaś. Trzeba żyć godnie”. I pani Krysia nie rzuca, bo obowiązek trzyma ją tu, mimo że żyje się strasznie pod kaczystowskim reżimem. Ci faszyści śmieli ograniczyć pani Krysi, było nie było Pierwszej Ciotce III RP, państwowe dotacje do jej prywatnych teatrów. I każą jej sobie radzić na tym obrzydliwym wolnym rynku, co jest skrajną obelgą, bowiem wolny rynek nie jest dla Pierwszej Ciotki III RP, tylko dla jakichś miernot bez nazwiska. Pani Krysia jako Ciotka Dobra Rada jest ponad tym wszystkim. Dlatego na straszny zamach na dotacje musi reagować, bo to ogranicza jej pole działania. Ale dzielnie to sobie rekompensuje częściej i mocniej udzielając się w roli Pierwszej Ciotki III RP, czyli nawiązując do szczytnych tradycji Ciotek Rewolucji.
Oczami wyobraźni widzę te setki, a nawet tysiące artystów z Francji, Niemiec, Włoch czy Szwecji, którzy z zapartym tchem śledzą prześladowania pani Krysi nad Wisłą, kilka razy dziennie sprawdzając, czy nie została już zesłana na jakąś polską Kołymę. I obgryzają palce z nerwów, czy kolejna noc będzie spokojna, bo przecież w każdej chwili może być tak: „i pod drzwiami staną, i nocą kolbami w drzwi załomocą”., a pani Krysia bohatersko „ze snu podnosząc skroń, stanie u drzwi. Bagnet na broń!”. Jestem przekonany, że te tysiące zatroskanych przyjaciół i znajomych naprawdę istnieją i nic ich nie interesuje poza tym, co się dzieje z panią Krysią. Co z jej dotacjami jako ostatnim bastionem wolności w polskiej sztuce? Nie jest łatwo nieść na swoich barkach takie brzemię i taką odpowiedzialność. Przecież te tysiące przyjaciół i znajomych nie mogą normalnie żyć i funkcjonować wiedząc, jakie niebezpieczeństwa wiszą nad ich wspaniałą, bohaterską i odważną Krysią. A ona, poza tym, że prowadzi lud na barykady w Polsce, musi jeszcze dawać świadectwo poza krajem. Dlatego powinniśmy być pani Krysi dozgonnie wdzięczni. Ona, jej teatry i jej rola Pierwszej Ciotki III RP to już ostatnie reduty wolności. Bez całodobowej, wolnościowej superwachty pani Krysi wszystko, co najważniejsze w Polsce już dawno zostałoby zniszczone. Na szczęście jest i czuwa pani Krysia, stanowiąc nadzieję nie tylko dla milionów Polaków, ale i dla tysięcy tych, którzy na świecie z zapartym tchem obserwują jej walkę. Dlatego pani Krysia zasługuje na tytuł Pierwszej Ciotki Europy, a nawet Pierwszej Ciotki Wolnego Świata.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/336747-bez-krystyny-jandy-pierwszej-ciotki-iii-rp-wolnosc-i-demokracja-w-polsce-dawno-bylyby-wspomnieniem