Nie wierzę jednak, aby Marine Le Pen została prezydentem Francji. Nie wierzę, ponieważ przed nami II tura wyborów. Jeżeli liderka FN się w niej znajdzie, z pewnością zawiąże się sojusz „wszyscy przeciwko Le Pen”
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Eryk Mistewicz, prezes Instytutu Nowych Mediów, konsultant strategii marketingowych pracujący w Polsce i we Francji.
wPolityce.pl: Ostatni zamach terrorystyczny w Paryżu, który miał miejsce zaledwie kilka dni przed wyborami prezydenckimi we Francji musiał wywrzeć silny wpływ na wybór Francuzów. To może brutalne pytanie, ale który kandydat Pana zdaniem zyska na wydarzeniach na Polach Elizejskich?
Eryk Mistewicz: Możemy mówić o dwóch skutkach zamachu w Paryżu. Po pierwsze wśród Francuzów powróciła świadomość braku realizacji przez rządzących socjalistów podstawowej potrzeby obywateli: potrzeby bezpieczeństwa. Tak jakby zamachy w Nicei i w Paryżu niczego nie nauczyły francuskiego establishmentu. Nie spowodowały pogłębionej refleksji i konkretnych, zdecydowanych działań. Także i to przekłada się na bardzo niskie poparcie dla ustępującego prezydenta Françoisa Hollande’a. Kolejny akt terroru przypomniał Francuzom, że wciąż w kraju panuje stan wyjątkowy, że wciąż są problemy, które pozostają nierozwiązane. Widać też, że próby przywrócenia francuskiemu społeczeństwo osób, które uległy radykalizacji spełzły na niczym. Francuzi mają pełną świadomość, że obecny socjalistyczny rząd nie jest w stanie zapewnić im bezpieczeństwa.
Kolejnym skutkiem zamachu w Paryżu jest zrozumienie przez Francuzów, że potrzebują odpowiedzialnego polityka, polityka doświadczonego, z doświadczeniem na trudne czasy, na czasy niebezpieczne.
Z politycznego punktu widzenia, akt terroru na Polach Elizejskich umocnił w wyborach Marine Le Pen i Francois Fillona. Liderka Frontu Narodowego od wielu lat głosi swoje antyimigranckie hasła, również przeciwko Polakom. Z kolei Fillon Fillon, który jest byłym premierem i ma niezbędne doświadczenie i postawę, napisał też dwie książki o islamskim terroryzmie, wprowadzając zresztą ten zwrot - „islamski terroryzm” - do debaty publicznej. Wcześniej mówiła o tym, tylko Marine Le Pen.
Czyli Fillon i Le Pen…
Francuzi uświadomili sobie, że młody, sympatyczny Emmanuel Macron jest kontynuacją polityki Hollande’a, która w zakresie bezpieczeństwa donikąd ich nie prowadzi. Macron powiedział w piątek po zamachu (przekładając na polskie realia): „jeżeli chodzi o terroryzm, to taki mamy klimat”. Czyli: zamachy są i będą i musimy się do tego przyzwyczaić. Co gorszego może powiedzieć polityk w przededniu wyborów?
Mówi się, że te wybory są szczególnie trudne dla Francuzów, którzy muszą wybierać pomiędzy mniejszy złem. Żaden z kandydatów nie jest idealny.
Francuzi zrozumieli, że jeśli nie pójdą do wyborów, to następstwem tego może być wejście Marine Le Pen i Jean-Luca Mélenchon do II tury wyborów. Oznaczałoby to, że bardzo ucierpi francuska gospodarka, ale przede wszystkim spokojniejsza większość nie będzie miała kogo wybrać w II turze. Francuzi pójdą zagłosować z zaciśniętymi zębami, z niechęcią, bez werwy, ale pójdą. Ryzyko jest zbyt duże.
Zdaje się, że Francuzi wybierają pomiędzy przedłużeniem polityki Hollande’a a rewolucją Le Pen. Jak ewentualna wygrana tych kandydatów wpłynęłaby na przyszłość Unii Europejska?
Deklaracje „klanu Le Pen” znane są od ponad dwóch dekad. Ewentualna wygrana Le Pen wiązałaby się z wyjściem z NATO i Schengen, a także z powolnym rozpoczęciem procesu wychodzenia z Unii Europejskiej, której reforma wydaje się coraz bardziej nierealna. Można przypuszczać, że liderka Frontu Narodowego zajęłaby się mniejszością związaną z terroryzmem islamskim i usunięciem z Francji wszystkich osób podejrzanych o terroryzm. Le Pen mówi także o dodatkowym opodatkowaniu fabryk, który rozwijają się w Polsce i w Europie Środkowo-Wschodniej. Ale to nie wszystko. Le Pen chce opodatkować również Polaków pracujących we Francji. W jej kampanii jest bardzo wiele elementów antypolskich. Poza oczywistym hołdem lennym oddawanym przy każdej okazji Rosji.
Nie wierzę jednak, aby Marine Le Pen została prezydentem Francji. Nie wierzę, ponieważ przed nami II tura wyborów. Jeżeli liderka FN się w niej znajdzie, z pewnością zawiąże się sojusz „wszyscy przeciwko Le Pen”. Francuska scena polityczna zna to już z wyborów 2002 roku. Nie zapominajmy, że francuska konstytucja przewiduje różne scenariusze na wypadek wystąpienia okoliczności wpływających na akt wyborczy. Jeżeli pomiędzy I a II turą doszłoby do wydarzenia, które w istotny sposób wpłynęłoby na akt wyborczy, jak np śmierć kandydata czy sytuacja ekstremalna, akt terrorystyczny wielkiej wagi, to wybory mogą zostać anulowane, a decyzję podejmuje Trybunał Konstytucyjny kierowany przez Laurenta Fabiusa. Nie wątpię, że akurat ten polityk przyzna w tej sytuacji, że atak terrorystyczny jest czymś, co sprawia, że akt wyborczy nie odbywa się prawidłowo i powinien zostać od nowa powtórzony; od nowa, a więc od prawyborów w każdej z partii. To wielomiesięczny proces, który opisywałem w jednej z analiz na www.FrancjaWybiera.pl
Polaków z pewnością interesuje sympatia kandydatów na prezydenta Francji do Rosji.
Tak. I z pewnością jest to jeden z elementów, który warto przeanalizować. Ale także warto sprawdzić otoczenie kandydatów pod względem znajomości Polski, a także ich zaplecza intelektualnego, programowego. Najbliżej Rosji jest dwóch kandydatów. Jean-Luc Mélenchon w ostatnich wywiadach często mówił o zniesieniu sankcji nałożonych na Rosję. Pojawiały się także hasła, że „Ukraina to Rosja” a „Krym od tysiącleci należy do Rosji”. Z kolei w przypadku Le Pen mówimy o finansowaniu jej kampanii wręcz przez rosyjski kapitał.
Kto więc byłby najlepszym prezydentem Francji z perspektywy Polski?
Z grupy 11 kandydatów startujących w tych wyborach najlepszy dla Polski, najwięcej szacunku mający do Polaków i zwyczajnej sympatii ma Francois Fillon. Byłby najlepszym dla Polski i polskich interesów prezydentem Francji. Katolik wspierający Marsze dla Życia, reprezentant Republikanów partii Nicolasa Sarkozy’ego i Alaina Juppé. Europejczyk zdający sobie sprawę z wyzwań, przed którymi stoi Europa, presji na nasz kontynent i z południa i ze wschodu. Jego oczarowanie Rosją, którego często Polacy nie rozumieją, jest specyficzne dla tej części francuskiej prawicy i jest związane raczej z chrześcijaństwem i kościołem ortodoksyjnym, który według niego może stanowić rodzaj antidotum na skrajny liberalizm. W tym, jak Francois Fillon patrzy na Rosję, reprezentuje on skrajnie inne podejście, niż Le Pen czy Mélenchon. W otoczeniu Francoisa Fillona jest sporo osób o polskich korzeniach, a wśród jego najbliższych sztabowców są Francuzi, które w Polsce mają dzieci. Szanują i rozumieją Polskę i Polaków.
Jaka była to kampania?
Jest to dla mnie kolejna kampania prezydencka we Francji. Z pewnością była bardzo brutalna i nieoczekiwana. Po raz pierwszy widziałem, aby w końcowej fazie kampanii w siedzibie sztabu wyborczego byli antyterroryści, w pełnym uzbrojeniu, z długą bronią i noktowizorami. To rzeczywiście „kampania pod specjalnym nadzorem”. Kolejną rzeczą, która była dla mnie zdziwieniem, było promowanie przez media Emmanuela Macrona. I to promowanie na granicy dobrego smaku. Wydawało się, że tradycyjne media zanikają, a ich rolę przejmuje internet. Okazało się, że większość stacji telewizyjnych, dzienników, magazynów została zaprogramowana na promowanie Macrona. Ostatnie dwa miesiące, to nieustanne wywieranie presji na Francuzach, aby oddali swój głos właśnie na tego kandydata. Jesli Macron przeszedłby do drugiej tury, byłby to znak, że jednak media tradycyjne, a szczególnie formatującą umysły telewizję, zbyt szybko chcieliśmy odesłać do lamusa.
Rozmawiał Kamil Kwiatek.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/336696-nasz-wywiad-e-mistewicz-przed-wyborami-we-francji-francuzi-maja-swiadomosc-ze-obecny-socjalistyczny-rzad-nie-zapewni-im-bezpieczenstwa