Paweł Adamowicz zażądał wycofania kandydatury Krzysztofa Wyszkowskiego do Rady Europejskiego Centrum Solidarności. Swoje ultimatum prezydent Gdańska skierował do wicepremiera, Piotra Glińskiego, wśród którego czterech kandydatur znalazł się antykomunistyczny opozycjonista.
Nie mam pojęcia na jakiej podstawie Adamowicz wtrąca się do puli osób, które minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego ma prawo zgłosić do Rady ECS. Nie względy prawne jednak najbardziej szokują w tej sprawie. Adamowicz kwestionuje jednego z najbardziej, jeśli nie najbardziej, zasłużonego człowieka zgłoszonego do tego ciała.
W 1978 roku Wyszkowski był jednym z trzech założycieli Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża, które zorganizowały strajk w sierpniu 1980 roku dający początek Solidarności. W opozycji działał już wcześniej. Jest jednym z tych niezłomnych, którzy nie poszli nigdy na kompromisy z prawdą i zasadami tak w PRL-u jak i po jego upadku. Za to, że domagał się ujawnienia faktów dotyczących współpracy Lecha Wałęsy z SB przez dwadzieścia kilka lat III RP był szykanowany, odsądzany od czci i wary oraz włóczony po sądach. Były lider Solidarności obiecywał, że go zniszczy i robił co mógł w tym kierunku. W Polsce, która formalnie odwoływała się do antypeerelowskiej opozycji i Solidarności, ten ewidentny jej bohater cierpiał zwyczajną biedę.
Dziś prezydent Gdańska, uwikłany w rozliczne, wieloletnie, bądźmy oględni, „nieprawidłowości” podatkowe, do instytucji, która ma stać na straży dziedzictwa Solidarności, powołuje m.in. siebie i Krystynę Zachwatowicz. Nie mam nic przeciw tej ostatniej, ale jej zasługi w zestawieniu z Wyszkowskim… Ale to Wyszkowski uwiera Adamowicza.
Pewnie słusznie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/336225-prawo-do-solidarnosci-adamowicz-kwestionuje-najbardziej-zasluzonego-czlowieka-zgloszonego-do-rady-ecs