Politycy i zwolennicy opozycji chwycą się wszystkiego, co daje nadzieję na choćby chwilowe emocje. Tak było podczas pierwszych manifestacji Komitetu Obrony Demokracji (zdechło), tak było podczas grudniowej awantury w Sejmie (zdechło), tak jest i w przypadku przyjazdu Donalda Tuska do Warszawy. Emocje wygasną i tutaj, choć dadzą pewnie chwilowe paliwo spragnionej opozycji.
Sporych rozmiarów święto ma również działający w polskich mediach prężny klub przyjaciół Donalda Tuska (copyright by Adam Bielan). Ekscytacja i nostalgia na miarę przełomu politycznego w Polsce. Żadnego przełomu nie będzie. A na pewno nie dziś, ale kilka medialnych nazwisk z pewnością poprawi sobie nastrój zimowego kwietnia. Na zdrowie.
W przyjeździe Tuska do prokuratury - patrząc na chłodno - nie ma wszak niczego nadzwyczajnego. Marek Pyza wyliczał w swoim artykule przykłady wizyt w prokuraturze Jarosława Kaczyńskiego (już jako byłego premiera) czy Zbigniewa Ziobry (jako byłego ministra sprawiedliwości). To po prostu naturalna kolej rzeczy, że trzeba tłumaczyć się ze swoich decyzji, na tym polega branie odpowiedzialności za rządzenie.
Tusk wraz ze swoją polityczno-medialną świtą robią z tego starannie wyreżyserowany cyrk. A wszystko dlatego, że po stronie zwolenników szeroko rozumianego obozu III RP panuje przekonanie, że nazwisko Tuska to ostatnia nadzieja na powrót tego, co było. Wiemy na prawicy, ale wiedzą to i po stronie Platformy, że Grzegorz Schetyna tego nie udźwignie - zwłaszcza w kampanii. Że Ryszard Petru jest na dłuższą metę spalony. Że nawet wspólne listy opozycji nie są gwarancją sukcesu - bo wyłamie się PSL, bo trudno będzie dogadać się z SLD, bo jest jeszcze problem KOD i Kijowskiego… Tusk spinający to wszystko byłby kimś, do kogo autorytetu można byłoby się odnieść.
Ale to nie zadziała. Przyjazd Tuska do Warszawy i snute wizje jego powrotu do polskiej polityki dają napęd tylko na kilka chwil emocji i wrażeń, to puste kalorie. Tusk przyjedzie i wyjedzie. Nie ma sensu nakręcać się dziś jego przyjazdem do Warszawy, stąd dziwi podejście części środowisk także z prawej strony, które podsycają te emocje. Byłemu premierowi trudno będzie wrócić na poważnie, jak gdyby nigdy nic. Nawet jeśli część wyborców Platformy i Nowoczesnej dobrze go kojarzy, to osiem lat bagażu pełnego patologii i afer nie da się zrzucić ot tak. Wie o tym i sam Tusk, co nie znaczy, że próby nie zostaną podjęte.
Wiadomo, że PiS w końcu odda władzę. Jeśli nie w roku 2019, to 2023 czy 2027… Gra idzie o to, co dalej w Polsce po PiS. Obóz III RP robi, co może, by doszło do powrotu tego, co było. A na to nadzieję (płonną, ale jednak) daje tylko Tusk. To jednak - na dziś - niemożliwe. Poparcie dla obozu rządzącego jest dziś stabilne, do tego dochodzi coraz wyraźniejszy bufor w postaci Kukiz‘15, który stanowi dodatkowe zabezpieczenie od tego, co moglibyśmy nazwać restauracją III RP.
Restauracji III RP nie będzie. Nawet jeśli prężny klub przyjaciół Tuska stanie na głowie. Nie te czasy, nie te emocje społeczne, nie ta rzeczywistość. Środowy cyrk na Centralnym i przed prokuraturą to tylko puste kalorie.
Tusk z przytupem rozpoczął kampanię prezydencką. Wyreżyserowana awantura rozpoczyna walkę z Dudą
-
W zestawie taniej! Polecamy „wSklepiku.pl” pakiet: „Resortowe dzieci. (3 tomy, Media, Służby, Politycy)”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/336183-tusk-to-jedyna-i-ostatnia-nadzieja-iii-rp-na-powrot-tego-co-bylo-i-stad-te-emocje-puste-kalorie-reszta-to-wyrezyserowany-cyrk